37–letnia Polka zginęła skacząc ze spadochronem z 300 metrowej skały.
37–letnia Polka zginęła skacząc ze spadochronem z 300 metrowej skały. Screen z serwisu Youtube / lolumadbro100

Wioletta Roslan, Polka mieszkająca w Szwecji, zginęła skacząc ze spadochronem z 300–metrowej skały w szwajcarskich Alpach. Była w ciąży i miał to być jej ostatni skok. Uprawiała BASE jumping, najniebezpieczniejszą odmianę spadochroniarstwa.

REKLAMA
– BASE jumping jest jak jazda superszybkim samochodem po zatłoczonym mieście – mówi Tomasz Kozłowski, psycholog, instruktor ratownictwa górskiego i skoczek spadochronowy. BASE jumperzy skaczą z bardzo małych wysokości, mają ułamki sekund na podjęcie właściwej decyzji i nie są wyposażeni w zapasowy spadochron. Żadna inna dyscyplina sportów ekstremalnych nie ma tak wysokiego współczynnika śmiertelności. Norweskie badania nad ponad dwudziestoma tysiącami skoków oddanych w latach 1995–2005 wykazały, że średnio jedna na 2317 prób kończy się zgonem skoczka. – Ryzyko śmierci w sportach spadochronowych liczonych ogółem wynosi 0,025 proc. na jeden skok. Niestety, BASE jumperzy mocno zawyżają te statystyki. To najbardziej niebezpieczny sport świata – mówi Tomasz Kozłowski.
Ostatni skok
Jak informuje "Gazeta.pl", Wioletta Roslan była w czwartym miesiącu ciąży i chciała skończyć ze swoją niebezpieczną pasją. Fatalny w skutkach skok miał być tym ostatnim. Roslan oddała go w Alpach, skacząc z 300–metrowego urwiska Via Ferrata. Nie otworzył się jej spadochron. 37–letnia kobieta zginęła na miejscu. W internecie dostępny jest film, na którym zarejestrowano jej ostatni skok.
Członkowie rodziny tragicznie zmarłej oraz jej znajomi mówili w zagranicznych mediach, że Roslan była zagorzałą fanką BASE jumpingu. "Independent" napisał, że podróżowała po świecie, aby skakać wciąż w innych miejscach, a nawet specjalnie przeprowadziła się na dwa lata w inny region kraju, tylko dlatego, że oferował świetne warunki dla jej realizacji jej pasji.
Wioletta Roslan
wypowiedź z filmu dokumentalnego z 2008 roku

Kiedy skaczę, czuję, że żyję. Normalne życie jest nudne. CZYTAJ WIĘCEJ


Świat jest zbyt piękny, żeby całe życie robić to samo
W Polsce BASE jumping, czyli "buildings, antennas, spans and earth jumping", nie jest popularny. Borysław Dzieciaszek, doświadczony spadochroniarz, który w ciągu ostatnich 3 lat oddał siedem skoków w tej formule, twierdzi, że w całym kraju okazjonalnych BASE jumperów jest kilkunastu, a regularnie skacze 1-2 osoby. Nie mamy zbyt wielu miejsc, z których można skakać, więc Alpy są jednym z popularniejszych kierunków dla fanów tego sportu. Ale do historii wszedł skok Felixa Baumgartnera, który w 2002 roku skoczył z dachu hotelu Marriot w Warszawie.
Co motywuje ludzi do tego, by podejmować tak duże ryzyko? – Chęć zrobienia czegoś nowego, szukanie wyzwań – mówi Borysław Dzieciaszek. – Wcześniej skakałem z samolotu, ale po jakimś czasie człowiek zaczyna szukać czegoś więcej, potrzebuje nowych celów. Nie chciałem skupiać się na jednej dyscyplinie, bo świat jest zbyt piękny, żeby całe życie robić to samo – mówi.
Borysław Dzieciaszek
skoczek spadochronowy

Na B.A.S.E. jumpera czeka również kilka innych niebezpieczeństw, takich jak, zderzenie ze skalnym występem, awarie w otwarciu spadochronu, czy lądowanie na bardzo nierównym i ograniczonym terenie. Na szczęście skacząc do fiordu, nie trzeba obawiać się stróżów prawa. Spotkanie z nimi, w najlepszym razie, zakończyłoby się zarekwirowaniem sprzętu. CZYTAJ WIĘCEJ


Tomasz Kozłowski, psycholog i trener, który sam jest spadochroniarzem z ponad 700 skokami na koncie, wskazuje na dwie grupy czynników, które pchają ludzi do sportów ekstremalnych. – Pierwsze to czynniki osobowościowe. Skakać na spadochronie chcą ludzie, którzy potrzebują silnej stymulacji psychofizjologicznej, ciągłej zmiany i stale podnoszą sobie poprzeczkę, testując swoją odwagę i udowadniając, "że ja też potrafię" – mówi psycholog. Motywacja wynika jednak także z mechanizmów społecznych: – Kiedy wchodzimy w jakąś grupę, nieważne, czy skoczków, czy wędkarzy, po etapie aklimatyzacji zaczynamy rywalizować, chcemy być lepsi od innych. Wędkarze kupują nowe, lepsze kołowrotki i spławiki, a skoczkowie szukają coraz bardziej ryzykownych wyzwań – twierdzi Kozłowski.
Kiedy ze sceny zejść?
Na kursach spadochronowych, nie ma wolnych miejsc. Ustawiają się kolejki. Bo skoki są jak narkotyk i przyciągają bardzo różnych ludzi. – Naukowcy, artyści, pisarze, a nawet bezrobotni, którzy ciułają na jeden skok miesiącami – wylicza Kozłowski. Dodaje, że wśród jego kolegów skoczków funkcjonuje powiedzenie, że "lepsza adrenalina niż amfetamina". – Kiedy oddasz setki skoków, to przestaje już "kopać", potrzebujesz więcej. Niektórzy przerzucają się właśnie na BASE jumping, gdzie skacze się z wysokości 100 metrów. To już jest czysta adrenalina. Ja sam, kiedy skaczę z samolotu, na wysokości 300 metrów już "czuję zapach trawy". Niektórych to nie zadowala, chcą więcej – kwituje.
Borysław Dzieciaszek już nie skacze. Wycofał się, gdy jego żona zaszła w ciążę. – Skoki to euforia, adrenalina i dreszcz niepokoju. Ale kilku moich kolegów, którzy zginęli, zostawiło rodziny. Nie chciałem być następny. To kwestia odpowiedzialności za najbliższych – mówi.
Media po śmierci Wioletty Roslan przypomniały jej wypowiedź z 2008 roku, kiedy wystąpiła w szwajcarskim filmie dokumentalnym opowiadając o swojej pasji. Powiedziała wtedy: "Wiem, że śmierć zawsze towarzyszy mi podczas lotu, ale przecież nikt z nas tu na Ziemi nie będzie żyć wiecznie. Kiedy słońce zachodzi, gra się kończy, niezależnie kim jesteś".