Łukasz Szumowski obwieścił w połowie maja, że epidemia koronawirusa wygasa i zapowiedział znoszenie kolejnych obostrzeń – między innymi nakazu noszenia maseczek. Powoływał się przy tym na współczynnik R koronawirusa, który mówi o tym, ile osób zakaża jedna osoba. Tymczasem ostatnie dane są dla rządowej propagandy bezlitosne.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Nie chodzi tylko o to, że znów powoli zaczynamy się zbliżać do dobowego rekordu zakażeń koronawirusem. O tym, że jest gorzej, świadczy także wspomniany współczynnik R. Najniższy był na początku czerwca – jedna osoba zakażona zarażała średnio 0,58 kolejnych.
Od tamtego czasu zmieniło się jednak bardzo wiele. Według ostatnich danych z 23 lipca wynosi on 1,27. I choć w międzyczasie był on już znacznie wyższy, to w ostatnich dniach niemal stale jest on powyżej 1.
Współczynnik R 1 oznacza, że jeden chory zaraża jedną zdrową osobę. W takim przypadku przyjmuje się, że wirus będzie się stale rozprzestrzeniał. Dla rządu powinien być to jasny sygnał alarmowy.
Na współczynnik powoływał się w połowie maja Łukasz Szumowski zapowiadając zniesienie obowiązku noszenia maseczek. Mówił wtedy między innymi o województwie mazowieckim, gdzie współczynnik reprodukcji wirusa spadł wówczas poniżej 0,5. W całej Polsce spadał poniżej 1, co według ministra zdrowia oznaczało, że epidemia zaczyna wygasać.
A jednak ostatnie bilanse koronawirusa są fatalne, jeśli wziąć pod uwagę dynamikę wzrostu liczby osób zakażonych. Jeśli tak dalej pójdzie, wkrótce Polska – tak jak Czechy – może przebić dzienny rekord zakażeń, który obecnie wynosi 599 zakażonych w ciągu doby. Taki bilans opublikowało Ministerstwo Zdrowia w poniedziałek 8 czerwca.