
Reklama.
– Na początku doszło do pożaru, po którym nastąpiła eksplozja, nie znamy jej przyczyn – relacjonował gubernator Bejrutu. Dodał, że wcześniej na miejsce pożaru wysłano 10 strażaków, a teraz nie ma z nimi kontaktu.
Samą eksplozję porównał do tych z 1945 r. z użyciem bomb atomowych. – Jest (eksplozja – red.) podobna do tego, co wydarzyło się w Japonii, w Hiroszimie i Nagasaki – ocenił gubernator Bejrutu Marwan Abboud. Podsumował, że to "narodowa katastrofa dla Libanu".
Do eksplozji w Bejrucie doszło we wtorek po południu. Wstępnie wiadomo, że najpierw zapaliły się fajerwerki, które znajdowały się w portowym magazynie. Później zająć miał się skład saletry amonowej, co doprowadziło do najpotężniejszego wybuchu. Według świadków zniszczone zostały budynki nawet w promieniu 10 km od wybuchu. Najnowszy bilans ofiar to co najmniej 100 osób zabitych – takie informacje podał lokalny Czerwony Krzyż i ponad 4000 rannych.
Z informacji libańskich mediów wynika, że pożar mógł się pojawić w wyniku spawania drzwi do magazynu. Prace przeprowadzano po to, by nikt nie skradł przechowywanej tam saletry amonowej.