Zawodówka nie jest obciachem, a pracodawcy tęsknią za ich absolwentami. Problem jednak w tym, że zawodówki nadal nie są dostatecznie przygotowane, aby solidnie wykształcić swoich absolwentów.
Jeszcze kilka lat temu do szkół zawodowych szli najsłabsi uczniowie. Rodzice straszyli swoje dzieci, że "jeśli nie będą się uczyć, to skończą w zawodówce". Dziś sami pracodawcy życzyliby sobie, aby więcej osób kończyło szkoły zawodowe, a nie ogólniaki, a potem studia. Liczba absolwentów szkół zawodowych, podobnie jak poziom kształcenia w zawodówkach, niestety nie zmienia się od lat. Zaledwie co piąty absolwent gimnazjum wybiera szkołę zawodową, 30 proc. idzie do technikum, połowa uczniów zaś decyduje się na liceum.
Świat nie kończy się na liceum i studiach
Nie każdy przecież musi skończyć studia. – Trzeba wybierać zawód zgodny ze swoimi predyspozycjami – radzi Katarzyna Hall. Według byłej minister edukacji, nie należy patrzeć na innych, decydując się na daną szkołę po ukończeniu gimnazjum. Każdy powinien wybierać taki kierunek, którym będzie z radością podążał przez całe zawodowe życie. – Jak ktoś interesuje się mechaniką, to dobrze aby został mechanikiem. Wybierajmy to co lubimy i czym będziemy się mogli zajmować na co dzień – mówi Katarzyna Hall.
Wybierając szkołę ponadgimnazjalna, trzeba jednak zwrócić uwagę na kilka kluczowych aspektów. To od tej decyzji będzie zależało całe nasze przyszłe życie. – W konkretnej miejscowości jest zapotrzebowanie na konkretne zawody. Trzeba zbadać rynek pracy i przyjrzeć się, czy nie ma w regionie nadprodukcji danych zawodów – radzi Katarzyna Hall.
Problem jednak w tym, że absolwent gimnazjum nie zawsze jest w stanie zorientować się w miejscowym rynku pracy. Wielu młodych ludzi idzie po prostu do szkoły, którą ma najbliżej domu. W polskich gimnazjach coraz częściej funkcjonuje system doradztwa zawodowego. Eksperci radzą młodym ludziom, jaką dalszą drogę edukacyjną wybrać, biorąc pod uwagę predyspozycje osobiste i warunki rynkowe. To jednak nadal zbyt mało, aby zaspokoić potrzeby rynku.
Zawodówka nie jest obciachem
– W Polsce nie robi się nic, aby realia zawodówek były lepsze – twierdzi Monika Zakrzewska, ekspertka rynku pracy z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan. Według niej, w Polsce jest ogromne zapotrzebowanie na absolwentów szkół zawodowych, ale nie takich, z jakimi mamy do czynienia dziś. – Coraz bardziej tęsknimy za absolwentami szkół zawodowych, ale nie w takim kształcie, jaki obserwujemy od lat. Nie mamy fachowców, czyli wykwalifikowany pracowników fizycznych – mówi Monika Zakrzewska.
Według ekspertki z PKPP Lewiatan, obecne szkoły zawodowe potrzebują gruntownych przemian. Brakuje nowoczesnej infrastruktury, wykwalifikowanej kadry, warsztatów. – Dawniej uczniowie szkół zawodowych odbywali praktyki w przedsiębiorstwach państwowych. Dziś nie ma właściwej współpracy między prywatnymi firmami a szkołami zawodowymi – zauważa Monika Zakrzewska.
W Polsce od co najmniej dziesięciu lat pokutuje mit wyższego wykształcenia. społeczeństwo jest przekonane, że tylko studia gwarantują sukces w życiu zawodowym. – O ile dekadę temu rzeczywiście było duże zapotrzebowanie na pracowników umysłowych, dziś straciło to rację bytu. Dla mnie obciachem jest szukanie na siłę wyższego wykształcenia i bycie magistrem bezrobocia, a nie zdobycie solidnego zawodowego wykształcenia – komentuje Zakrzewska.
Szkół zawodowych jest coraz mniej. Wpływa na to kilka czynników, między innymi niż demograficzny. Istotny jest także fakt, że absolwenci gimnazjów nie chcą kontynuować edukacji w zawodówkach. – Młodzi ludzie myślą, że pójdą do liceum, a później na studia i to da im lepiej płatną pracę. Paradoksem jest to, że wielu z nich i tak wykonuje później pracę fizyczną, tyle że za granicą – twierdzi ekspertka PKPP Lewiatan.
Potrzebne są pilne zmiany systemowe
Eksperci podkreślają konieczność głębszej współpracy ministerstwa pracy oraz edukacji. Ważne jest także, aby przedsiębiorcy częściej zgłaszali się do szkół i informowali o zapotrzebowaniu. Ważnym problem jest także brak możliwości ubiegania się przez szkoły o finansowanie kształcenia nowych zawodów, których nie ma w rozporządzeniu. Są to chociażby operatorzy nowoczesnych, specjalistycznych maszyn.
Bardzo optymistycznie na przyszłość polskich szkół zawodowych patrzy była minister edukacji Katarzyna Hall. – Na naszych oczach dokonuje się zmiana w polskich szkołach zawodowych. 1 września uczniowie zawodówek poszli do szkół, w których nauczanie będzie się odbywało w nowym systemie. Są tam podstawowe przedmioty tak jak w liceum, ale pojawia się nowy podział na kwalifikacje zawodów – mówi była minister edukacji. Jak twierdzi, zmiany w szkołach zawodowych dadzą możliwość solidnego kształcenia i konkretnych efektów.
Na absolwentów "nowych" zawodówek będziemy musieli poczekać kilka lat, ale wprowadzone zmiany będą służyły solidnemu przygotowaniu do egzaminów zawodowych. – To się dzieje na naszych oczach. Będzie także możliwość organizowania dodatkowych kwalifikacyjnych kursów zawodowych. Będą to organizowały same szkoły, a będą mogli z nich skorzystać również ludzie ze średnim wykształceniem – zachęca blogerka naTemat Katarzyna Hall.
Ta ostatnia zmiana może okazać się szczególnie cenna, gdyż osoby o ogólnym wykształcenie mają większe możliwości do przekwalifikowania się.