Rzeczniczka firmy Arriva zapewniła, że pomimo istniejącej luki prawnej utrudniającej identyfikowanie osób pod wpływem narkotyków, firma zamierza wprowadzić dodatkowe środki kontroli. – Rozpoczęliśmy badania wszystkich kierowców – poinformowała.
Nie milkną echa wczorajszego wypadku autobusu w Warszawie. W organizmie jego kierowcy stwierdzono obecność metamfetaminy. Jak ustalił RMF FM, zatrudniała go Arriva – ta sama firma, w której zatrudniony był Tomasz U., który pod wpływem narkotyków doprowadził do tragicznego wypadku na moście Grota-Roweckiego. Mężczyzna został zatrzymany.
Po wczorajszym wypadku miasto czasowo zawiesiło współpracę z tym przewoźnikiem.
Rzeczniczka firmy Joanna Parzniewska przesłała PAP oświadczenie, w którym zapewnia, że firma szanuje decyzję ratusza. Poinformowała też, że po ostatnich zdarzeniach Arriva zamierza wdrożyć w życie nowe procedury.
"Działając w poczuciu najwyższej odpowiedzialności za zdrowie i życie pasażerów, rozpoczęliśmy badania wszystkich kierowców zatrudnionych przez Arriva, pomimo istniejącej luki prawnej oraz nieuregulowanych kwestii kontroli kierowców przez przewoźników pod kątem stosowania środków odurzających" – czytamy w jej oświadczeniu.
Parzniewska napisała też, że Arriva zamierza wystąpić do ministerstwa z pismem "wskazującym na konieczność zmian prawnych w zakresie mechanizmów kontrolnych pracowników w transporcie publicznym". Już teraz w firmie mają zostać wprowadzone szkolenia w zakresie rozpoznawania oznak wpływu narkotyków.
Do wypadku doszło wczoraj przed południem na ulicy Klaudyny na warszawskich Bielanach. Autobus wjechał w zaparkowane wzdłuż jezdni samochody. Jedna osoba została ranna.