Na drodze do tego parkingu zawsze działy się dantejskie sceny. Gigantyczne korki, dziesiątki samochodów na poboczu, wściekli turyści, którzy nie mają gdzie zatrzymać swoich aut. Ale w tym roku Tatrzański Park Narodowy zrobił rewolucję i wprowadził e-bilety. Bez rezerwacji miejsca parkingowego przez internet nie ma szans, by wjechać samochodem na Palenicę Białczańską. Turyści szczęśliwi? Na pewno nie wszyscy. Oto parking, który budzi chyba największe emocje w Polsce.
Tam zawsze rozgrywa się istne szaleństwo. Koło godziny 8.00 jest już taki korek, że głowa mała. Jak nie uda się wjechać na parking, kierowcy okupują pobocza. Jedni chcą dostać się do Morskiego Oka, inni do Doliny Pięciu Stawów Polskich, a stamtąd na inne szlaki. Sznur jadących i stojących aut ciągnie się na kilka kilometrów.
Jednak w tym roku Tatrzański Park Narodowy postanowił zrobić z tym porządek i wprowadził system rezerwacji miejsc parkingowych online. Na Palenicy Białczańskiej miejsc jest ponad 400, razem z pobliskim parkingiem na Łysej Polanie ponad 800.
System działa od weekendu Bożego Ciała. Najpierw online można było rezerwować tylko część miejsc, potem tylko na Palenicy, teraz już na obu parkingach. Co ważne, by wjechać na parkingi, rezerwacji trzeba dokonać najpóźniej dzień przed. I najlepiej pojawić się na miejscu przed godz. 8.00 rano. Sprawdza się bardzo, zapewne potwierdzi każdy, komu się udało i nie musiał tracić nerwów w poszukiwaniu postoju.
Gdzie parkować, jak online nie ma miejsc
Tyle, że dzień przed, przy dobrej prognozie pogody, może się okazać, że nie ma już wolnych miejsc. I tu zaczyna się problem. W ostatnich dniach zdarzało się to nie raz.
"Uwaga! Godzina 10.05. Parkingi na Palenicy i na Łysej na jutro (czwartek) wyprzedane!" – informował TPN w środę. Sprawdzam najbliższe dni. Na 31 lipca i 1 sierpnia również nie ma już wolnych miejsc. Na stronie TPN komunikat: "Uwaga! Jutro (01.08.2020) nie ma już wolnych miejsc na parkingach TPN w rejonie Morskiego Oka". Na kolejny dzień zostało ich niewiele ponad 100.
Ci, którym się nie udało, pomstują, złość się nakręca. W sieci rzucają swoje propozycje, o czym za chwilę.
– Może powstać wrażenie, że w jakiś sposób ograniczyliśmy dostęp do Morskiego Oka, a tak nie jest. Z naszej perspektywy taka forma sprzedaży miejsc jest dla turysty bardziej korzystna. Ktoś, kto tam jedzie, wie, że zaparkuje. Wcześniej takiej pewności nie miał. Zawsze było ryzyko, zawsze była grupa niezadowolonych, bo stali dwie godziny w korku, po czym odjeżdżali z kwitkiem, bo nie udało im się zaparkować – mówi naTemat Paulina Kołodziejska, Kierownik Zespołu Komunikacji i Wydawnictw w Tatrzańskim Parku Narodowym.
Ale i tak niezrażeni turyści ciągną samochodami na Palenicę, próbują stanąć, gdzie się da.
– Proponuję przyjechać najpóźniej o 7 rano. Możecie stanąć u Słowaka, jak tu nic nie będzie – usłyszałam z rodziną, gdy raz nie udało nam się zarezerwować biletu online. Korzystaliśmy z systemu dwukrotnie. Raz bez problemu kupiliśmy e-bilet przed godziną 22-ą. Innym razem wolnych miejsc nie było już około 14.00 dzień wcześniej. I choć próbowaliśmy kilka razy, system internetowy nieubłaganie pokazywał liczbę "zero".
