Andrzej Duda ubiega się o reelekcję z poparciem PiS. Czy prezydent spełnił swoje obietnice wyborcze z 2015 roku?
Andrzej Duda ubiega się o reelekcję z poparciem PiS. Czy prezydent spełnił swoje obietnice wyborcze z 2015 roku? fot. Krzysztof Hadrian / Agencja Gazeta

18 tys. zł kwoty wolnej od podatku i przewalutowanie kredytów frankowych – przypomnienie, że Andrzej Duda nie spełnił tych obietnic sprzed 5 lat, wytrąciło z równowagi Adama Bielana, wtorkowego gościa “Rozmowy Piaseckiego”, rzecznika kampanii prezydenta ubiegającego się o reelekcję z poparciem PiS. Polityk zamiast odpowiadać na pytania dziennikarza krytykował TVN i próbował zrzucić winę za złamane na poprzedników, choć jego partia rządzi już od 5 lat. Oto lista przedstawiająca najgłośniejsze spełnione i niespełnione obietnice prezydenta Andrzeja Dudy.

REKLAMA
W marcu 2015 roku Andrzej Duda, wówczas kandydat PiS na prezydenta, opublikował na swojej stronie na Facebooku umowę programową z Polakami. Dodatkowo składał obietnice w mediach i na spotkaniach z wyborcami, których chciał przekonać do tego, by na niego zagłosowali. Które obietnice zrealizował, a które są niezrealizowane?

TAK: 500 plus na każde dziecko poczynając od drugiego

To obietnica, której Andrzej Duda dotrzymał – podpisał się pod ustawą, która przyznawała świadczenie socjalne w kwocie 500 zł na drugie i kolejne dziecko. W efekcie wypłata pieniędzy ruszyła 1 kwietnia 2016 roku. Źródłem kontrowersji był jednak fakt, że Beata Szydło podczas debaty przed wyborami parlamentarnymi w 2015 roku, obiecała milionom widzów dodatek finansowy na każde dziecko, a nie dopiero drugie i kolejne. Ponad 2 lata później, od lipca 2019 roku, za zgodą prezydenta 500 plus objęło każde dziecko w rodzinie.

NIE: 8 tys. kwoty wolnej od podatku

– W krajach, gdzie władza jest uczciwa, ten kto zarabia najniższą pensję, nie płaci podatku. U nas nie może nawet o tym pomarzyć i to się musi zmienić – powiedział Andrzej Duda w lutym 2015 roku, a kilka tygodni później, ale jeszcze przed wyborami obiecał, że 8 tys. kwoty wolnej od podatku zacznie obowiązywać od początku 2016 roku. Na obietnicach się jednak skończyło.
Projekt złożony przez prezydenta Dudę w listopadzie 2015 roku, niedługo po wyborach parlamentarnych wygranych przez PiS, skończył w sejmowej zamrażarce. Ostatecznie prawo się zmieniło, ale kwota wolna 8 tys. zł objęła tylko ułamek podatników – tych, którzy zarabiają maksymalnie 667 złotych miesięcznie. Jak podaje Konkret24, dla większości pracowników kwota wolna od podatków nadal jest ponad dwa razy mniejsza niż obiecywana przez Andrzeja Dudę – wynosi 3 901 zł.
Jak podkreśla OKO.Press od 2002 roku kwota wolna od podatku wzrosła o 13 proc. – dla porównania poszły w górę o 115 proc.

TAK, ALE...: Utrzymanie złotego jako waluty

Jednym z elementów umowy kandydata Andrzeja Dudy w 2015 roku było utrzymanie złotego jako polskiej waluty. I rzeczywiście nadal posługujemy się odrębną walutą niż ta, którą posługują się mieszkańcy wielu państw Unii Europejskiej. Jednak rząd PiS nie miał w planach wprowadzenia euro, a nawet deklarował sprzeciw wobec takiej możliwości, więc spełnienie tej obietnicy nie pociągało za sobą żadnych działań. Mówiąc krótko: nie było możliwe, by Duda nie dotrzymał słowa.

