– Uciekając od wirusa, trafiliśmy na inny rodzaj wirusa – mówi naTemat pochodzący ze Szwecji, ale mieszkający w Polsce reżyser Magnus von Horn. Jego ostatni film długometrażowy "Sweat" znalazł się w tegorocznej selekcji festiwalu w Cannes obok dzieł takich twórców jak Wes Anderson i Thomas Vinterberg. Nasz rozmówca nakręcił też krótkometrażówkę w ramach nietypowego "wyzwania" HBO.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
"W domu" to antologia 14 filmów, które miały uchwycić niezwykły moment - ludzkość w czasie pandemii koronawirusa. Oprócz restrykcji sanitarnych, każdemu z reżyserów narzucono kolejne ograniczenia: filmy miały dziać się tu i teraz, nie mogły trwać dłużej niż 10 minut i miały powstać w miesiąc.
W projekcie, który ma premierę 16 lipca na HBO i HBO GO, wzięli udział twórcy tacy jak: Jacek Borcuch, Andrzej Dragan, Krzysztof Garbaczewski, Renata Gąsiorowska, Magnus von Horn, Paweł Łoziński, Jan P. Matuszyński, Tomek Popakul, Jerzy Skolimowski, Krzysztof Skonieczny, Małgorzata Szumowska / Michał Englert, Mariusz Treliński, Anna Zamecka / Sung Rae Cho i Xawery Żuławski.
Rozmawiam z reżyserem jednej z krótkometrażówek - "Koronakiller" -Magnusem von Hornem. Jest autorem nagradzanego filmu "Intruz" (debiut w Cannes), oraz "Sweat", który dostał się na tegoroczny 73. Festiwal w Cannes, ale ze względu na panujące warunki, impreza nie odbyła się w tradycyjnej formie. Nie ogłaszano też zwycięzców. Co nie znaczy, że dzieło szwedzkiego reżysera nie powalczy o nagrody na innych imprezach - opatrzone prestiżową palmą.
Czy jesteś zawiedziony tym, że nie pospacerowałeś w tym roku po czerwonym dywanie w Cannes?
Jest mi bardziej przykro z powodu tego, że mój film nie został pokazany publiczności na dużym ekranie. Szkoda, że nie mogliśmy tego przeżyć razem z ekipą. Nie zmienia to faktu, że bardzo się cieszę z obecności na tegorocznym festiwalu, specjalny znaczek "oficjalnej selekcji Cannes 2020" pomaga w dystrybucji filmu. Tak, by mógł trafić do widza.
Czyli kiedy? Kinom bardzo trudno jest się rozkręcić po lockdownie, kiedy pandemia ciągle trwa.
Wszyscy żyjemy w niewiedzy. Chcemy puścić film, ale nie wiemy kiedy. Każdy przecież chce wrócić do kin – widzowie również. Jednak żaden plan lub strategia nie jest w stanie przewidzieć najbliższej przyszłości. Dlatego musimy improwizować. Chciałbym, by "Sweat" jak najszybciej trafił do repertuaru, ale to też nie jest zależne tylko od nas.
Tematyka "Sweat" jest bardzo aktualna i nośna, bo opowiada o trenerce fitness, a właściwie o influencerce. Co myślisz o takich osobach?
Jestem pełen miłości.
Co w takim razie w nim pokazujesz?
Trzy intensywne dni z życia influencerki. Musi zweryfikować tworzoną w internecie osobowość, po tym jak wypuszcza niezwykle emocjonalne film. Staje się viralem. W międzyczasie dociera do niej, że ma stalkera.
Niezwykle na czasie jest też twój film krótkometrażowy "Koronakiller". Jest częścią antologii HBO "W domu", która opowiada m.in. o pandemii. Chyba nie trzeba cię było mocno namawiać do wzięcia udziału w projekcie?
Uważam, że był to cudowny pomysł. Stymulował rynek, który nagle został bez pracy. Podobała mi się też forma, by nakręcić film tym, co mamy w domu. Nie mieliśmy więc żadnej ekipy ani tony sprzętu. Nie mogliśmy się więc schować za technologią. Przynajmniej ja tak odczytałem ten zamysł.
Twój film jest jednym z niewielu z fabułą – większość twórców postawiła na dokument lub osobistą ekspresję. Co ciebie zainspirowało?
To był efekt współpracy z parą aktorską – są małżeństwem również poza planem. Sebastian Pawlak to zawodowy aktor, a jego żona, Ania Frączak i ich córka dopiero debiutowały. Jesteśmy znajomymi, więc skontaktowałem się z nimi i opowiedziałem, że chce nakręcić film o rozstaniu w czasie pandemii.
Również i ja z moją rodziną mieszkaliśmy wtedy w małym mieszkaniu. W normalnych warunkach, to nie sprawia żadnego problemu. Jednak kiedy nie mogliśmy wychodzić, a dzieci nie mogły iść do szkoły, to wszyscy zaczynaliśmy w takich warunkach wariować. Uciekając od wirusa, trafiliśmy na inny rodzaj wirusa. Właśnie o tym miał być ten film. Następnie dostosowaliśmy scenariusz do rodziny Sebastiana i Ani.
Pomysł był taki, by film powstał przez Skype'a. Mnie nie było u nich w domu – kręciliśmy to w czasie największych obostrzeń. Wszystko nagrali za pośrednictwem kamerki w laptopie. To oni też ustawiali światło i mikrofon. Było to technicznie męczące, ale i ciekawe. Zgodnie z z regułami dogmy.
A coś oprócz tego kręcisz?
Tak, przygotowujemy kolejny film. Nakręcimy go za rok w Danii. Obecnie piszę scenariusz. To będzie "emocjonalny horror kostiumowy, ale nic więcej nie mogę zdradzić.
Uważasz, że kiedyś wrócimy do dawnej normalności?
Mam nadzieje, że nic już nie będzie takie samo, że czegoś się nauczymy. Boję się, że ludzie wrócą do dawnego stylu życia. Liczę jednak, że coś się zmieni, bo wtedy ta pandemia będzie miała jakieś znaczenie.