Polka zaginęła w Norwegii. Rodzina szuka Elżbiety Parsza od 1 sierpnia.
Polka zaginęła w Norwegii. Rodzina szuka Elżbiety Parsza od 1 sierpnia. Fot. Facebook/Elżbieta Parsza

Akcja trwa nieprzerwanie od 1 sierpnia. Eli Parsza szuka rodzina, przyjaciele, mnóstwo ludzi żyje tą historią w internecie, na Facebooku powstała specjalna grupa poświęcona poszukiwaniom, była też organizowana zbiórka. Ostatni raz Polka była widziana koło wodospadu Månafossen. A potem ślad po niej zaginął.

REKLAMA
"15 dzień poszukiwań Eli. Dziś pojechałam rano. Pierwsza grupa była już od godziny w górach, wraz z mężem Eli już byli na stanowisku. Nurkowie, którzy przyjechali tu specjalnie z Oslo byli już u góry, sprawdzali możliwość zejścia pod wodę. Od rana zgłaszali się kolejni ochotnicy" – to jeden z ostatnich wpisów na profilu FB "Dzieje się w Norwegii".
Poszukiwania zaginionej Polki trwają od 1 sierpnia. Wtedy, w sobotę, Elżbieta Parsza, mieszkanka Sandnes, 15 km na południe od Stavanger, wybrała się nad wodospad Månafossen.
To popularny szlak w tym regionie. Månafossen ma 92 metry wysokości, jest dziewiątym wodospadem w Norwegii i wraz z chatą Friluftsgarden Mån jest jedną z największych lokalnych atrakcji turystycznych.

Polacy szukają Elżbiety Parsza

Polka znała to miejsce. – Była tam już piąty, czy szósty raz. W weekendy jest tam dużo ludzi – mówi naTemat jej szwagier, Bartosz Nykiel, który wraz z żoną natychmiast przyjechał z Wielkiej Brytanii. Elżbiety szukają dosłownie dzień i noc już 17. dzień. Najpierw mąż i córka. Potem doszło wielkie wsparcie norweskiej Polonii.
– Polacy przyjeżdżają z każdego zakątka Norwegii, żeby pomóc nam szukać. Niektórzy nawet z Oslo. Od początku przychodzą po 40-50 osób, wspierają nas jak mogą. Ci, co mogli, przychodzili po południu, od razu po pracy i szukali do późnych godzin wieczornych. W weekendy było więcej osób. Odzywali się też znajomi Norwegowie. Bez nich szukalibyśmy tylko we trójkę – mówi Bartosz Nykiel. 
Opowiada, że kilku Polaków szło w góry na dwa dni. – Poszli sprawdzić możliwość przejścia ścieżkami, którymi nikt nie chodził. W nocy zrobili po 25 km. Taką ścieżkę robi się w trzy dni, oni robili w dwa. Czapki z głów. Polonia, nasi rodacy, naprawdę stanęli na wysokości zadania. Wiara w ludzi bardzo wzrosła.
"Kochani kto może niech błagam pomoże. Jutro mija tydzień od zaginięcia Eli, potrzeba ochotników" – tak Polacy od samego początku angażowali się w nagłośnienie sprawy.
"Poszukiwania trwają cały czas. Są organizowane grupy, które cały czas przeczesują teren. Każda para rąk i nóg się przyda. Potrzebni też specjaliści!!!" – apelował 10 sierpnia serwis "Zaginieni przed laty".
Elżbiety szukali też za pomocą dronów. Polscy nurkowie próbowali szukać w okolicy wodospadu. – Robili to w swoim wolnym czasie – podkreśla nasz rozmówca. Bez skutku.
Gdy rozmawialiśmy w poniedziałek wieczorem, Bartosz Nykiel był przy wodospadzie. Policyjni płetwonurkowie sprawdzali właśnie tam. Od zaginięcia Polki minęło 17 dni. – Na chwilę obecną żadnych nowych informacji nie ma. Nie tracimy nadziei – mówi.

Gdzie ostatni raz widziano Polkę

Polka na pewno dotarła do wodospadu. Na parkingu, przed wejściem na szlak, znaleziono jej samochód.
"Ostatni raz ktoś zrobił jej zdjęcie jak ona robiła zdjęcia widoków na półce nad samym wodospadem (tam gdzie leci woda w dół). Było to w sobotę 14:16. Wieczorem rodzina nie mogła się już z nią skontaktować, nie odbierała telefonu. Z ustaleń wynika że telefon był jeszcze aktywny w niedzielę do godz 15" – napisano w poście, który jest udostępniany w internecie.
Zdjęcie widać m.in. w poniższym poście.
Rodzina jeszcze tego samego dnia zgłosiła zaginięcie. Norweska policja ruszyła na pomoc, ale akcja z udziałem psów i śmigłowca nie przyniosła rezultatów. Dość szybko policja uznała, że kobieta najprawdopodobniej wpadła do wodospadu i nie żyje. Potem wznowiła jednak poszukiwania.

Rodzina Elżbiety Parsza robi, co może

O zaginięciu kobiety piszą norweskie media. "Stavanger Aftonbladet" rozmawiał z mężem Polki. "Ta góra jest dobrze znana w okolicy. Byłem z żoną dwa razy na wycieczce, a potem kilka razy była tam sama" – mówił mąż zaginionej 11 sierpnia. "Uwielbiam norweskie góry. Mówiła to cały czas" – dodał. Na Facebooku Polka zamieszczała wiele zdjęć z takich wypraw.
Od tylu dni rodzina robi, co może. W niełatwym dla każdego górskim terenie. W ubiegłym tygodniu na Twitterze pojawił się apel do Andrzeja Dudy, do Szymona Hołowni, również do Marcina Gortata.
Powstała grupa na Facebooku, która ma dziś 3 tys. członków. W internecie trwała zbiórka na pokrycie kosztów związanych z poszukiwaniami, ale rodzina już ogłosiła jej zamknięcie. Dziękują za każdą pomoc. Teraz apelują o pomoc przy rozwieszaniu plakatów.
Codziennie zbierają się na parkingu Månafossen. Na zdjęciach widać wiele samochodów, namioty, stanowiska z jedzeniem. Każdy, kto przyjdzie, musi wpisać się na listę, pobrać kamizelkę, mapę. Zostawia numer telefonu, żeby było wiadomo, że wszyscy schodzą.
Mniej więcej rok temu opisywaliśmy, jak Polacy na Islandii nieprawdopodobnie się zorganizowali dla ratowania grindwali. I jak wielu biło im brawo.
Również wielu Polaków reaguje z uznaniem na akcję poszukiwania Elżbiety Parsza.
"Jestem pod ogromnym wrażeniem jak wszyscy współdziałacie w obliczu tragedii! Podziwiam i jestem całym sercem z Wami wszystkimi. ludźmi o Ogromnych Serduchach! Dziękuję, że każdy z Was pomaga jak umie, dziękuję za bolące nogi i grochówkę i za to że po prostu tam jesteście!!" – to jeden z wpisów. Wszyscy trzymają kciuki. "Powodzenia myślami jestem z wami i z rodziną" – piszą.