Zerwanie zaręczyn to trudny moment dla par. Co dzieje się z pierścionkiem? Mówią nam kobiety, których narzeczeństwo nie skończyło się ślubem.
Zerwanie zaręczyn to trudny moment dla par. Co dzieje się z pierścionkiem? Mówią nam kobiety, których narzeczeństwo nie skończyło się ślubem. drz / Unsplash

Teoretycznie sytuacja powinna wyglądać tak: gdy zaręczyny zostają zerwane, kobieta sama proponuje oddanie pierścionka. Mężczyzna się opiera, ona naciska, on w końcu daje się przekonać. Tyle savoir–vivre. Ale życie bywa bardziej skomplikowane. Oto, co usłyszeliśmy od kobiet na pytanie, co zrobiły z pierścionkiem zaręczynowym, gdy narzeczeństwo kończy się rozstaniem.

REKLAMA

Błyskawiczny zwrot

Helena zaręczyła się z Kamilem gdy byli jeszcze na studiach. Po kilku miesiącach od wspólnego zamieszkania doszła do wniosku, że to jednak nie jest to. Nie było zdrady, nie było dramy – po prostu różnica charakterów. Wydarzenia sprzed ponad 10 lat wspomina tak, jakby działy się wczoraj.
– Pierścionek oddałam i już. Sama z siebie. Nie przyszło mi do głowy, że mogłabym postąpić inaczej. W końcu to ja zerwałam zaręczyny, a pierścionek swoje kosztował: był z białego złota, w oczku miał szafir i małe diamenty – tłumaczy. Zachowanie, które wydawało się jej oczywiste, było zaskoczeniem dla części jej znajomych. – Zwłaszcza koleżanki pukały się w czoło. Mówiły, że powinnam była sprzedać pierścionek i coś sobie za to kupić. Że to przecież był prezent, więc mogłam z nim zrobić co chcę. Ale to była też obietnica, której ja nie zamierzałam dotrzymać – mówi kobieta.
Z zupełnie innymi emocjami – nie poczuciem winy, ale wkurzeniem – pierścionek oddawała Angelika. – Kładąc go na stole powiedziałam "zrób sobie z nim co uważasz za słuszne". Do dzisiaj jestem z siebie dumna za bycie tak elokwentną i "dorosłą", bo cisnęło mi się wtedy na usta "wsadź se go w d*pę" – wspomina.
Zdarza się, że mężczyzna nie chce przyjąć z powrotem pierścionka. Tak było w przypadku byłego narzeczonego Sylwii. Biżuterię w końcu sprzedała. – Wystarczyło na pół pary szpilek Louboutin. Drugą połowę sfinansowałam ja. Buty miałam na sobie dwa razy. Są potwornie niewygodne – ocenia Sylwia.
Ala zwróciła byłemu narzeczonemu pierścionek bez namysłu, bo nie chciała by przywodził jej na myśl nieudany związek. – Oddałam przy zerwaniu. Dla mnie to byłoby przykre wspomnienie tego, że nie wyszło, a że był kupiony z jego własnych pieniędzy, to też nie chciałabym być mu cokolwiek dłużna – mówi.
O pierścionek upomniał się były narzeczony Zofii. W momencie zerwania była tak zdenerwowana, że nie była w stanie zdjąć biżuterii. – On wybiegł wściekły, a dzień czy dwa dni później napisał do mnie, że koniecznie mam mu oddać ten pierścionek, bo nie zamierza "marnować na mnie pieniędzy" i "nie po to wydał ponad 1 500 zł w Kruku, żeby mi to teraz zostawiać" – wspomina Zofia. Niedługo potem pierścionek powędrował w jego ręce. – Potem dowiedziałam się, że próbował go oddać w salonie, ale nie przyjęli zwrotu. Później poszedł do lombardu i tam sprzedał go za... 500 zł – wspomina kobieta.
To nie był pierwszy raz, gdy kwestia finansów stanęła między nimi na ostrzu noża. – Z natury lubił rozliczać się za wszystko co do złotówki. W czasie związku na każdym wyjeździe płaciliśmy za wszystko 50/50, łącznie z kosztami benzyny (samochód był jego i tylko on miał prawo jazdy). To było dla mnie okej do momentu, gdy chodziło o benzynę spalaną w trasie na urlop. Potem przyszedł etap, gdy zaczął wyliczać mi koszty benzyny za swoje dojazdy do mnie – po mieście. Mieszkaliśmy w dwóch różnych dzielnicach, w odległości około 10 km od siebie. Wtedy zapytałam, czy w związku z tym powinnam zacząć obciążać go połową kosztów za bilety komunikacji miejskiej, gdy przyjeżdżam do niego autobusem lub tramwajem. Zjadło go i nigdy już nie wrócił do tematu – mówi Zofia.
logo
fot. Michele McEwan / Unsplash

Zdrada kosztuje

Inne podejście do sprawy mają kobiety zdradzone lub w inny sposób oszukane przez partnera. – Jak dowiedziałam się, że narzeczony mnie zdradza, to pierścionek sprzedałam w lombardzie. Kupiłam sobie megakieckę, butelkę wódki i poszłam z koleżankami na miasto – wspomina z uśmiechem Justyna.
Paulina rozeszła się z narzeczonym kilka miesięcy temu. W tym przypadku mężczyzna wprost upomniał się o oddanie pierścionka. Ale kobieta wcale nie zamierzała spełnić jego prośby. – Powiedziałam, ze nie mam, bo gdzieś zgubiłam i że chyba został u mamy. Po jakimś czasie przestał pytać, bo wiedział, że nawywijał – mówi Paulina. Co tak naprawdę zrobiła z pierścionkiem? Sprzedała go w lombardzie.
Podobnie postąpiła siostra Cecylii. – Jak przyłapała lubego tuż po zamówieniu ślubu i zarezerwowaniu sali z jakąś małolatą, to jej poradziłyśmy, żeby zamiast na zakup pistoletu przeznaczyła pieniądze za sprzedany pierścionek na coś fajnego dla siebie. Po krótkim, acz intensywnym zastanowieniu, przyznała nam rację – wspomina kobieta.

