
Teoretycznie sytuacja powinna wyglądać tak: gdy zaręczyny zostają zerwane, kobieta sama proponuje oddanie pierścionka. Mężczyzna się opiera, ona naciska, on w końcu daje się przekonać. Tyle savoir–vivre. Ale życie bywa bardziej skomplikowane. Oto, co usłyszeliśmy od kobiet na pytanie, co zrobiły z pierścionkiem zaręczynowym, gdy narzeczeństwo kończy się rozstaniem.
REKLAMA
Błyskawiczny zwrot
Helena zaręczyła się z Kamilem gdy byli jeszcze na studiach. Po kilku miesiącach od wspólnego zamieszkania doszła do wniosku, że to jednak nie jest to. Nie było zdrady, nie było dramy – po prostu różnica charakterów. Wydarzenia sprzed ponad 10 lat wspomina tak, jakby działy się wczoraj.– Pierścionek oddałam i już. Sama z siebie. Nie przyszło mi do głowy, że mogłabym postąpić inaczej. W końcu to ja zerwałam zaręczyny, a pierścionek swoje kosztował: był z białego złota, w oczku miał szafir i małe diamenty – tłumaczy. Zachowanie, które wydawało się jej oczywiste, było zaskoczeniem dla części jej znajomych. – Zwłaszcza koleżanki pukały się w czoło. Mówiły, że powinnam była sprzedać pierścionek i coś sobie za to kupić. Że to przecież był prezent, więc mogłam z nim zrobić co chcę. Ale to była też obietnica, której ja nie zamierzałam dotrzymać – mówi kobieta.
Z zupełnie innymi emocjami – nie poczuciem winy, ale wkurzeniem – pierścionek oddawała Angelika. – Kładąc go na stole powiedziałam "zrób sobie z nim co uważasz za słuszne". Do dzisiaj jestem z siebie dumna za bycie tak elokwentną i "dorosłą", bo cisnęło mi się wtedy na usta "wsadź se go w d*pę" – wspomina.
Zdarza się, że mężczyzna nie chce przyjąć z powrotem pierścionka. Tak było w przypadku byłego narzeczonego Sylwii. Biżuterię w końcu sprzedała. – Wystarczyło na pół pary szpilek Louboutin. Drugą połowę sfinansowałam ja. Buty miałam na sobie dwa razy. Są potwornie niewygodne – ocenia Sylwia.
Ala zwróciła byłemu narzeczonemu pierścionek bez namysłu, bo nie chciała by przywodził jej na myśl nieudany związek. – Oddałam przy zerwaniu. Dla mnie to byłoby przykre wspomnienie tego, że nie wyszło, a że był kupiony z jego własnych pieniędzy, to też nie chciałabym być mu cokolwiek dłużna – mówi.
O pierścionek upomniał się były narzeczony Zofii. W momencie zerwania była tak zdenerwowana, że nie była w stanie zdjąć biżuterii. – On wybiegł wściekły, a dzień czy dwa dni później napisał do mnie, że koniecznie mam mu oddać ten pierścionek, bo nie zamierza "marnować na mnie pieniędzy" i "nie po to wydał ponad 1 500 zł w Kruku, żeby mi to teraz zostawiać" – wspomina Zofia. Niedługo potem pierścionek powędrował w jego ręce. – Potem dowiedziałam się, że próbował go oddać w salonie, ale nie przyjęli zwrotu. Później poszedł do lombardu i tam sprzedał go za... 500 zł – wspomina kobieta.
To nie był pierwszy raz, gdy kwestia finansów stanęła między nimi na ostrzu noża. – Z natury lubił rozliczać się za wszystko co do złotówki. W czasie związku na każdym wyjeździe płaciliśmy za wszystko 50/50, łącznie z kosztami benzyny (samochód był jego i tylko on miał prawo jazdy). To było dla mnie okej do momentu, gdy chodziło o benzynę spalaną w trasie na urlop. Potem przyszedł etap, gdy zaczął wyliczać mi koszty benzyny za swoje dojazdy do mnie – po mieście. Mieszkaliśmy w dwóch różnych dzielnicach, w odległości około 10 km od siebie. Wtedy zapytałam, czy w związku z tym powinnam zacząć obciążać go połową kosztów za bilety komunikacji miejskiej, gdy przyjeżdżam do niego autobusem lub tramwajem. Zjadło go i nigdy już nie wrócił do tematu – mówi Zofia.
Zdrada kosztuje
Inne podejście do sprawy mają kobiety zdradzone lub w inny sposób oszukane przez partnera. – Jak dowiedziałam się, że narzeczony mnie zdradza, to pierścionek sprzedałam w lombardzie. Kupiłam sobie megakieckę, butelkę wódki i poszłam z koleżankami na miasto – wspomina z uśmiechem Justyna.Paulina rozeszła się z narzeczonym kilka miesięcy temu. W tym przypadku mężczyzna wprost upomniał się o oddanie pierścionka. Ale kobieta wcale nie zamierzała spełnić jego prośby. – Powiedziałam, ze nie mam, bo gdzieś zgubiłam i że chyba został u mamy. Po jakimś czasie przestał pytać, bo wiedział, że nawywijał – mówi Paulina. Co tak naprawdę zrobiła z pierścionkiem? Sprzedała go w lombardzie.
