"Niektórym ludziom wydaje się, że jak się o czymś nie będzie mówić, to to przestanie istnieć - zniknie, rozpłynie się w powietrzu jak zły sen" - pisze publicystka Ewa Wanta. W ten sposób proponując, by na nowo zacząć mówić na poważnie o liberalizacji ustawy antyaborcyjnej
Zdaniem dziennikarki, dotychczasowe milczenie o problemie aborcji w Polsce "bywa głośniejsze i dobitniejsze niż słowa i wiele mówi o milczącym – o jego lękach, fobiach, kompleksach, często braku kompetencji, tchórzostwie czy konformizmie". Ewa Wanat uważa, że szczególnie ważne w tym przypadku było milczenie premiera Donalda Tuska goszczącego na ostatnim Kongresie Kobiet.
Szef rządu nie powiedział bowiem ani jednego słowa o tym, że Kongres od dawna domaga się liberalizacji przepisów ustawy o o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży. Od kiedy prawie 20 lat temu weszła w życie, ograniczyła ona bowiem możliwość decydowania kobiet o swoim życiu dopuszczając usunięcie ciąży tylko restrykcyjnie określonych okolicznościach.
Od dwóch dekad aborcja w Polsce jest możliwa tylko wówczas, gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej - ale tylko do chwili osiągnięcia przez płód zdolności do samodzielnego życia poza organizmem kobiety, a wszystko potwierdza lekarz. Koniecznie inny, niż przeprowadzający zabieg aborcyjny.
Podobnie usunięcie ciąży dopuszcza się, gdy badania prenatalne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu. Natomiast prokurator może dopuścić do aborcji, kiedy zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego.
Ósmym z dziesięciu postulatów IV Kongresu Kobiet było natomiast to, by Polki otrzymały "pełne prawo do decydowania o swoim życiu", przez co uczestniczki Kongresu rozumieją liberalizację ustawy aborcyjnej, refundowane in vitro, bezpłatną antykoncepcję i edukację seksualną w szkołach.
Wanat dodaje, że w jej opinii, tego typu przemilczenia w polityce są odbiciem tego, co dzieje się w społeczeństwie - osobistych konformizmów, które dziennikarka dostrzega u swoich sąsiadów, czy znajomych. "Milczymy o molestowaniu w naszym otoczeniu, o tym, że szef nas mobbinguje, że sąsiad bije żonę, że przyjaciel zarabia pieniądze na cudzej krzywdzie. Mówienie wymaga odwagi, a ona jest potrzebna bo od nazywania głośno problemów zaczyna się ich rozwiązywanie" - podsumowuje publicystka, wzywając do nacisku na polityków w tych kwestii.
Pewnie pan premier uznał, że jak nie zauważy tego postulatu, jak nie wymówi tych strasznych słów: liberalizacja ustawy antyaborcyjnej, in vitro, antykoncepcja, edukacja seksualna to po pierwsze na pewno nikt tego nie zauważy, a po drugie te niewygodne problemy staną się poprzez nie mówienie o nich mniejsze i nieistotne. Bardzo podobnie zachowała się minister edukacji Krystyna Szumilas w trakcie panelu edukacyjnego – na pytania o wychowanie seksualne w szkołach odpowiadała, że jest przecież wychowanie do życia w rodzinie – jakby to było to samo, jakby oczywistością było, że seksualność dotyczy tylko tych ludzi, którzy wzięli ślub i założyli rodzinę CZYTAJ WIĘCEJ