27-letni Michał Ulewiński od miesiąca wędruje przez Polskę z 15-kilogramowym, drewnianym krzyżem na plecach. Jak podają katolickie media, modli się o nawrócenie narodu. W sobotę mężczyzna dotarł na Podhale. W poniedziałek ma wejść na Giewont. A potem chce iść dalej.
"Mówi, że robi to, by odpokutować za grzechy Polaków i modli się o nawrócenie tych, którzy odeszli od Boga" - pisał o nim portal Podhale24.pl, gdy po miesiącu wędrówki mężczyzna dotarł na Podhale.
On sam mówi na na nagraniu na YouTube: – Na ten krzyż położyłem wszystkie grzechy narodu polskiego i złączyłem je z ofiarą na krzyżu naszego Pana Jezusa Chrystusa, ofiarując to wszystko kochanemu Ojcu".
Z relacji mediów wynika, że Michał Ulewiński rozpoczął pielgrzymkę 24 czerwca w miejscowości Różaniec w woj. warmińsko-mazurskim i stamtąd przeszedł na południe. W poniedziałek ma wejść na Giewont, ale to nie będzie koniec jego podróży. Chce iść tak, by na mapie Polski zaznaczyć krzyż.
Z Podhala ma udać się do Gniezna, a potem do Sokółki. "Uczynię na Polsce znak krzyża. Wierzę, że wtedy Pan Bóg pobłogosławi naszej Ojczyźnie" - cytuje jego słowa Niedziela.pl.
Swoją pielgrzymkę Michał Ulewiński relacjonuje na Facebooku i w krótkich nagraniach na kanale YouTube "Państwo Boże". Opowiada, że ludzie pomagają mu nieść krzyż. "Kochani każdego dnia doświadczam coraz więcej dobroci. Pani Basia napisała, czy mam buty , żeby bezpiecznie wejść na Giewont, a Pan Przemek przywiózł mi te buty! Dostałem kilka propozycji noclegu, ale pierwsza była Pani Ewa i u niej spędzam dzisiejszą noc" - pisze na przykład w ostatnim poście.
Wielu komentujących mu kibicuje, inni odbierają pielgrzymkę zupełnie inaczej. Ale widać, że wzbudza ona także zainteresowanie za granicą.