W Bejrucie trwa akcja poszukiwawczo ratunkowa po wtorkowej eksplozji w portowej części miasta. Rośnie bilans wieczornego wybuchu. Najnowsze dane mówią o 78 zabitych i 4 tys. rannych. Bilans ten najpewniej będzie rósł, bo wiele osób jest uznawanych za zaginione. Tymczasem libańskie media przedstawiają pierwsze ustalenia ws. przyczyn potężnego wybuchu.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Początkowo libańskie władze informowały, że to, co eksplodowało w porcie w Bejrucie, to magazyny petard. Później pojawiły się bardziej szczegółowe wiadomości. Jak podawały lokalne media, wybuchło 2 750 ton saletry amonowej.
Azotan amonu jest składnikiem wielu materiałów wybuchowych. Tysiące ton tego związku chemicznego miały być przechowywane w porcie w Bejrucie po tym, jak została skonfiskowana przez władze. Telewizja Al-Dżadid podaje, że do pożaru i eksplozji magazynu doszło w wyniku spawania otworu w drzwiach tego magazynu. Na spawanie zdecydowano się, aby zapobiec kradzieży saletry amonowej.
O ustaleniach libijskich mediów na Twitterze pisze m.in. Wojciech Wilk z działającego w Libanie Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej. Przyznaje, że aż trudno uwierzyć, że tak potężna tragedia wynikła z tak bezmyślnego błędu.
Fundacja PCPM apeluje o pomoc dla potrzebujących w Bejrucie.
Na całym świecie trwają spekulacje, co mogło być przyczyną eksplozji w stolicy Libanu. – Wygląda to na straszny atak – uważa prezydent USA Donald Trump.
– Spotkałem się z niektórymi z naszych wspaniałych generałów i po prostu wydaje się, że nie było to wydarzenie spowodowane typem eksplozji produkcyjnej. To był, według nich, a oni wiedzieliby lepiej niż ja, że to był atak. Jakaś bomba – doprecyzował prezydent USA.