Zło w czystej postaci. PiS inspiruje się III Rzeszą
Karolina Lewicka
15 czerwca 2020, 09:57·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 15 czerwca 2020, 09:57
PiS przypuścił szturm na osoby o orientacji nieheteroseksualnej. Niby nic nowego – tę ohydną piosenkę w wykonaniu obozu władzy słyszeliśmy już nie raz, zawsze w trakcie kampanii wyborczych. Bo też i jest to strategia obliczona na polaryzację sceny politycznej, plebiscytarny charakter wyborów i maksymalną mobilizację wystraszonych perspektywą „rewolucji kulturowej”.
Reklama.
Stąd i teraz – kiedy reelekcja Andrzeja Dudy przestała być pewną jak amen w pacierzu – szef jego sztabu, Joachim Brudziński dał sygnał do nagonki wpisem na TT, że „Polska bez LGBT jest najpiękniejsza”. Czyli bez circa dwóch milionów polskich obywateli. Naszych homoseksualnych krewnych, sąsiadów, kolegów z pracy, znajomych z widzenia, którzy mają nie być „równi ludziom normalnym”, bo tak uznał i publicznie ogłosił jeden z posłów PiS-u, którego nazwiska nie warto wspominać. Gdzie PiS chce ich wysłać, by Polska bez nich była najpiękniejsza? Na Madagaskar?
Zapewne wyszło rządzącym z badań, że ów atak im się opłaci. Ciekawe, czy pomyśleli o tym, jakie skojarzenia będą od tej pory budzić. I tak, znam zasadę znaną jako argumentum ad Hitlerum. Głosi ona, że jeśli w trakcie dyskusji ktoś porówna poglądy rozmówcy do nazistowskich, to od razu przegrywa tę wymianę zdań. Ale nie zawsze takie analogie historyczne są błędami logicznymi. Bo gdyby tak było, to nigdy nie moglibyśmy wyciągnąć z tych strasznych czasów żadnych wniosków.
Zresztą mechanizm, który PiS właśnie wprawia w ruch, nie jest autorskim odkryciem nazistów. Oni go tylko użyli – dzięki nowoczesnym technologiom - na niespotykaną wcześniej, bo masową skalę. Upowszechnili nienawiść wobec ludzi przez radio, wymordowali ludzi w fabrykach śmierci. Przy tym trzeba pamiętać, że na początku – jak czytamy w Piśmie Świętym – było słowo. Że zawsze wszystko zaczyna się od słów.
Najpierw jest dychotomizacja. Czyli dzielenie społeczeństwa na dwie grupy, np. na lepszy i gorszy sort, ostatnio określany mianem chamskiej hołoty. Albo na patriotów i targowicę, dosłownie kilka dni temu prezydent Duda określił rządy PO – PSL mianem antypolskich. Albo na normalne rodziny i wynaturzone LGBT, czyli podział aktualnie uskuteczniany przez władzę. Gdy już przeprowadzimy taką kategoryzację, musimy naszego wroga odpowiednio nazwać, żebyśmy od razu wiedzieli z kim mamy do czynienia – złodziejami, komunistami, zdradzieckimi mordami, ubekami, łże-elitami, a nawet... elementem animalnym.
Kolejnym krokiem jest bowiem animalizacja i dehumanizacja. To pierwsze zjawisko opisał Victor Klemperer, badacz języka III Rzeszy. Animalizacja to porównanie człowieka do zwierzęcia, przydanie mu zwierzęcych cech. Tak robił Kaczyński, dostrzegając „wilcze oczy Tuska”, czy przewidując, że samorządowcy z opozycji „będą warczeć na rząd”. To Kuchciński mówiący o „odszczurzaniu polskiego domu”, Pawłowicz krzycząca do posłów „zamknijcie mordy!”, czy Morawiecki nazywający konkurentów politycznych „brzęczącymi muchami”. Na marginesie – co się robi z natrętną muchą? Usiłuje się ją odpędzić, albo traktuje się ją packą lub gazetą, prawda? Zanim Hutu wymordowali Tutsi, nazwali ich karaluchami. Zatem nie rąbali maczetami ludzi, tylko pozbywali się insektów. No i czy ktoś może mieć wyrzuty sumienia z powodu dezynsekcji?
Porównanie osoby do zwierzęcia odbiera jej człowieczeństwo. Jednostka ludzka jest dehumanizowana - przestaje być osobnikiem naszego gatunku, staje się czymś niższym, gorszym, pośledniejszym. A kogoś takiego, a właściwie „coś takiego” można obrazić, upodlić, pobić, a nawet zabić. Może nawet w obronie własnej, bo wróg jest demonizowany. Skoro to zwierzę, to się go obawiamy, jak wszystkich dzikich bestii, potworów czy insektów.
To teraz teoria w praktyce. Zacznijmy od III Rzeszy. Adolf Hitler podzielił niemieckie społeczeństwo na nadludzi i podludzi, czyli na Niemców i obywateli niemieckich żydowskiego pochodzenia. Potem przekonał swoich rodaków, że Żydzi to nie tylko element nieczysty rasowo, brudny, zawszony, zarażający tyfusem plamistym, ale też niebezpieczny dla państwa. Joseph Goebbels dowodził, że „tak jak stonka niszczy kartofliska, tak Żyd niszczy narody. Przeciwko temu jest tylko jeden środek: radykalne usunięcie zagrożenia”. Potem była noc kryształowa i Auschwitz.
A co mamy w pewnym dużym kraju w środku Europy w XXI wieku? Także wybrano już wroga. To mniejszość seksualna, która nie żyje po bożemu i nie da narodowi dzieci. Konkretne osoby homoseksualne czy biseksualne utraciły w narracji PiS-u swoją ludzką powłokę i stały się ideologią – neomarksistowską lub neobolszewicką. poważnie zagrażająca normalnej, ludzkiej reszcie.„Ideologia LGBT” - wieszczy Jacek Karnowski - „podejmie próbę spacyfikowania Polski”. Pozbawi nas tożsamości płciowej, zmusi najmłodszych do masturbacji i będzie je seksualizować, unicestwi Kościół, wyruguje naszą tradycję. Media publiczne od wielu dni nieustannie o tym donoszą.
Wykluczenie i stygmatyzacja części Polaków stała się faktem, przemoc i agresja czają się tuż za rogiem. Taka jest nieuchronna logika procesu, który zainicjował w naszym kraju PiS.Rządzący zdają sobie z tego sprawę. Więcej - właśnie dlatego tak robią. Bo to polityczny cynizm, perfidia, wyrachowanie i absolutna bezwzględność. Liczą, że uciułają na tym parę punktów procentowych dla Andrzeja Dudy, by jego reelekcja umocniła ich panowanie, więc nie obchodzą ich konsekwencje: realne, ludzkie cierpienie, być może nawet krzywda. Takie działania obozu władzy to, proszę Państwa, zło w czystej postaci. I kojarzy się jak najbardziej jednoznacznie.