Nowe ramówki nie przyniosły zaskoczenia. Będą seriale, fantastyczne teleturnieje i obowiązkowo gadające głowy. Literatura, film i sztuka, niestety, nie dostały się na czerwony dywan. Z roku na rok ambitnych programów jest coraz mniej. Zobacz subiektywny przegląd programów kulturalnych – tych, które w telewizji się jeszcze ostały.
Polowanie na kulturę zaczęłam od przejrzenia internetowych programów telewizyjnych. Można je przeglądać na kilka sposobów, wybierając hasła „sport”, „rozrywka”, „erotyka”, albo „najpopularniejsze” czy „najlepsze”. Kultury brak.
Szukać więc trzeba na piechotę. Śledzić strona po stronie, godzina po godzinie. Po kilku chwilach wyłania się pierwsza zasada: nie warto szukać w ciągu dnia. Kulturalni ludzie to, w zależności od upodobań, sowy albo ranne ptaszki. Programy o książkach, muzyce i filmie serwowane są w erotycznych porach. Widocznie ludzie, którzy oglądają telewizję w nocy, dzielą się na zainteresowanych erotyką bądź kulturą.
Naga Gretkowska
Z małym wyjątkiem. W tygodniu, wieczorową porą, na TVP Kultura nadawany jest program „Nocne czytanie w wannie”, w którym, czasem nawet rozebrani, pisarze leżąc w wannie czytają swoje dzieła. Szczególnie polecam odcinek z nagą Manuelą Gretkowską w pianie. Przyciąga wzrok. Niestety, trudno skupić się na książce, którą czyta. Trudno więc powiedzieć czy jest to program kulturalny, czy para dokumentalny.
Podobne wątpliwości budzi "Qadrans Kultury", który jako jeden z nielicznych pokazywany jest w ludzkiej porze. Bardziej jednak od „kulturalny” pasuje do niego przymiotnik „informacyjny”. Na stronie program jest reklamowany jako „codzienna dawka kultury”. W rzeczywistości jest dziwnym tworem, który w skrótowy sposób przelatuje po wszystkich wydarzeniach w mieście. Trochę taki „mówiony repertuar”, który o wszystkich tematach potrafi opowiedzieć w pięciu zgrabnych zdaniach.
TVP przoduje
Telewizji Polskiej nie można jednak krytykować. Przynajmniej podejmuje ona próbę emisji ambitnych programów. Czego nie można powiedzieć o prywatnej telewizji, która już dawno temu zrezygnowała z kultury. Chyba, że za program kulturalny uzna się "Magiel Towarzyski", tak jak sugeruje mi strona "Tele Tygodnia". Trudno mi jednak zrozumieć, co dwójka dziennikarzy przeglądająca szmatławą prasę ma wspólnego chociażby z Magazynem Filmowym Raczka. Jak dla mnie niewiele.
Drugim strzałem kulturalnym "Tele Tygodnia" jest "Drugie śniadanie mistrzów", które można oglądać w TVN24. Program prowadzony przez Marcina Mellera rzeczywiście ma coś wspólnego z kulturą – są do niego zapraszani kulturalni ludzie. Szkoda tylko, że tematy, na które rozmawiają goście, niewiele z nią łączy. Jedynym kulturalnym akcentem jest zakończenie programu, kiedy to goście polecają książki. O ile starczy czasu. Zwykle nie starcza. Cóż, przynajmniej się starają.
Odstrasza słabe wykonanie
Starań nie brakuje też autorom dwóch najpotężniejszych kulturalnych programów, które można zobaczyć na "dwójce". „Kultura, głupcze” i „Wszystko o kulturze” to poważni gracze. Programy robione są z rozmachem. Jeśli już opowiadać o festiwalu w Edenburgu, to tylko będąc na miejscu, jeżeli dyskutować o szkolnictwie – to tylko z Pink Floydami w tle. Do tego jeszcze jakaś sonda uliczna i coś zabawnego „żeby się działo”. Choć tematy, które poruszają oba programy, są bardzo ważne i zwykle ciekawe, to forma odbiega od ideału. Oglądając je, trudno zdecydować na czym tak naprawdę zależało realizatorom: efekcie czy treści?
Podobne refleksje naszły mnie po obejrzeniu "Kulturalni PL", które łączy w sobie stolikowe dyskusje z telewizyjnym show. Trochę pośpiewa Jacek Cygan, Jarosław Kret opowie o swojej nowej książce, przemyci się jakiś profesor, wytnie się kilka zdań od eksperta. Całość tworzy dość niestrawny koktajl, który na siłę próbuje nam wmówić, że "kultura jest sexy", mimo, że wszyscy dobrze wiemy, że nie jest.
Kultura bowiem nie będzie nigdy tak przebojowa jak "Mam talent" i raczej nie przyciągnie tylu widzów co "Taniec z gwiazdami". Trzeba to zrozumieć, a potem można robić program. Tę prawdę zrozumieli chyba autorzy "Tygodnika kulturalnego", który jest najlepszą propozycją tego typu. Kilku młodych krytyków, świeże tematy i absolutny brak strachu przed wypowiadaniem skrajnych opinii. Niby wszyscy siedzą nudno przy stole i gadają, ale jakoś nie można się od tego oderwać. Czyżby więc przyszłością telewizji był powrót do źródeł i prostoty?