Takiego korka po godzinie 7.00 rano pewnie mało kto się spodziewał. Chyba ostatnim rzutem na taśmę przed 8.00 udało nam się zatrzymać na Łysej Polanie, bo miejsc zostało już niewiele. Do Palenicy nie wpuszczali nikogo bez rezerwacji. Dużo samochodów zawracało. Co chwila zatrzymywały się busy, które podwoziły ludzi z jednego parkingu na drugi. Część samochodów od razu jechała na słowacką stronę.
A jak bywa "u Słowaka"? Gdy parkingi w drodze do Morskiego Oka są zapchane, gdy online nie kupisz już biletów, za mostem na Białce, sytuacja może wyglądać mniej więcej tak. Tak przynajmniej było 28 lipca.
Tradycyjnie nie brakuje też samochodów na poboczach. Również 28 lipca pokazał to fotoreporter Agencji Gazeta:
Kiedy jest największy ruch? W TPN słyszę, że o 5-6 rano pojawia się trochę samochodów, ale bardzo niewiele, maksymalnie kilkanaście. Szczyt napływu aut to godziny 7-9 rano. I w tej chwili już w większości są to posiadaczce rezerwacji online, więc tendencja jest optymistyczna.
TPN jest zadowolony
– My jesteśmy zadowoleni z tego rozwiązania, chociaż dostrzegamy pewne niedociągnięcia, ale na pewno będziemy je korygować. To, że bilety się sprzedają, oznacza, że jest bardzo duże zainteresowanie. Odbieramy wiele głosów osób zadowolonych z możliwości rezerwacji i zyskania pewności zaparkowania. Liczba miejsc parkingowych się nie zmieniła. Na pewno jest większy porządek, a z czasem będzie to działać jeszcze lepiej – mówi Paulina Kołodziejska.
Podkreśla, że czytają wszystkie uwagi pod ich adresem w Internecie. – Śledzimy wszystkie opinie i negatywne głosy. Na pewno konstruktywne propozycje będziemy brać pod uwagę. Testujemy usługę i sukcesywnie będziemy wprowadzać pewne modyfikacje i usprawnienia. W tej chwili jest jeszcze pewne zamieszanie. Wynika głównie z tego, że jeszcze e-bilety nie dotarły do świadomości wszystkich. Wciąż jest pewna grupa ludzi, którzy jadą i nie wiedzą, że wymagana jest rezerwacja. Ale być może te same osoby i tak nie wjechałyby na parking, gdyby systemu rezerwacji nie było, bo wszystkie miejsca byłyby już zajęte – zauważa.
W każdym razie "rewolucja" na parkingu w Palenicy zdominowała tatrzańskie dyskusje w sieci. I jak łatwo przewidzieć, zdania są podzielone. "Trzymam kciuki, żebyście wytrwali w tych działaniach. Trzeba ograniczyć ten nawał ludzi i aut. Zmiany są trudne ale konieczne" – reagują jedni.
Inni złoszczą się, że zabrakło miejsc, a ktoś właśnie akurat tego dnia chciał iść do Morskiego Oka. Bo właśnie tego dnia miała być pogoda. Bo przyjechał w Tatry na kilka dni i zaraz wyjeżdża. Bo może o 5 rano podjął decyzję, że chce iść na wycieczkę, dlaczego bez rezerwacji online nie może o tej porze przyjechać samochodem?
A może w ogóle nie ma internetu, więc jak ma kupić bilet na parking? Uwag jest wiele. "Dlaczego nie można części biletów kupić na miejscu?" – pytają też internauci.
TPN odpowiada na uwagi
– Według nas pomysł, że część miejsc można kupić na miejscu, a część w internecie, powoduje tylko większe zamieszanie. A nie wyeliminuje problemu, z którym walczymy, czyli korków na tej drodze i chaosu komunikacyjnego – odpowiada Paulina Kołodziejska.
