Choć wielu nie wróży parom, które zdecydowały się na szybki ślub, świetlanej przyszłości, to są związki, które dają pstryczka w nos takim niedowiarkom. O tym, że nie ma tu żadnych reguł mówią nam ludzie, którzy zdecydowali się na szybkie powiedzenie sobie "tak" przed ołtarzem.
Ona miała 24 lata, on 22. Poznali się w sylwestrową noc. Osiem miesięcy później stanęli na ślubnym kobiercu i przysięgali, że nie opuszczą się aż do śmierci. Na razie tej obietnicy dotrzymują. Od dnia ślubu minęły już 34 lata.
– Oświadczył mi się w Wielkanoc. Powiedziałam, że się zgadzam dopiero po tygodniu. Nie miałam wątpliwości ani żadnych obaw, ale chciałam wziąć go na przetrzymanie... – żartuje Iwona.
Po zmówinach rodziców rozpoczęły się przygotowania do wesela. Wtedy na ślub kościelny trzeba było czekać trzy miesiące. Być może dlatego nie zdecydowali się go wziąć jeszcze wcześniej. – Niektórzy myśleli, że jestem w ciąży, skoro tak szybko bierzemy ślub, ale pierwszą córkę urodziłam dopiero dwa lata później – mówi rozmówczyni naTemat.
Iwona i jej mąż (przynajmniej taką nadzieję ma kobieta) nigdy nie żałowali tej decyzji. Jak w każdym związku i u nich zdarzały się wzloty i upadki, ale zawsze mogli na siebie liczyć. – Bywało naprawdę różnie. Były i choroby, i finansowe dołki, i awantury, ale naprawdę nigdy nie pomyślałam, że przed laty podjęliśmy złą decyzję. Wychowaliśmy dwie córki i dziś nadal mamy o czym rozmawiać, pijąc kawę na balkonie – zaznacza kobieta.
Iwona dodaje też, że nie sądzi, aby w takich kwestiach istniały jakiekolwiek reguły. Jeśli ludzie czują, że chcą być ze sobą, szanują się i wspierają, to "nie ma większej filozofii".
Powód był typowy...
– W moim przypadku powód był typowy... ciąża – zaczyna swoją opowieść Agnieszka. Ona i Czarek poznali się w szkole reklamy. – Czarek był bardzo przystojnym facetem, więc wydawało mi się, że się mną nie zainteresuje. Poza tym nie do końca był w moim typie. Ja jestem rockandrollowa, a on był taki... wypielęgnowany – wspomina nasza rozmówczyni.
Jednak zaczęli się spotykać i wszystko potoczyło się błyskawicznie. Agnieszka mówi, że wtedy czuła, że znalazła swoją wielką miłość. – Spotykaliśmy się 3 miesiące i nagle okazało się, że jestem w ciąży. I wtedy się zaczęło... Jego rodzina nie chciała dziecka, a moja rodzina mówiła, żeby nie brać ślubu, żebym była spokojna i że sobie poradzę – opowiada.
Rodzina chłopaka na początku jej nie akceptowała. Jak przyznaje kobieta, nie chcieli zaakceptować kaleki. Ich podejście do pewnych spraw było jednak bardzo tradycyjne i konserwatywne, jest dziecko w drodze, więc musi być i ślub.
– Urodziłam się z pewnymi wadami i po prostu moja teściowa nie chciała mnie w domu. Dużo w tamtym czasie przeszłam, ale później, kiedy zobaczyli, że mój tata ma kasę, to uparli się na ślub – przyznaje Agnieszka.
Pięć miesięcy, tyle czasy minęło od momentu, kiedy zaczęli się spotykać do dnia, kiedy składali przysięgę małżeńską. – Byliśmy młodzi, miałam 22 lata. Przed wejściem do urzędu spojrzałam na niego i zapytałam: ale jesteś tego pewien? A on odpowiedział: co mam nie być? Wtedy też przeszła mi przez głowę myśl, co ja robię. Uznałam jednak, że skoro powiedziałam A, to muszę powiedzieć i B – zaznacza.
