U znanego aktora i reżysera już w kwietniu zdiagnozowano koronawirusa. Z powodu zakażenia spędził tydzień w szpitalu. Do tej pory udało mu się zachować chorobę w tajemnicy – podają amerykańskie media.
Mel Gibson to kontrowersyjna postać. Niegdyś jeden z najbardziej rozchwytywanych aktorów świata, po serii skandali i oskarżeń o rasizm, homofobię oraz antysemityzm znalazł się na bocznym torze Hollywood.
64-latek wciąż bywa bohaterem nagłówków prasowych. Tym razem nie z powodu kolejnych wybryków, tylko choroby. Jak donosi magazyn "People", u aktora w kwietniu zdiagnozowano koronawirusa.
Z powodu gorszego stanu zdrowia Mel Gibson postanowił wykonać test na COVID-19. Niestety, okazał się pozytywny. Później trafił do szpitala w Los Angeles, gdzie był hospitalizowany przez tydzień i leczony Remdesivirem – poinformował jego agent.
Stan jego zdrowia polepszył się po siedmiodniowym leczeniu. Następny test dał już wynik negatywny. Informacje o zdrowiu aktora najprawdopodobniej dopiero teraz wyszły na jaw, ponieważ wcześniej nie chciał informować mediów.