Minister sprawiedliwości Jarosław Gowin poinformował, że chce odwołania Ryszarda Milewskiego z funkcji prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku. W cieniu tego wydarzenia pojawia się też pytanie, czy autor prowokacji nie poszedł zbyt daleko, podając się za pracownika Kancelarii Premiera
– Wystąpiłem do przewodniczącego Krajowej Rady Sądownictwa o natychmiastowe wszczęcie postępowania wyjaśniającego, a jeżeli treść tych nagrań się potwierdzi, oczekuję postępowania dyscyplinarnego. Wystąpiłem też do Rady o opinię w związku z moim zamiarem odwołania prezesa Milewskiego ze stanowiska, które pełni – powiedział na konferencji prasowej Jarosław Gowin.
Dodał, że niezależnie od tego, czy treść nagrania upublicznionego przez "GPC" stuprocentowo odzwierciedla przebieg rozmowy, "niektóre wypowiedzi prezesa urągają zasadzie niezawisłości sędziego i sprzeniewierzają się godności urzędu".
Tymczasem komentatorzy, m.in. na Twitterze, pytają o kulisy prowokacji przeprowadzonej przez "GPC". Jak ustaliło RMF FM, oprócz rozmowy telefonicznej autor prowokacji miał wysłać także e-mail, który wyglądał jak wysłany ze skrzynki szefa kancelarii premiera Tomasza Arabskiego.
Autorem tekstu w gazecie jest Samuel Pereira. W rozmowie z naTemat Pereira zaprzeczył, by to on wysyłał do sędziego Milewskiego taką wiadomość, która wyglądałby na wysłaną z Kancelarii Premiera. – Jedynie 11 września wieczorem wysłałem do sędziego pięć pytań, na które nie odpowiedział – stwierdził.
Zapytany, czy to on przeprowadził rozmowę telefoniczną, nie chciał udzielić jasnej odpowiedzi. – Nie mogę nic powiedzieć, ta osoba prosiła mnie o ochronę źródła – stwierdził.