
– Głęboko wierzę w to, że prezydent Duda jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu – mówi jeden z rozmówców naTemat, który postanowił wyrazić swoje poparcie dla konkretnego kandydata na prezydenta nie tylko stawiając krzyżyk przy jego nazwisku na karcie do głosowania, ale także poprzez zawieszenie wyborczego plakatu na swoim płocie.
REKLAMA
Ten kandydat jest najlepszy dla Polski
– To, co powiem, będzie brzmiało patetycznie i mało wiarygodnie, ale będzie to prawda. Chodzi o moje przekonania. Głęboko wierzę w to, że prezydent Duda jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Wiem, że każdy ma prawo do swojej opinii politycznej, ale takie jest moje zdanie i dlatego to zrobiłem – mówi przedsiębiorca z Warmii i Mazur Krzysztof Kamiński.Rozmówca naTemat jest przekonany, że podobne intencje przyświecają innym. Trudno mu wyobrazić, że ktoś manifestowałby swoje poglądy polityczne, wewnętrzne przekonania, dla pieniędzy lub z zupełnie innych powodów.
– Nie wstydzę się tego i chcę manifestować moje przekonania. Chcę także przekonywać do nich innych, ale w merytorycznej dyskusji. Niestety dzisiaj częściej spotykamy się z chamską i bezczelną wymianą uszczypliwości i obrażaniem dyskutantów. Dotyczy to ludzi związanych z każdą ze stron sceny politycznej. To są działania nieakceptowalne, które niszczą kulturę polityczną i społeczne więzi – podkreśla Kamiński.
Dodaje też, że często rozmawia np. na Facebooku również z krytykami prezydenta Andrzeja Dudy. – Staram się to robić w sposób merytoryczny i kulturalny, nie używam argumentów ad personam, nie używam argumentów chamskich. Stawiam na merytoryczną rozmowę. Jestem przekonany, że ten kandydat jest najlepszy dla Polski. Zauważa też, że obecnie więcej osób głośno mówi o swoich poglądach i otwarcie wyraża swoje poparcie dla konkretnego kandydata.
– To dowód na to, że mamy pluralistyczne i demokratyczne społeczeństwo. Jedyne o co trzeba walczyć, to o kulturę polityczną. I to powinny robić wszystkie media, od lewej do prawej, a jak wiemy nie zawsze tak się dzieje. Jest przyzwolenie na chamstwo i wulgaryzmy – zaznacza.
Spotykam się zwłaszcza z niemiłymi reakcjami
Krzysztof Błądziński także wspiera w tej kampanii Andrzeja Dudę. Jest radnym w gminie, ale jak mówi, nie należy do żadnej partii, nie jest też działaczem politycznym – choć w przeszłości był związany ze Stowarzyszeniem "Kukiz’15" – jednak to Prawo i Sprawiedliwość dało i daje mu najwięcej wsparcia.– Kiedy zwracam się do osób z naszego regionu, czyli z Dolnego Śląska, które należą do Prawa i Sprawiedliwości, to zawsze otrzymuję od nich pomoc, nie mają z tym najmniejszego problemy, dlatego i ja ich wspieram – mówi.
Kiedy pytam czy w związku z tym, że tak otwarcie eksponuje poglądy, nie spotyka się z nieprzyjemnościami, odpowiada, że dzieje się tak bardzo często.
– Spotykam się zwłaszcza z niemiłymi reakcjami. Miejscowość, w której mieszkam, jest bardziej lewicowa. Zwłaszcza na portalach społecznościowych dostaję nieprzyjemne wiadomości, ktoś obrzuca mnie wyzwiskami... – dodaje.
Mamy szansę mieć wreszcie normalnego prezydenta
O swoich motywacjach zgodziła się nam powiedzieć także jedna z mieszkanek Warszawy, która baner wyborczy Rafała Trzaskowskiego umieściła na swoim balkonie. Kobieta zdecydowała się na taki krok, bo chce wspomóc swojego kandydata.– Jestem dumna, że mamy szansę mieć wreszcie normalnego prezydenta. Chcę mieć wkład w jego kampanię, wspieram jego kandydaturę. Nie chcę wstydzić się za granicą, że jestem z Polski i że "moim" prezydentem jest Duda. Przez występy naszego obecnego prezydenta nasz kraj jest kojarzony z łamaniem prawa, totalitaryzmem, a prezydent jest jedynie "długopisem" – mówi nasza rozmówczyni.
