Bogusław Linda jako glina (nie)doskonały. "Paradoks" – paradoksalnie dobry polski serial
Bogusz Dawidowicz
14 września 2012, 12:15·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 14 września 2012, 12:15Po nieudanym "Komisarzu Alexie", TVP postawiło na "Paradoks" – rasowy kryminał, który podtrzymuje wiarę w niegłupią telewizyjną rozrywkę. Albo przynajmniej w seriale sensacyjne TVP.
Telewizja publiczna od lat znajduje się w ogniu mniej lub bardziej zasłużonej krytyki. Pojawiają się liczne oskarżenia o produkcję bezwartościowego chłamu w postaci tandetnych programów rozrywkowych i miernych oper mydlanych. Trudno obalić te zarzuty, ale też warto dostrzec, że państwowe kanały wciąż potrafią dostarczyć widowiska przewyższające to, co ma do zaoferowania prywatna konkurencja.
Najlepszym na to przykładem mogą być znakomite seriale przybliżające w atrakcyjnej formie działalność organów ścigania, zrealizowane dla TVP w ostatnich latach , tj. „Glinę” Władysława Pasikowskiego oraz „Pitbulla” Patryka Vegi. Odpowiedzią Polsatu była fatalnie zagrana i zrealizowana „Fala zbrodni”. TVN zaś uraczył nas uroczą „kolorowanką” zatytułowaną „Kryminalni”.
Tegoroczna premiera „Komisarza Alexa” emitowanego w „jedynce” mogła zwiastować, że TVP nieuchronnie obniża loty nawet w dziedzinie sensacyjnych przedsięwzięć kręconych na potrzeby
małego ekranu. Na szczęście nadawany w „dwójce” od 6 września „Paradoks”, zdaje się temu przeczyć.
„Paradoks” to rasowy kryminał, którego największą siłą jest Bogusław Linda, wcielający się w rolę inspektora Komendy Głównej policji – Marka Kaszowskiego. Inspektor Kaszowski jest wyjątkowo bezczelnym, cynicznym twardzielem o własnym kodeksie honorowym. Linda nie wychodzi więc poza swoje sprawdzone emploi, tym nie mniej robi to z taką wprawą i specyficznym wdziękiem, że trudno nie doceniać jego aktorskiego kunsztu.
Motorem napędowym akcji ukazanej na ekranie uczyniono działalność z pozoru zasadniczej podkomisarz Joanny Majewskiej (Anna Grycewicz), przysłanej do Komendy Głównej z Biura Służby Wewnętrznej. Majewska sprawdzając akta dawnych spraw Kaszowskiego, ma de facto za zadanie znaleźć na niego haka. Pomiędzy panią podkomisarz, a Kaszowskim szybko dochodzi do spięć, ale też delikatnie zarysowuje się wzajemna fascynacja. Po dwóch pierwszych odcinkach można śmiało powiedzieć, że w przyszłości nabierze specyfiki o naturze erotycznej.
„Paradoks” zasługuje na pochwały za naprawdę niezłą, szczególnie na tle innych polskich seriali fabułę, a przede wszystkim świetne, iskrzące dowcipem dialogi. Za reżyserię odpowiadają utalentowani twórcy młodego pokolenia – Borys Lankosz („Rewers”) oraz Grzegorz Zgliński („Wymyk”) Scenariusz napisał Igor Brejdygant ( "Palimpsest"). Od strony formalnej i merytorycznej da się odczuć wpływ anglosaskich kryminałów. Zrezygnowano z linearnej struktury narracji oraz chronologii, racząc nas licznymi retrospekcjami z kontrowersyjnej działalności Kaszowskiego. Cieszą również klimatyczne ujęcia Warszawy. Dalekie od cukierkowej idylli pokazywanej w „Magdzie M.”, przedstawiające za to naszą stolicę jako tajemnicze i intrygujące miejsce. Przyczepić się należy jednak do tradycyjnie nienajlepszego w polskich filmach udźwiękowienia.
Pierwsze dwa odcinki sugerują, że na schematyczność i rutynę nie powinniśmy raczej narzekać. Twórcy zdążyli nas już uraczyć tak odmiennymi sprawami jak poszukiwanie seryjnego mordercy, polującego na naiwne kobiety w Internecie, czy zabójstwa ze Służbami Wojskowymi w tle.
Co jest jednym z najważniejszych elementów składowych dobrego serialu? Wielbiciele dr. House’a powiedzieliby zapewne, że intrygujący, wymykający się wszelkim schematom główny bohater. Marek Kaszowski może nie jest aż tak nietuzinkowy, ale jego temperament, inteligencja, poczucie humoru i sposób działania daleki od wzorcowej etyki, dodatkowo poparte charyzmą i fizjonomią Lindy, powinny mu pomoc zebrać szereg zwolenników zasiadających przed małym ekranem w czwartkowe wieczory.