Sezon biegowy bardzo powoli zbliża się ku końcowi. Dla wszystkich, którzy trenowali przez ostatnie miesiące to czas podsumowań i porównywania wyników. To także okazja do sprawdzenia, czy wiosenne zakupy sprzętu się opłaciły. Dziennikarz "Guardiana" przetestował kilka aplikacji dla biegaczy, które wykorzystują nadajniki GPS.
Adam Vaughan postawił sobie zadanie – przebiec londyński maraton w mniej niż 3 godziny. Do biegania postanowił zaprząc do pomocy technologię. Smartfonowe aplikacje miały mu pomóc osiągnąć wymarzony czas. Jak zapewnia dziennikarz widać efekty. Bardzo pomocne są programy, które narzucają takie tempo, by udało nam się pobić swój dotychczasowy rekord. Poza tym możliwość porównywania wyników z osiągnięciami znajomych motywuje do wytężonego wysiłku.
Poza tym tabela wyników doskonale motywuje do regularnych treningów – puste okienko będzie nam przez długi czas przypominało o lenistwie. Jednak autor zaznacza, że są spore różnice między poszczególnymi aplikacjami.
Jedna z najpopularniejszych, dostępna zarówno w internetowym sklepie Google'a, jak i Apple'a. Podstawowa wersja, pomimo, że darmowa, ma sporo funkcji. Pozwala na rywalizację ze znajomymi, publikowanie wyników na Facebooku czy Twitterze. Jej dużą zaletą jest automatyczne zatrzymywanie czasu, gdy GPS wykryje, że się zatrzymaliśmy. Jednak w ocenie Adam Vaughan'a strona internetowa aplikacji mogłaby być łatwiejsza w nawigacji.
Dziennikarzowi bardzo przypadły do gustu wskazówki treningowe udzielane głosem znanych sportowców czy celebrytów. Nike+ pozwala lepiej utrzymać tempo biegu niż inne programy. Zaletą jest też dobra współpraca z bazą muzyki na telefonie. W odróżnieniu od Endomondo, w Nike+ możemy wybierać, którym wynikiem podzielić się ze znajomymi na Facebooku. Dużą zaletą jest też możliwość skorygowania trasy, w przypadku pomyłki GPS. Niestety, gdy nie masz butów Nike, nie skorzystasz z tej aplikacji.
Choć wymyślona dla kolarzy, doskonale sprawdza się u biegaczy. Można rywalizować z innymi użytkownikami na wybranych fragmentach trasy motywuje znacznie lepiej niż tryb "pokonaj siebie" lub "wirtualny trener". Poza tym aplikacja jest łatwa w obsłudze. Jednak jej twórcy powinni popracować nad wskazówkami głosowymi – są bardzo łatwe do przeoczenia.
Choć strona internetowa jest bardzo rozbudowana, aplikacja na telefon nie ma zbyt wielu funkcji. Jednak największą wadą jest to, że Runkeeper wydłuża pokonany przez nas dystans o około 10 procent. Co za tym idzie nasze tempo jest lepsze niż w rzeczywistości. W ocenie Adama Vaughana interfejs aplikacji jest po prostu brzydki.
Jeśli nie odpowiada nam bieganie z telefonem przymocowanym do opaski naramiennej, możemy zainwestować w zegarek z systemem GPS. Choć produkt Nike jest ładny i prosty w obsłudze, GPS nie działa w nim zbyt dobrze. Zanim połączy się z satelitami, mija wieczność. Choć dobrze współpracuje z oprogramowaniem komputera, przeszkadza możliwość ładowania tylko przez złącze USB.
Narzędzie dla prawdziwych profesjonalistów. Wszystkie opcje związane z treningiem są świetnie dopracowane. Jednak nowość, jaką jest dotykowy ekran, nie ułatwia obsługi zegarka. Według dziennikarza "Guardiana" łatwiej jest zegarek obsługiwać Nike+, który ma staroświeckie guziki. Jednak w przeciwieństwie do konkurenta problemy z nawiązaniem łączności występują znacznie rzadziej. Jednak przesyłanie danych bezprzewodowo wymaga zamontowania w komputerze specjalnego odnośnika.