Koalicja Obywatelska ma dyskutować o kryzysie wizerunkowym, który wybuchł po głosowaniu za projektem PiS o podwyżkach, w luksusowym hotelu w Lidzbarku Warmińskim – tak jednym zdaniem można streścić przekaz tekstu, który ukazał się w Onecie. Na jednego z autorów – Kamila Dziubkę – spłynęła fala krytyki, a nawet hejtu, ze strony zwolenników opozycji, którzy zarzucają mu robienie afery z niczego. naTemat poprosił go o odniesienie się do sprawy.
Anna Dryjańska: Wchodzisz wczoraj wieczorem na Twittera, a tam…?
Kamil Dziubka: Kilkaset powiadomień dotyczących tekstu, który opublikowaliśmy razem z Sebastianem Białachem. A przecież były jeszcze wpisy dotyczące artykułu, których nie zobaczyłem, bo nie byłem oznaczony.
Spodziewałeś się tak żywiołowego odbioru? Na Facebooku publikacja ma już prawie 4 tysiące reakcji.
Mogłem się spodziewać o tyle, że temat podwyżek dla parlamentarzystów, które w końcu nie zostały wprowadzone, jest nadal żywy. To sprawa, która wciąż emocjonuje społeczeństwo.
Dlatego nie zdziwiło mnie, że ujawnienie, iż Koalicja Obywatelska ma dyskutować o kryzysie podwyżkowym w czterogwiazdowym hotelu w Lidzbarku Warmińskim wzbudzi nie tylko zainteresowanie, ale i kontrowersje.
Tyle że część kontrowersji dotyczy ciebie. Na przykład tego, że hotel o którym piszecie, wcale nie jest luksusowy, a PiS zbiera się w znacznie wykwintniejszym przybytku w Jachrance.
Hotel w Lidzbarku Warmińskim jest czterogwiazdkowy. Można w nim skorzystać ze SPA, popływać w basenie, a nawet uczestniczyć w seansie astronomicznym i korzystać z gondoli. Oczywiście to, od ilu gwiazdek zaczyna się luksus, to kwestia opinii, ale sam obiekt na swojej stronie tak się właśnie określa.
A co do PiS–u – na początku tekstu pada informacja o tym, że partia rządząca zebrała się w czterogwiazdkowym hotelu nad Zalewem Zegrzyńskim. Więc to nie jest tak, że zwracamy uwagę na coś, czego nie odnotowujemy u innych.
Ale czy to w ogóle powinien być temat? Nie słyszałam o dużej partii, która obradowałaby w jednogwiazdkowym obiekcie. Któryś z internautów zapytał cię nawet: czy to znaczy, że opozycja ma się zbierać w schronisku? Wtedy będzie okej?
Jeszcze pod koniec lipca to w ogóle nie byłaby kwestia, o której się dyskutuje, bo jak sama zwróciłaś uwagę, tak robią wszystkie liczące się ugrupowania. Ale jesteśmy po głośnym głosowaniu nad podwyżkami dla posłów. Choć to pomysł PiS, to właśnie opozycja ponosi koszty wizerunkowe podniesienia za nim ręki. Kryzys trwa, choć projekt przepadł.
Więc gdy pytasz, czy to powinien być temat czy nie, to moja odpowiedź brzmi: to jest temat, cokolwiek o tym myślimy. I rolą dziennikarza nie jest podpowiadanie opozycji co robić, by go zażegnać, tylko opisać spór, który realnie istnieje.
Sługus władzy, pas transmisyjny, bat na opozycję – to tylko kilka określeń, które popłynęły w twoją stronę. Jak się do nich odniesiesz?
A muszę się odnosić? Wykonałem dziennikarską robotę, a innym może się to podobać albo nie. Nasz tekst cytowały wszystkie media, od prawa do lewa. Szczerze mówiąc ta burza mnie nie rusza. Gdyby mnie ruszało, to nie nadawałbym się do dziennikarstwa. Raczej to pokazuje, jak niektórzy widzą rolę mediów. I to jest smutne.
Zaś samo to, że reakcja na newsa jest uzależniona od sympatii partyjnych, to naprawdę nic nowego.
Wśród sympatyków opozycji panuje przekonanie, że kręcisz aferę na siłę, że po prostu się czepiasz.
Dla mnie ta sprawa ma dwa ważne wątki: pierwszy to to, jak społeczeństwo odbierze zjazd opozycji w czterogwiazdkowym hotelu w sprawie kryzysu podwyżkowego. Przecież kluby finansują takie wyjazdy z pieniędzy publicznych, a więc krótko mówiąc, robią to za "nasze".
Drugi wątek to fakt, że jeszcze do niedawna działalność gospodarczą prowadziła tam żona posła Jacka Protasa z Lidzbarka, a sam polityk jako marszałek województwa był oskarżany o faworyzowanie właścicieli hotelu przy rozdzielaniu unijnych funduszy. Ostatecznie nic mu nie udowodniono.
I podobnie widzi to część polityków Koalicji Obywatelskiej – jako podwójną, potencjalną minę, która może wybuchnąć. Dlatego się ze mną skontaktowali. Nie jest tajemnicą, że to oni byli moimi źródłami. Przecież to nie jest tak, że założyłem komuś podsłuch. Przeczuwali, że z tego będą kłopoty. Ja to po prostu opisałem.
Jak byś krótko określił rolę dziennikarza politycznego?
Widzę ją tak, jak rolę dziennikarza każdej innej specjalności: docierać do prawdy i działać w interesie publicznym, a nie żadnej partii politycznej. Tak właśnie działamy w Onecie.
To my opublikowaliśmy nagranie rozmowy z udziałem Mateusza Morawieckiego w „Sowie i Przyjaciołach”, to nasza dziennikarka Magda Gałczyńska ujawniła istnienie hejterskiej farmy trolli pod parasolem Ministerstwa Sprawiedliwości. To Janusz Schwertner z Onetu pisał o tym, że Mateusz Kijowski bierze pieniądze z funduszy Komitetu Obrony Demokracji. Te materiały to sól dziennikarstwa. To jest to, z czym się utożsamiam.