
REKLAMA
Słyszała już pani o akcji "Bitwa o wozy"?
Oczywiście. To jest ciekawe, tym bardziej, że kilka lat temu nasza gmina mogła pochwalić się rekordową frekwencją. Można powiedzieć, że teraz światełko się zaświeciło (śmiech).
Będzie pani specjalnie zachęcać mieszkańców, by poszli na wybory?
To zadanie sołtysów, by przypominać o obywatelskiej postawie, czyli wzięciu udziału w głosowaniu. Ja jestem bezpartyjna i nie ma u nas nagabywań. Nie robimy żadnych spotkań, a banery wywieszają wszyscy startujący kandydaci.
Wartość jednego wozu od MSWiA ma wynosić 800 tys. zł. To jest duży koszt dla takiej gminy jak Ustronie Morskie?
To duże pieniądze, ale my w ubiegłym roku jeden taki samochód otrzymaliśmy. Składało się na to wiele osób, darczyńców, dołożyły się Lasy Państwowe. I tak uzbieraliśmy na wóz za prawie 900 tys. zł. To duży pojazd, który teraz nam służy. W naszej gminie jest dużo wypadków, podpaleń traw, więc to była potrzebna inwestycja. Jeszcze doposażyliśmy go dodatkowo z własnych środków.
Czyli nowy wóz strażacki w gminie już się nie przyda?
Mamy trzy ochotnicze jednostki, więc oczywiście, że się przyda.
"Bitwa o wozy" to rzeczywiście dobry pomysł, by zmobilizować wyborców? Niektórzy twierdzą, że rząd powinien zakupić je dla gmin, które naprawdę ich potrzebują.
To jest motywująca akcja, by iść na wybory. Rzeczywiście może się złożyć tak, że jakaś gmina się zmobilizuje i w końcu dostanie wóz strażacki, chociaż w innych miejscach być może jest bardziej potrzebny. Z tego na początku nie zdawałam sobie sprawy. Ale z drugiej strony w każdej gminie w Polsce chodzi o wysoką frekwencję.
Może w ten sposób PiS chce pozyskać nowych wyborców dla Andrzeja Dudy?
W takim razie trzeba PiS-owi przypisać wszystko. Trzynasta emerytura, 500+ na każde dziecko. To też można określać jak chęć zyskania poparcia. Z wozami strażackimi nie pomyślałam o tym, że ktoś kogoś chce przekupić. Myślę, że rozsądek przewyższy i to nie pójdzie w tę stronę. Ponadto w naszej części kraju zawsze większym poparciem cieszyła się PO.
Czyli teraz w gminie wielka mobilizacja, by powtórzyć frekwencyjny rekord?
Myślę, że nic nie da takie podejście, by wszystkich siłą namawiać na głosowanie. Znając naszych mieszkańców, jak dowiedzą się o tej akcji, to przyjdą sami. Nie trzeba ich będzie wyciągać za uszy. A czy powtórzymy dobry wynik? Wszystko jest możliwe. Mamy około 600 osób dopisanych do listy i ta liczba ciągle rośnie. Nie wiemy jednak, jak to ostatecznie wpłynie na frekwencję.