W graniczącym z Polską kraju morawsko-śląskim wykrywa się od 50 do 70 proc. dobowych zakażeń koronawirusem w Czechach. W większości z nich lekarze nie potrafią ustalić źródła pochodzenia wirusa. Dlatego władze postanowiły zaostrzyć obostrzenia i wprowadzić specjalne przepisy dla pracowników z Polski i Słowacji.
Od piątku w całym kraju morawsko-śląskim obowiązują nowe obostrzenia covidowe. Przede wszystkim władze wprowadziły limity podczas imprez masowych, które od teraz będą mogły się odbywać tylko przy udziale 100 osób. Ograniczenia te dotyczą także kąpielisk i basenów.
Zmianami objęto także kawiarnie, które mogą działać jedynie w godz. 8-23, oraz lokale gastronomiczne, w których przy jednym stole mogą siedzieć maksymalnie cztery osoby. Ponadto wrócił nakaz utrzymywania dwumetrowego odstępu oraz obowiązek noszenia maseczek we wszystkich środkach transportu.
Nowymi przepisami objęto także pracowników transgranicznych z Polski i Słowacji. Według portalu Irozhlas.cz traktowani są oni tam jako grupa podwyższonego ryzyka. Od teraz co dwa tygodnie muszą oni dostarczać negatywny wynik testu laboratoryjny PCR na obecność koronawirusa w organizmie.
Sytuacja w graniczącym z Polską regionie Czech jest poważna. Aż do 70 proc. dziennych zakażeń pochodzi właśnie stamtąd. Tylko w ciągu ostatniej doby w Czechach przybyło rekordowe 137 nowych przypadków SARS-CoV-2. Mało tego, lekarze nie mogą ustalić, skąd pochodzą poszczególne zakażenia.
Gdy u naszego południowego sąsiada zaostrzane są obostrzenia, polski rząd postanowił poluzować przepisy epidemiologiczne i podniósł limity liczby uczestników na koncertach, wydarzeniach sportowych i edukacyjnych.