Prezydent Andrzej Duda odpowiedział na Twitterze na krytykę jego słów o osobach LGBT w zagranicznych mediach. Uznał, że jego słowa zostały "wyrwane z kontekstu" i zarzucił "zagranicy" szerzenie "fake newsów". Polski prezydent musiał się zdziwić, bo poszczególni dziennikarze odpowiedzieli na jego wpis. Niektórzy wręcz całkowicie nie "po myśli" głowy państwa.
Sztabowcy Andrzeja Dudy zareagowali niczym Donald Trump, który wszelką krytykę w mediach nazywa "fake newsami". Takie zarzuty wobec brytyjskiego "The Guardiana", amerykańskiego "New York Timesa" oraz Agencji Reutera i Associated Press postawił w swoim wpisie polski prezydent.
Brytyjskie i amerykańskie media dosłownie zacytowały polskiego polityka, jednak ten zarzucił im, że jego wypowiedzi zostały wyrwane z kontekstu.
Odpowiedź zagranicy
Na takie opinie nie pozostali bierni dziennikarze, którzy odpowiedzieli polskiemu prezydentowi także za pośrednictwem Twittera. "Znamy język polski i słuchaliśmy dokładnie całego kontekstu. Ten kontekst jest paskudny" – napisała Claudia Ciobanu, korespondentka "The Guardiana".
Podobnie wypowiedział się Daniel Tiles piszący m.in. do "Foreign Policy". W swoim poście stwierdził, że żadna redakcja nie przeinaczyła słów Dudy. "Przetłumaczyłem całą jego przemowę, by każdy mógł wyrobić sobie swoje zdanie" – napisał dziennikarz.
Z kolei Christian Davis, warszawski korespondent "The Guardiana" poszedł o krok dalej. Zaproponował Dudzie, że odwiedzi go w Pałacu Prezydenckim z kamerą, żeby ten mógł się wytłumaczyć i żeby nic nie zostało przeinaczone.
"Każda z wymienionych przez pana redakcji chętnie wyśle reportera z kamerą do prezydenckiego pałacu, by dowiedzieć się, co pan miał na myśli, mówiąc, że ideologia LGBT jest gorsza od komunistycznej indoktrynacji. Zgodzi się pan na taki wywiad?" – zaproponował Dudzie dziennikarz.