– Zadzwonili z Kancelarii Premiera do Andżeliki na komórkę i powiedzieli, że za 5 minut będzie miała telefon od premiera – mówi naTemat Andrzej Pisalnik, znany dziennikarz z Grodna, sekretarz Związku Polaków na Białorusi. Był obok, gdy prezes ZPB rozmawiała z Mateuszem Morawieckim. O czym rozmawiali?
– Premier interesował się, czy potrzebna jest pomoc komuś z ewentualnie poszkodowanych podczas protestów. Andżelika podziękowała i powiedziała, że Związek Polaków na Białorusi na razie daje sobie radę z zabezpieczeniem zatrzymanych osób w pomoc prawną (wynajmowanie adwokatów) i materialną (w przypadku pokrycia kary grzywny) – relacjonuje w rozmowie z naTemat Andrzej Pisalnik.
Andżelika Borys od 2016 roku jest szefową Związku Polaków na Białorusi.
ZPB jest w stałym kontakcie z konsulatami w Grodnie, Mińsku i Brześciu. – Premier podał jednak bezpośredni numer do siebie, na który możemy alarmować, gdyby Polakom coś złego się działo – opowiada Andrzej Pisalnik.
Rozmowa, jak mówi, trwała ok. 10-15 minut. "Połączenie odbyło się z inicjatywy premiera Polski, który interesował się losami Polaków, obywateli Białorusi, którzy mogli ucierpieć podczas protestów przeciwko sfałszowaniu wyników wyborów prezydenckich przez reżim Aleksandra Łukaszenki" – tak opisuje ją polski portal na Białorusi znadniemna.pl.
Jak Polacy odbierają telefon Morawieckiego
Andżelika Borys zaznaczyła w rozmowie, że ZPB, jako organizacja społeczna, nie angażowała po żadnej ze stron w kampanii prezydenckiej na Białorusi.
"Tym nie mniej, będąc częścią społeczeństwa obywatelskiego ZPB solidaryzuje się z ofiarami brutalnej pacyfikacji pokojowych protestów, które wylały się na ulice białoruskich miast" – czytamy. Poinformowała Mateusza Morawieckiego, że wśród zatrzymanych i pobitych przez milicję w Mińsku i innych miastach są niektórzy działacze ZPB i sympatyzujący Polakom na Białorusi dziennikarze.
Z kolei Morawiecki zapewniał o solidarności rządu RP z "białoruskim społeczeństwem obywatelskim oraz o tym, że Polacy na Białorusi mogą liczyć na wsparcie ze strony Państwa Polskiego".
– Uważam, że telefon od premiera należy odbierać, m.in. jako sygnał dla władz białoruskich, żeby nie skusiły się na powtórkę z 2005 roku. Wtedy władze oskarżyły Polskę i polską mniejszość oraz osobiście Andżelikę Borys i jej współpracowników m.in. mnie, o przygotowanie na Białorusi rewolucji kolorowej – mówi Andrzej Pisalnik.
Przypomina, że w mediach państwowych pisano wówczas, że Andżelika Borys działa pod dyktando m.in. ówczesnej sekretarz stanu USA Condoleezzy Rice. – Deklaracją poparcia dla niej, dla ZPB i Polaków na Białorusi premier Morawiecki rozłożył nad mniejszością Polską na Białorusi parasol ochronny. Tak to postrzegamy – komentuje nasz rozmówca.
Dodaje, że groźba represji wobec Polaków i ZPB jest poważna: Apologeci tzw. Russkiego Mira wciąż oskarżają nas o nieprawomyślność względem Białorusinów i państwa białoruskiego.
Przypomnijmy, 10 sierpnia premier Mateusz Morawiecki zaapelował o zwołanie nadzwyczajnego szczytu Rady Europejskiej w sprawie Białorusi. Do Aleksandra Łukaszenki wspólnie apelowali prezydenci Polski i Litwy. Andrzej Duda skierował też list do 47 krajów członkowskich Rady Praw Człowieka ONZ.