Niektórzy internauci proponują rozbudowę parkingów. Inni wyeliminowanie ruchu konnego. Wtedy, jak argumentują, mniej leniwych turystów ciągnęłoby and Morskie Oko. – Pomysłów jest mnóstwo. Zdajemy sobie sprawę, że każda zmiana generuje jakiś procent niezadowolenia. Ale jedni piszą: rozbudować parkingi. A inni: zamknąć parkingi, to dotrą tam tylko prawdziwi turyści – zauważa nasza rozmówczyni.
Wyklucza i rozbudowę parkingów, i zamknięcie drogi dla koni. – Tatry też mają jakąś pojemność. Większość osób jedzie w góry, by doświadczyć kontaktu z przyrodą, a nie, żeby przebywać w tłumie. Infrastrukturę istniejącą modernizujemy, ale nie ma zgody na tworzenie nowej. Nie ma planów, budowy nowych parkingów czy schronisk w granicach parku. Organizacja sprawnego systemu komunikacji – parkingów z transportem zbiorowym to być może jest propozycja dla gmin ościennych i to zaczęło się już dziać. Nie są też przewidywane zmiany, jeśli chodzi o transport konny – ucina internetową dyskusję.
TPN może jednak wziąć pod uwagę inne sugestie internautów i turystów. – To uwagi dotyczące osób starszych, które nie radzą sobie z internetem oraz tzw. spontanicznych turystów, którzy planują odległe, wysokogórskie wycieczki i rozpoczynają wcześniej niż spacerowicze. Nie wykluczamy, że wprowadzimy możliwość, by była pewna pula, może kilkudziesięciu miejsc. Bez konieczności rezerwacji. Z tym, że trzeba byłoby przyjechać np. do 6 rano. Tego jeszcze nie wiemy, ale bierzemy to pod uwagę. Będziemy modyfikować tę usługę – zapowiada.
Zachęcają do komunikacji zbiorowej
TPN wskazuje na alternatywy. Jeśli ktoś nie kupi biletu online, gmina Bukowina Tatrzańska i starostwo zakopiańskie zorganizowały parkingi alternatywne w odległości 1,8 km oraz 15 km od Palenicy. Zapewniają transport zbiorowy w cenie parkingu (30 zł).
– Wszyscy lokalnie dostrzegają problem parkingów w drodze do Morskiego Oka. Liczymy, że takich możliwości będzie coraz więcej. Turysta ma dziś co najmniej kilka możliwości do wyboru. Zachęcamy też do korzystania z komunikacji zbiorowej – mówi Paulina Kołodziejska.
Zwraca uwagę na jeszcze jedną rzecz. Jeśli turysta zobaczy w internecie, że sprzedało się 100 proc. miejsc, może się zastanowić, czy chce tego dnia jechać do Morskiego Oka. – Można założyć, że tego dnia jest tam bardzo dużo ludzi. I może warto wybrać inny szlak. To może być sygnał dla turystów, którzy lubią więcej spokoju – wskazuje.
Patrząc na ostatnie zdjęcia i nagrania z Tatr, można sądzić, że jest tam teraz prawdziwy najazd turystów. Okazuje się, że wcale nie jest ich więcej niż wcześniej.
– Liczby są porównywalne. Są nieco niższe niż w lipcu ubiegłego roku, ale ze względu na pandemię, widzimy to wszyscy nieco inaczej. Były już takie dni, gdy na szlaku do Morskiego Oka było 8 tys. ludzi, ale do rekordu daleko. Rekord sprzed kilku lat to blisko 16 tys. – mówi nasza rozmówczyni.
Widzimy, że jest dużo głosów, że wykluczamy w jakimś sensie spontanicznych turystów. To nie całkiem prawda. Prognozy pogody są dosyć stabilne, można trzy dni do przodu przewidzieć i zaplanować wycieczkę, a z pewnością dzień przed. Mało prawdopodobne, by ktoś dopiero o 5 rano podejmował decyzję, że wychodzi w góry. Myślę, że to przypadki incydentalne, ale tez nie można ignorować tych głosów, więc przyglądamy się tej sprawie.