
Lubomir Prask od kilkunastu lat pracuje z niewidomymi i słabowidzącymi piłkarzami. Gdy stało się jasne, że współorganizujemy Euro 2012, wyczuł dużą szansę. Próbował zainteresować media, próbował znaleźć ambasadorów tej dyscypliny. Niestety, wszystko bez powodzenia. - Pisałem do Jerzego Dudka. Maila, przez jego stronę. Ale nikt nie podjął tematu. Ale są ludzie, którym chce się nam wspierać. Pomaga chociażby Jose Torres, kubański perkusista, który mieszka we Wrocławiu - opowiada mi Prask, a w jego głosie czuć lekki żal.
Cztery faule i karny
W tej chwili dyscyplina jest jeszcze w powijakach. Dwie drużyny w kraju, Wrocław i Chorzów. Parę innych ośrodków wyraziło chęć dołączenia, ale nie idzie to łatwo. - Mamy kontakt ze wszystkimi trenerami w kraju, monitorujemy całą sytuację. Wydajemy też nasze pismo, miesięcznik "Cross", poświęcony kulturze fizycznej sportu i turystyki niewidomych i słabowidzących - dodaje Prask.
- Nie chcielibyście, by taki Dudek stanął w waszej bramce? - pytam Praska.
- Oczywiście, że byśmy chcieli. On by przyciągnął całe rzesze ludzi, bardzo wiele mediów. Z angielską kadrą kiedyś trenował David Beckham i o blind footballu zrobiło się bardzo głośno - odpowiada mój rozmówca.
Mecz trwa dwa razy po dwadzieścia pięć minut. Każdy zespół może wziąć w każdej połowie jeden minutowy czas. Nie ma spalonych. Boisko otoczone jest bandami ze wszystkich stron. Gra jest dynamiczna - faule, kontuzje są na porządku dziennym. W tekście Mateusza Skwierawskiego w "Przeglądzie Sportowym" możemy znaleźć takie wspomnienie Praska: "Zawodniczka biegła bardzo szybko i zatrzymała się na słupku. Wszędzie krew, ona w szoku. Założono jej 16 szwów". Zawodniczka? Tak, to nie pomyłka. W jednej drużynie grają osoby różnej płci i będące w różnym wieku. W rozmowie z NaTemat Prask dodaje: - To jest gra kontaktowa, kontuzjogenna. Żeby ją uprawiać, musisz być twardy.
W Blind Football (blind – niewidomy z ang.) grają osoby ociemniałe, po chorobach lub wypadkach. Najczęściej mające coś wspólnego ze sportem, trenujące wcześniej amatorsko lub profesjonalnie. Tych, którzy nie widzą od urodzenia, a grają, jest odsetek. Mają bowiem ogromny problem z koordynacją i wyczuciem sytuacji na boisku.
Kot, którego pomylono z piłką
Ktoś pewnie zapyta, skąd zawodnicy wiedzą, że w pobliżu jest piłka. I co się w ogóle naokoło dzieje. Po pierwsze, każde boisko podzielone jest na trzy strefy. Obronną, strefę środkową i strefę ataku. W każdej z nich jest jedna osoba, która może podpowiadać piłkarzom. Tak zwany przewodnik. W obronie przewodnikiem jest bramkarz. Piłka jest w strefie środkowej? Trener ma prawo krzyczeć "po lewej", "metr z prawej". Strefa ataku. Każda drużyna ma za bramką rywala swojego człowieka, który instruuje kolegów. Pomaga im zdobyć bramkę. - Owszem, non stop lecą podpowiedzi, ale zawodnik ma wolną wolę. Często zdarza się, że postępuje wbrew zaleceniom. Że robi coś na własną rękę - opowiada Prask.
- To nie jest nabijanie się z niewidomych piłkarzy? - pytam na koniec Praska.
- Wie pan, na początku tak to odbierałem. Ale potem stwierdziłem, że ta reklama świetnie pokazuje sedno sprawy. Sedno tej gry.