Przeżyć cały miesiąc za kwotę 50 zł, czyli za 1.66 zł dziennie – takiego wyzwania podjął się student politechniki w jednym z większych polskich miast (nie chce o sobie powiedzieć nic więcej). W rozmowie z naTemat opowiada, że to protest przeciwko pustym kieszeniom Polaków i marnotrawieniu jedzenia, a wyzwanie dzień po dniu dokumentuje na swoim blogu.
Na szczęście jeszcze nie. Pewnie to dlatego, ze mam sporo czasu i po prostu zapominam, że muszę coś zjeść. Kupiłem dzisiaj kilogram marchewek. Posłużą jako dobra przekąska.
Wyjaśnijmy, jest pan autorem bloga przezycza50.pl, na którym opisuje pan przebieg eksperymentu. Cel, przeżyć miesiąc wydając jedyne 50 złotych. Po co to panu? Skąd ten pomysł?
Na powstanie przezycza50.pl wpłynęło kilka rzeczy. Jedna z nich to na pewno fakt, że przedtem zdarzało mi się kupować dość sporo żywności, której nie potrzebowałem. Lądowała w koszu, co było zwykłym marnotrawstwem. Może po zakończeniu całego eksperymentu, gdy wrócę do "normalnego" odżywania, moje zakupy będą bardziej racjonalne. Kolejna rzecz to sytuacja ekonomiczna w Polsce. Sam nie mogę narzekać na zarobki, ale jest wielu takich, dla których każda złotówka liczy się w domowym budżecie.
Czytaj także: Nie jedzą, nie piją, odżywiają się powietrzem i wzywają: „wznieś się ponad iluzję świata!”. Bretarianie są wśród nas
To protest przeciwko pustym kieszeniom części Polaków?
Denerwuje mnie to, że w innych krajach Europy Zachodniej pensja minimalna wystarcza na przeżycie miesiąca w komfortowych warunkach, a przy odrobinie szczęścia można nawet zrobić jakieś oszczędności, co w Polsce przy minimalnej jest praktycznie niemożliwe.
Minęły cztery dni eksperymentu. Co pan zjadł przez ten czas i ile wydał?
Przez pierwsze dni starałem się korzystać z zapasów, które miałem w kuchni, czyli mleko, płatki, pasztet i jajka. Jak na razie jedynymi rzeczami, które zjadłem, a kupiłem już po rozpoczęciu wyzwania, to chleb, dwie parówki i bułka. Zresztą czytelnikom bloga napisałem, co w chwili rozpoczęcia eksperymentu znajduje się w mojej kuchni. Część zresztą zarzucała mi, że to nieuczciwe, skoro już na samym początku mam produkty, ale przecież czystym marnotrawstwem byłoby też wyrzucenie tego, co miałem już wcześniej.
Dowiedział się pan już, co jeść, by w ciągu tego miesiąca nie umrzeć z głodu, a jednocześnie wydać jak najmniej?
Z tym mam największy problem. Wcześniej jadłem głównie w fast foodach, więc przerzucenie się na tryb oszczędzania to dodatkowe wyzwanie. Już moje pierwsze zakupy zostały skrytykowane przez czytelników bloga. I pewnie słusznie. To oni są inspiracją i ich rady okazują się przydatne. Dzisiaj przykładowo dzięki radzie jednego z moich czytelników kupiłem kilka kilogramów mąki, z której powinno się dać zrobić jakieś pożywne jedzenie.
Po czterech dniach nie czuję jakiejś większej zmiany. Może jedynie piję więcej wody, zamiast coli. Pewnie z czasem pojawią się jakieś drastycznie zmiany i to będzie tak naprawdę decydujący moment dla tej mojej akcji. Jak się uda przetrwać, potem pójdzie z górki.
Zdążył pan schudnąć przez te cztery dni?
Trochę, ale różnica w wadze jest mała. Jeśli po dwóch tygodniach okaże się, że zrzuciłem dużo, dopiero się zacznę martwić.
Nasz rozmówca nie chciał ujawnić swoich danych osobowych. Swoje wyzwanie relacjonuje dzień po dniu na www.przezycza50.pl. CZYTAJ WIĘCEJ