Jestem z niego dumna i kibicuję mu bardzo
Katarzyna Tomczyk, która zdecydowała się na powieszenie na swoim płocie plakatu wyborczego Szymona Hołowni, zaznacza, że to pierwsze wybory, gdy jest tak zaangażowana.– Nigdy przed wyborami nic nie wiedziałam, nie czułam takiej potrzeby. Może był też wstyd, ale przede wszystkim nigdy nie byłam za żadnym kandydatem tak na 100 proc. Na takiego kandydata czekałam. Jest profesjonalny, daje z siebie 150 proc., jest przygotowany na każde pytanie, jako pierwszy złożył naprawdę przemyślany program. Jak mogłam nie wywiesić baneru takiego kandydata? Jestem z niego dumna i kibicuję mu bardzo – deklaruje.
Katarzyna mówi, że powodu takiego manifestowania poparcia kandydata na prezydenta nie spotkała się z nieprzychylnymi komentarzami. – Wręcz przeciwnie jest to powód do wymiany uśmiechu z przechodniami. Z hejtem spotykam się na Facebooku, ale tylko ze strony zwolenników PIS i PO, i ze strony strajku kobiet. co mnie bardzo smuci. Do wyborów ograniczam kontakt z osobami które są w tym czasie nadgorliwe, wręcz agresywne – twierdzi Katarzyna.
Miałem przyjemność podać mu rękę
Maciej Czajkowski przyznaje, że jeszcze w marcu Szymon Hołownia był dla niego "gościem z telewizji", który prowadził "Mam talent". – I nic poza tym. Potem przypadkiem trafiłem na jego live, który włączył mi się mimochodem na Facebooku. Posłuchałem chwilę i stwierdziłem, że z wieloma rzeczami się zgadzam. Chłop ma gadane i to trzeba mu przyznać. Potem potoczyło się szybko, oglądałem każdy live, dołączenie do społeczności, a nawet ostatnio miałem przyjemność podać mu rękę – przyznaje nasz rozmówca.Dodaje też, że zwyczajnie ma dość wojny PO i PiS, a kandydaci tych partii do niego nie przemawiają. Nasz rozmówca także podkreśla, że nie wstydzi się swoich poglądów, bo też czuje, że "w końcu w Polsce może się coś zmienić".
– Od początku polubiłem Szymona za jego żart, ciekawe opowieści, czy opanowanie. Potrafił ze spokojem czytać niepochlebne komentarze na swój temat, był opanowany, gdy chodziło nawet o jego żonę i córkę. Ja niestety jestem zbyt porywczy i za każdy atak na moich bliskich odpowiadam atakiem. Za to opanowanie szanuje go jeszcze bardziej – podkreśla.
Maciej Czajkowski na ósmym piętrze w jednym z olsztyńskich wieżowców, dlatego też wywieszenie tam plakatu nie miałoby sensu. Umieścił naklejkę na samochodzie i plakat na szybie.
– Chętnie wieszam banery, mam naklejkę na samochodzie, udzielam się w mediach społecznościowych po to, aby więcej osób było świadomych, że w ogóle istnieje ktoś taki jak Szymon Hołownia. Niestety jeśli chcemy zakończyć wojnę PO i PiS to musimy sprawić, żeby jak najwięcej osób przekonało się na własnej skórze, że może być ktoś, kto ma ciekawą wizję Polski i szanuje każdego np. kobiety, niepełnosprawnych, zwraca też uwagę na krzywdę zwierząt – przekonuje Maciej.
Jestem świadomym Polakiem
Kandydatem, którego popiera nasz kolejny rozmówca jest Władysław Kosiniak-Kamysz. Rafał Kiersikowski umieścił jego plakat wyborczy na swojej posesji, bo jest to zgodne z jego poglądami. – Trzeba mieć przekonania. Wieszam plakat kandydata, którego popieram, któremu ufam. Tak samo wywieszam polską flagę 2 maja... – wyjaśnia. On także spotyka się z "docinkami" z tego powodu.– Na mojej ulicy tylko ja mam baner powieszony, bo sąsiedzi, kiedy z nimi rozmawiam, przyznają, że się wstydzą. Mówią, że nie chcą być kojarzeni z żadną partią. Mi to nie przeszkadza, bo traktuję to jako obywatelski obowiązek. Idę na wybory, więc nie wstydzę się poglądów. Jestem świadomym Polakiem – podkreśla.
