Japoński rząd ma odkupić od prywatnej rodziny trzy wysepki należące do archipelagu Senkaku. Chiny potraktowały to jako próbę ograniczenia ich suwerenności. Wywołało to poważny konflikt, który może się jeszcze zaostrzyć.
Japonia zapowiedziała, że wykupi trzy z pięciu wysepek Senkaku od chińskiej zamożnej rodziny. Każda z nich ma powierzchnię zaledwie kilkudziesięciu hektarów. Same Chiny nawet z nich nie korzystają, bo wynajmują je amerykańskim siłom zbrojnym do ćwiczeń.
Od razu wywołało to jednak sprzeciw Pekinu, który potraktował to jako atak na suwerenność Chin. Jak podaje Le Monde, chińskie władze oświadczyły, że "będą nieugięte w bronieniu każdego metra kwadratowego terytorium Chin". Ponadto, wyspy mają duże znaczenie strategiczne i gospodarcze, ponieważ morze dookoła jest bogate w ryby. Poza tym zawsze mogłoby się okazać, że wyspy są otoczone znaczącymi złożami surowców.
W ramach odzewu Chiny wysłały okręty marynarki wojennej do patrolowania okolic. Wyspy znajdują się niedaleko Tajwanu, który również ma roszczenia terytorialne dotyczące tych wysp.
Ludność chińska zareagowała na tę transakcję jeszcze ostrzej niż jej rząd. Sześciu Japończyków zostało pobitych w Szanghaju, setki ludzi protestowały przed ambasadą Japonii w Pekinie, w całym kraju zaczęto organizować marsze protestacyjne oraz bojkotować japońskie sklepy i produkty.
Chińczycy atakują nawet swoich rodaków, którzy używają japońskich produktów. Pewien świadek antyjapońskiej demonstracji powiedział BBC, że zniszczono mu aparat fotograficzny, bo był japońskiej marki. Widział, jak demonstranci zatrzymują przypadkowych kierowców japońskich samochodów i je palą. Chińskie władze nie zareagowały na te akty wandalizmu.
– Domagamy się od Chin, aby zadbały o bezpieczeństwo japońskich obywateli – powiedział Yokishito Noda, premier Japonii. Póki co Chiny nie zareagowały na ten apel.
Pogorszenie się stosunków chińsko-japońskich nie jest w interesie żadnej z obu stron. Japonia jest czwartym partnerem handlowym Chin. Obniżenie poziomu wymiany handlowej dotknęłoby zarówno chińską, jak i japońską gospodarkę, a to właśnie sankcje gospodarcze mogłyby być pierwszym poważnym krokiem podjętym przez władze obu państw w związku z tym konfliktem.