Wartość sentymentalna

Jak wynika z naszych rozmów z kobietami, dalsze losy tradycyjnie ofiarowywanej biżuterii zależą m.in. od jej wartości... sentymentalnej.
Dominika zaręczyn nie zerwała, dziś jest mężatką, ale nie wyobraża sobie, by zatrzymała pierścionek zaręczynowy po ewentualnym rozwodzie. – Dostałam pierścionek po prababci męża, przywieziony jeszcze z Wołynia, cudem uratowany przed wiadomo czym. Gdybym się rozwiodła, oczywiście bym go oddała. Na kij mnie ten kaktus, przecież nie chciałabym pamiętać ani męża, ani babci – stwierdza kobieta.
Iwona ma perspektywę z drugiej strony barykady. Gdy niedoszła synowa zerwała zaręczyny, zostawiła sobie pamiątkowy pierścionek, który wcześniej należał do mamy Iwony. – Uznała to za rekompensatę zakupu leków na przeziębienie, jak syn był chory. Przechowywała nawet paragon fiskalny – nadal nie potrafi ukryć zdumienia Iwona. – Rodzice umarli, szkoda pamiątki po ich miłości – dodaje z żalem.
Anita właśnie dlatego zwróciła pierścionek eksowi. – Oddałam, bo to była pamiątka rodzinna ale gdyby nie to, to pewnie bym go sobie zostawiła i wymieniła na odprężający weekend w spa – mówi mrugając okiem.
logo
fot. Jake Pierrelee / Unsplash

Cena pierścionka

Ile powinien kosztować pierścionek zaręczynowy? Internet i tradycja (czytaj: branża jubilerska) podpowiadają, że równowartość trzymiesięcznych zarobków mężczyzny, który planuje się oświadczyć. Biorąc pod uwagę to, że pensja minimalna wynosi obecnie 1 920 zł, to zgodnie z tą zasadą narzeczona powinna mieć na palcu pierścionek przynajmniej za 5,7 tys. Ale w rzeczywistości często bywa to znacznie mniejsza kwota.
Dla wielu kobiet pomysł noszenia kilku, a nawet kilkunastu tysięcy złotych na palcu jest – delikatnie mówiąc stresujący. Nie mówiąc już o tym, że para często ma znacznie ważniejsze wydatki, na które przydałyby się pieniądze przeznaczone w kolejne karaty. To jest jedna strona medalu. Druga: gdy kobiety uważają, że pierścionek zaręczynowy kosztował mało, to w sytuacji rozstania w ogóle nie biorą pod uwagę zwrócenia go byłemu już narzeczonemu.
W takiej sytuacji była Agata. – Pierścionek był tak tani, ze nie był to w ogóle żaden problem, nawet się nad tym nie zastanawiałam. Leży sobie gdzieś tam od 30 lat – mówi kobieta z uśmiechem.
Małgorzata postąpiła podobnie. – Pierścionka zaręczynowego po rozstaniu nie oddałam. Był wymęczony tak jak zaręczyny i niskonakładowy. Zatrzymałam go dla naszej córki – tłumaczy.

W(y)rzucenie pierścionka

Bywa, że emocje po zerwaniu zaręczyn są tak duże, że pierścionek trafia za okno, a nawet do rzeki. – Wyrzuciłam pierścionek przez okno. Najlepsza decyzja ever – na samo wspomnienie śmieje się Natalia. I nadal z uśmiechem dodaje, że to chyba koniec jej rozpusty finansowej. Pierścionek był złoty.
Monika podobnie pozbyła się niechcianego prezentu. – Wypieprzyłam przez okno i z satysfakcja patrzyłam, jak eks szuka go w trawie – nie przebiera w słowach. Jej pierścionek zawierał małe diamenty.
Patrycja się nie wahała. – Za to, że mnie zdradził, wrzuciłam pierścionek do rzeki – kwituje. Blanka pozbyła się swojego pierścionka zaręczynowego już po rozwodzie, bo wcześniej doszło do ślubu. Zrobiła to w spektakularny sposób. – W dniu rozwodu, po rozprawie, poszłam z grupą przyjaciółek na Most Świętokrzyski, wyciągnęłam z torby schłodzonego szampana i kieliszki, pierścionek zdjęłam z palca, przywiązałam do śruby (obciążnik, żeby jakaś rybka nie połknęła przez pomyłkę) i wrzuciłam do Wisły przy wtórze toastów oraz życzeń wszystkiego pięknego na nowej drodze życia – relacjonuje.
I nie jest jedyna, która wrzuca pierścionek do Wisły, Słupi czy innej najbliższej rzeki. Gdy podczas upałów woda się cofa, na dnie można trafić na ciekawe znalezisko.
logo
fot. Iwona / naTemat
Wśród "wyrzucaczek" pierścionków zaręczynowych są też takie kobiety, które decydują się na opcję mniej symboliczną, a bardziej pragmatyczną. – Oddałam na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy – mówi Dorota. – Wrzuciłam do puszki WOŚP – wtóruje Nikola. To samo planuje Ewa, której były narzeczony nie chciał przyjąć z powrotem pierścionka. Emilia pierścionek sprzedała, a uzyskaną kwotę przeznaczyła na inny cel charytatywny. – Niech to się obróci w coś dobrego – podsumowuje.

Napisz do autorki: anna.dryjanska[at]natemat.pl