NIE: Likwidacja NFZ

Jako kandydat na prezydenta Andrzej Duda obiecywał, że zlikwiduje “fatalną instytucję” jaką według niego jest Narodowy Fundusz Zdrowia. Polityk obiecywał wyborcom, że jeśli wygra pacjent znajdzie się w centrum uwagi, a kryterium zysku straci na znaczeniu.
Pod koniec kadencji prezydenta Andrzeja Dudy NFZ nadal funkcjonuje. Ministerstwo Zdrowia mówiło co prawda wstępnie o możliwości powołania Urzędu Zdrowia Publicznego, skończyło się jednak tylko na zapowiedziach. Projekt został zamrożony i nic się z nim nie dzieje. Narodowy Fundusz Zdrowia nadal funkcjonuje.

TAK: Obniżenie i zróżnicowanie wieku emerytalnego

Prezydent Andrzej Duda zgodnie z zapowiedzią obniżył i zróżnicował ze względu na płeć pracownika wiek emerytalny. Wcześniej w związku z rosnącą długością życia podniósł i wyrównał go rząd PO–PSL. Chodziło o to, by emeryci, którzy korzystają z emerytury coraz dłużej, mieli wyższe świadczenia. Andrzej Duda jako prezydent cofnął tę reformę – kobiety mogą przejść na emeryturę w wieku 60, a mężczyźni 65 lat i dostawać niższe świadczenia, niż gdyby pracowali do 67. roku życia.
Politycy PiS argumentowali, że z cofnięciem reformy chodzi o to, by ludzie nie musieli chodzić do pracy aż do śmierci. Według danych GUS z 2018 roku średnia długość życia kobiety w Polsce to 81,7 lat, czyli będzie na emeryturze 21,7 lat (a kwota, którą co miesiąc otrzyma, będzie znacznie niższa niż gdyby pracowała do 67 roku życia). Z kolei średnia długość życia polskiego mężczyzny to 73,8 lat. To znaczy, że po zakończeniu pracy w 65 roku życia przeciętny mężczyzna będzie pobierał emeryturę przez 8,8 lat.

NIE: Likwidacja śmieciówek

Andrzej Duda obiecywał stopniową likwidację bezprawnej praktyki polegającej na zastępowaniu umów o pracę (które powinny być zawierane, jeśli dane czynności muszą być wykonywane pod nadzorem w określonym miejscu i czasie) umowami zlecenie lub o dzieło, potocznie nazywanymi śmieciówkami. Kandydat zauważał, że problem dotyczy zwłaszcza młodych Polaków, którzy w związku z tym są skazani na niepewność dotyczącą swojego zatrudnienia.
Niestety za kadencji Andrzeja Dudy sytuacja nie tylko się nie poprawiła, ale wręcz pogorszyła. Według danych GUS w 2019 roku liczba osób zatrudnionych na śmieciówkach wyniosła 1,3 mln, czyli o 8,3 p. proc. więcej niż w roku 2018. O tym, jak poważnym problemem są umowy zlecenie lub o dzieło dla osób, które de facto powinny mieć umowę o pracę, można się było przekonać w połowie marca 2020 roku gdy setki tysięcy osób z dnia na dzień straciło możliwość zarobkowania z powodu zamrożenia gospodarki w związku z epidemią koronawirusa. Bez pracy znalazły się kosmetyczki, fryzjerzy, pracownicy kin, punktów usługowych i wielu innych branż, którzy dotąd egzystowali na umowach przedłużanych z miesiąca na miesiąc.
Kolejnym, choć bardziej odłożonym w czasie problemem związanym z bezprawną dominacją śmieciówek, są świadczenia emerytalne osób zmuszonych do pracy w takich warunkach. W związku z tym, że nie są opłacane ich składki, ich emerytura może być głodowa.