Agnieszka naprawdę była zakochana. Dziś wie, że podejmowała decyzję pod wpływem chemii, którą to uczucie wytworzyło w jej organizmie. – To często odbywa się pod wpływem chemii. Są takie historie, że to wychodzi. Zawsze jest ryzyko, ale tu nie wyszło... – mówi rozmówczyni naTemat. Rozwód wzięli po 3 latach.
Wtedy, kiedy stała przed drzwiami Urzędu Stanu Cywilnego, wątpliwości w jej głowie pojawiły się nie po raz pierwszy. Już wcześniej wiedziała, że jej partner ma tendencje do oszukiwania i do agresji. Przebaczyła mu jednak, bo myślała, że może się zagubił.
– Niestety wszystkie te cechy szybko zintensyfikowały się w małżeństwie, więc nie było to zagubienie. W pewnym momencie okazało się, że nie mamy o czym rozmawiać. Okazało się też, że jest cwaniakiem i ta agresja... – wspomina Agnieszka.
Kobieta nie uważa jednak, że szybki ślub jest złym pomysłem. Wierzy w to, że są takie pary, które nawet gdy chemia się skończy są w stanie zbudować wspaniały związek, w którym ludzie się szanują i kochają.
Wcześnie tego nie czułem
Poznali się w lutym 2018 roku za pośrednictwem Tindera. Po tygodniu rozmów chcieli się spotkać na żywo. On mieszkał w Łodzi, ona w Warszawie. – Zaproponowałem, że przyjadę do stolicy, a Iza rzuciła, że możemy spotkać się w kawiarni Karma przy Placu Zbawiciela. Na miejscu byłem pierwszy i jak tylko ujrzałem, jak przekracza próg kawiarni i macha mi na powitanie, poczułem, że to jest ta jedyna. Pamiętam, że z wyszliśmy stamtąd, jako ostatni – wspomina Łukasz.
W czerwcu już jako paro pojechali na ślub i wesele kuzynki. Bawili się świetnie, a Łukasz mógł także poznać bliższą i dalszą rodzinę Izy. – W drodze powrotnej z wesela zaczęliśmy żartować, że teraz nasza kolej. W tej rozmowie rzuciłem, że w Celestynowie pod Warszawą jest piękny pałacyk, w którym możemy wyprawić wesele. Okazało się, że Iza już tam kiedyś była i bardzo jej się podobało. Dodałem, że fajnie byłoby wziąć ślub w wakacje, a Iza stwierdziła, że napisze do właścicieli i zobaczymy czy jest wolny termin – opowiada nasz rozmówca.
Podczas tamtej powrotnej do domu podróży ustalili też – ciągle żartując – że jeśli będzie jakiś wolny termin, to będzie to znak, że powinni to zrobić. Dwa dni później mieli już zarezerwowaną salę weselną. Założenie było takie: jeśli nadal będą się kochać do tego czasu, to biorą ślub.
– Oficjalnie oświadczyłem się Izie w grudniu podczas kolacji z okazji celebracji jej urodzin. Poszliśmy wtedy do restauracji, gdzie posiłki serwowane są w kompletnych ciemnościach, a gości obsługują osoby niewidome. W totalnym mroku przyklęknąłem na jedno kolano i poprosiłem Izę o rękę. Zgodziła się, przyjęła oświadczyny i pierścionek, który zobaczyła dopiero po wyjściu z restauracji – mówi Łukasz.
Ślub wzięli po 1,5 roku znajomości, w sierpniu 2019 roku, w kościele w Lasku Bielańskim. Kiedy pytam czy ktoś odradzał im taki krok, mówił, że to za wcześnie, że może warto lepiej się poznać, słyszę, że nie, bo po nich widać, że się kochają.
– Sami też nie mamy wątpliwości, że tak miało być. Zarówno Iza, jak i jak uważamy, że odpowiedni człowiek pojawił się w odpowiednim momencie życia każdego z nas. To oczywiście pewne uproszczenie, ale w poprzednich relacjach tego nie czułem, zawsze czegoś brakowało – podsumowuje mężczyzna.