Podobnie postąpiła siostra Cecylii. – Jak przyłapała lubego tuż po zamówieniu ślubu i zarezerwowaniu sali z jakąś małolatą, to jej poradziłyśmy, żeby zamiast na zakup pistoletu przeznaczyła pieniądze za sprzedany pierścionek na coś fajnego dla siebie. Po krótkim, acz intensywnym zastanowieniu, przyznała nam rację – wspomina kobieta.
Wartość sentymentalna
Jak wynika z naszych rozmów z kobietami, dalsze losy tradycyjnie ofiarowywanej biżuterii zależą m.in. od jej wartości... sentymentalnej.Dominika zaręczyn nie zerwała, dziś jest mężatką, ale nie wyobraża sobie, by zatrzymała pierścionek zaręczynowy po ewentualnym rozwodzie. – Dostałam pierścionek po prababci męża, przywieziony jeszcze z Wołynia, cudem uratowany przed wiadomo czym. Gdybym się rozwiodła, oczywiście bym go oddała. Na kij mnie ten kaktus, przecież nie chciałabym pamiętać ani męża, ani babci – stwierdza kobieta.
Iwona ma perspektywę z drugiej strony barykady. Gdy niedoszła synowa zerwała zaręczyny, zostawiła sobie pamiątkowy pierścionek, który wcześniej należał do mamy Iwony. – Uznała to za rekompensatę zakupu leków na przeziębienie, jak syn był chory. Przechowywała nawet paragon fiskalny – nadal nie potrafi ukryć zdumienia Iwona. – Rodzice umarli, szkoda pamiątki po ich miłości – dodaje z żalem.
Anita właśnie dlatego zwróciła pierścionek eksowi. – Oddałam, bo to była pamiątka rodzinna ale gdyby nie to, to pewnie bym go sobie zostawiła i wymieniła na odprężający weekend w spa – mówi mrugając okiem.
Cena pierścionka
Ile powinien kosztować pierścionek zaręczynowy? Internet i tradycja (czytaj: branża jubilerska) podpowiadają, że równowartość trzymiesięcznych zarobków mężczyzny, który planuje się oświadczyć. Biorąc pod uwagę to, że pensja minimalna wynosi obecnie 1 920 zł, to zgodnie z tą zasadą narzeczona powinna mieć na palcu pierścionek przynajmniej za 5,7 tys. Ale w rzeczywistości często bywa to znacznie mniejsza kwota.Dla wielu kobiet pomysł noszenia kilku, a nawet kilkunastu tysięcy złotych na palcu jest – delikatnie mówiąc stresujący. Nie mówiąc już o tym, że para często ma znacznie ważniejsze wydatki, na które przydałyby się pieniądze przeznaczone w kolejne karaty. To jest jedna strona medalu. Druga: gdy kobiety uważają, że pierścionek zaręczynowy kosztował mało, to w sytuacji rozstania w ogóle nie biorą pod uwagę zwrócenia go byłemu już narzeczonemu.
W takiej sytuacji była Agata. – Pierścionek był tak tani, ze nie był to w ogóle żaden problem, nawet się nad tym nie zastanawiałam. Leży sobie gdzieś tam od 30 lat – mówi kobieta z uśmiechem.
Małgorzata postąpiła podobnie. – Pierścionka zaręczynowego po rozstaniu nie oddałam. Był wymęczony tak jak zaręczyny i niskonakładowy. Zatrzymałam go dla naszej córki – tłumaczy.
W(y)rzucenie pierścionka
Bywa, że emocje po zerwaniu zaręczyn są tak duże, że pierścionek trafia za okno, a nawet do rzeki. – Wyrzuciłam pierścionek przez okno. Najlepsza decyzja ever – na samo wspomnienie śmieje się Natalia. I nadal z uśmiechem dodaje, że to chyba koniec jej rozpusty finansowej. Pierścionek był złoty.Monika podobnie pozbyła się niechcianego prezentu. – Wypieprzyłam przez okno i z satysfakcja patrzyłam, jak eks szuka go w trawie – nie przebiera w słowach. Jej pierścionek zawierał małe diamenty.
Patrycja się nie wahała. – Za to, że mnie zdradził, wrzuciłam pierścionek do rzeki – kwituje. Blanka pozbyła się swojego pierścionka zaręczynowego już po rozwodzie, bo wcześniej doszło do ślubu. Zrobiła to w spektakularny sposób. – W dniu rozwodu, po rozprawie, poszłam z grupą przyjaciółek na Most Świętokrzyski, wyciągnęłam z torby schłodzonego szampana i kieliszki, pierścionek zdjęłam z palca, przywiązałam do śruby (obciążnik, żeby jakaś rybka nie połknęła przez pomyłkę) i wrzuciłam do Wisły przy wtórze toastów oraz życzeń wszystkiego pięknego na nowej drodze życia – relacjonuje.
I nie jest jedyna, która wrzuca pierścionek do Wisły, Słupi czy innej najbliższej rzeki. Gdy podczas upałów woda się cofa, na dnie można trafić na ciekawe znalezisko.
Wśród "wyrzucaczek" pierścionków zaręczynowych są też takie kobiety, które decydują się na opcję mniej symboliczną, a bardziej pragmatyczną. – Oddałam na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy – mówi Dorota. – Wrzuciłam do puszki WOŚP – wtóruje Nikola. To samo planuje Ewa, której były narzeczony nie chciał przyjąć z powrotem pierścionka. Emilia pierścionek sprzedała, a uzyskaną kwotę przeznaczyła na inny cel charytatywny. – Niech to się obróci w coś dobrego – podsumowuje.
Napisz do autorki: anna.dryjanska[at]natemat.pl