Rafał Kiersikowski aktywnie uczestniczy w kampaniach wyborczych od 15 lat. Poza tym, że wiesza banery wyborcze na swoim domu, to namawia do takiego wsparcia także innych. Jest socjologiem z wykształcenia, więc dzieli się z nami swoimi analizami.
Jak przyznaje, inaczej wygląda sytuacja, kiedy chce się powiesić wyborczy baner w dużym mieście, inaczej w mniejszych miasteczkach, a jeszcze inaczej gdy chodzi o sołectwa. – Kiedy jeżdżę i pytam czy mogę powiesić plakat, to w sołectwach pytają czyj. Preferencje polityczne są tam bardzo zauważalne i raczej nikt nie chce, żeby mu płacić. W takich naprawdę małych miejscowościach, jeśli wisi plakat wyborczy np. Andrzeja Dudy, to nie powiesi się tam Biedronia, bo jest skrajnie lewicowy. Nikt na to nie pozwoli. Wśród mieszkańców jest lider, który narzuca narrację np. Sołtys. Rzadko zdarzają się tam podziały – wyjaśnia.
Zmienia się to, gdy nasz rozmówca próbuje przekonać do powieszenia baneru kogoś, kto mieszka w miejscowości do 30 tys. – W każdej grupie politycznej są tzw. łowcy miejsc, którzy szukają bardzo dobrze widocznych przestrzeni. Jeśli się taką znajdzie, to najczęściej umieszcza się tam baner dzięki znajomym, z ich polecenia, albo po prostu podpisuje się umowę i daje się za to średnio 50 zł. Zdarza się też oczywiście, że ktoś się zgadza tak po prostu, bo jest to zgodne z jego poglądami – podkreśla Kiersikowski.
Silnie utożsamiają się z kandydatem
– Wyglądam teraz przez okno w urzędzie i mam przed sobą płot na którym jest sześć wyborczych plakatów. Wiszą na ogrodzeniu prywatnego budynku, którego właściciela zresztą znam. On ma określone poglądy polityczne, ale z mnogości tej oferty, nikt nie dowie się jakie. To jest trochę takie ich przykrycie. Powiedział kiedyś, że jednemu kandydatowi nie udostępniłby ogrodzenia, ale jak będzie więcej niż jeden to proszę bardzo – opowiada socjolog i burmistrz gminy Miłakowo dr Krzysztof Szulborski.Jego zdaniem są to najbarwniejsze wybory od dawna. Zarówno pod względem kandydatów, jak i liczby i różnorodności materiałów wyborczych, które ludzie coraz śmielej i częściej wieszają choćby na swoich posesjach. Sztaby szukają atrakcyjnych, eksponowanych miejsc, ale wiele osób po prostu silnie utożsamia się ze swoim kandydatem.
– W tych wyborach moją uwagę najbardziej przykuł widok plakatu wyborczego na jednym z elbląskich osiedli, na balkonie. Był to plakat "Mój kandydat Szymon Hołownia". To dało mi do myślenia, ludzie chcą pokazać sąsiadom: Nie bójcie się, ja mam odwagę powiedzieć "mój kandydat", więc i wy możecie dać taki sygnał – zauważa rozmówca naTemat.
Socjolog podkreśla także, że widać dużą zmianę, bo bardzo długo wydawało się, że w Polsce nie ma wyznawców PiS-u. – Prawo i Sprawiedliwość było taką niszową partią, która miała przedstawicieli, ale w gronie znajomych trudno było znaleźć ludzi, którzy opowiadaliby się za PiS-em, poza działaczami partyjnymi. Wtedy odważenie się powieszenia plakatu PiS-u było też trochę wyczynem. Porównując to do dzisiejszej sytuacji, jesteśmy trochę na drugim biegunie. W poprzednich wyborach PiS zdominował wszystko. U mnie w gminie wydawało się, że nie ma innych partii – mówi dr Krzysztof Szulborski.