TAK, ALE… Likwidacja gimnazjów i systemu testowego

Zgodnie z obietnicą Andrzej Duda przyłożył rękę do tego, by cofnąć reformę edukacji i przywrócić 8–letnie szkoły podstawowe i 4–letnie szkoły średnie, a także zawrócić 6–latki do przedszkoli, co popierała część rodziców. Gimnazja już nie istnieją. Nadal jednak system edukacji w Polsce opiera się na testach egzaminacyjnych.

NIE: Gabinet lekarski i stomatologiczny w każdej szkole

Kolejną obietnicą wyborczą Andrzeja Dudy zapisaną w jego umowie było powstanie gabinetu lekarskiego i stomatologicznego w każdej szkole. To rozwiązanie, które chwalili sobie rodzice uczniów uczęszczających do szkoły w PRL, ale zostało zlikwidowane podczas transformacji ustrojowej.
Po 5 latach prezydentury polityka PiS okazało się, że z tej obietnicy nie wyszło. Andrzej Duda podpisał się za to pod ustawą (weszła w życie we wrześniu 2019 roku), która zakłada, że jeśli w szkole nie istnieje gabinet lekarski lub stomatologiczny, to dyrektor i samorząd mają wskazać miejsce, gdzie uczennice i uczniowie mogą uzyskać pomoc lekarską, a jeśli i to by się nie udało, to do placówki miałby co jakiś czas przyjeżdżać dentobus. Każde województwo ma jeden taki pojazd. A dyrektorzy i samorządy alarmują, że zwłaszcza w mniejszych miejscowościach dostęp dzieci do obiecanej opieki medycznej to fikcja.

NIE: Pomoc frankowiczom

Frankowicze – setki tysięcy osób, które wzięły kredyt we frankach szwajcarskich – znaleźli się na początku 2015 roku w bardzo trudnej sytuacji, gdy kurs franka z dnia na dzień umocnił się wobec złotego. W efekcie polscy kredytobiorcy obudzili się w rzeczywistości, w których kwota, którą mieli do spłacenia, znacznie się zwiększyła i często przekraczała ich możliwości, co z kolei skutkowało koniecznością wyprzedawania majątku. Andrzej Duda obiecał frankowiczom, że jeśli zostanie prezydentem, to doprowadzi do tego, że będą spłacać kredyt według kursu, który obowiązywał w dniu, gdy go brali.
Z tych zapowiedzi została jednak tylko spóźniona wydmuszka. Andrzej Duda jako prezydent szybko złożył projekt ustawy o pomocy frankowiczom, ale okazało się, że wbrew temu co obiecywał nie będzie obowiązywał kurs z dnia zaciągania kredytu, lecz “kurs sprawiedliwy”. Jego pierwotnym pomysłom sprzeciwił się nawet Narodowy Bank Polski ostrzegając, że taki ruch może zdestabilizować polską ekonomię.
Sejm rządzony przez PiS nie poddał pod obrady projektu prezydenta. Po dłuższych perturbacjach i odpieraniu zarzutów rozgoryczonych frankowiczów, w połowie 2019 roku prezydent podpisał ustawę, która była cieniem jego obietnic. Zamiast przewalutowania kredytu frankowicze dostali ustawę, która pomaga tylko części osób mających problem ze spłatą kredytu (niezależnie od tego, w jakiej walucie go zaciągnęli).
– Ta nowelizacja więc nie ma nic wspólnego ze słowami prezydenta, które słyszeliśmy w kampanii. Co więcej, pomimo zapewnień głowy państwa, że ma ona pomagać osobom potrzebującym wsparcia, tak naprawdę ludzie, którym grozi eksmisja, bądź licytacja mieszkania przez komornika są spod tej ustawy wyłączeni – powiedział w rozmowie z Business Insider Polska Arkadiusz Szcześniak, prezes Stowarzyszenia Stop Bankowego Bezprawiu.