
Reklama.
"Z niepokojem obserwowałem wczorajszą demonstrację przeciwko homofobii i nienawiści Warszawie. Cieszę się, że przebiegła w spokojnej atmosferze, bez kolejnych zatrzymań. Moi współpracownicy cały czas monitorowali sytuację i są ze mną w stałym kontakcie. Oferujemy pomoc prawną poszkodowanym. Jesteśmy też gotowi do dalszej współpracy" – zaczął Rafał Trzaskowski.
W dalszej części opublikowanego na Facebooku wpisu polityk wyjaśnił, dlaczego sam nie pojawił się w sobotę przed Pałacem Kultury i Nauki, gdzie odbyła się pokojowa manifestacja sprzeciwu wobec tego, w jaki sposób policja spacyfikowała piątkowy protest osób LGBT i ich przyjaciół. "Niestety nie mogłem być w tym czasie w Warszawie. Odwoziłem dzieci na wakacje i byłem w podróży, daleko od kraju" – poinformował Trzaskowski.
"Rozumiem i popieram głosy protestujących, którzy chcieli wyrazić swój sprzeciw wobec ostatnich działań władz i organów ścigania. Podobnie jak zebrani wczoraj pod PKiN demonstranci uważam, że w sprawie Margot oraz protestujących reakcja państwa była rażąco nieproporcjonalna" – czytamy w dalszej części oświadczenia prezydenta Warszawy.
Najpierw dziwna łapanka, potem przysiady nago
Jak informowaliśmy w naTemat.pl, kontrowersji związanych z tym, co wydarzyło się w stolicy w piątkowy wieczór tylko przybywa. Z raportu Rzecznika Praw Obywatelskich wynika, iż policjanci wyłapywali nawet przypadkowe osoby, w tym ludzi wracających z zakupów przez okolicę, w której odbywała się manifestacja.Adwokatka Marcjanna Dębska ujawniła natomiast, iż wśród osób wyciągniętych przez nią zza krat był obcokrajowiec, który... po prostu spacerował po Warszawie i kierowany ciekawością przystanął, by przyglądać się protestowi. Tyle miało wystarczyć polskiej policji, by zatrzymać tego człowieka na 24 godziny.
Ze wspomnianego raportu RPO dowiadujemy się także, iż większość zatrzymanych została poddana poniżającym czynnościom, polegającym na rozebraniu się do naga i wykonaniu przysiadu.