Aleksander Łukaszenka na jednym z ostatnich spotkań z ministrami miał wysunąć mocno kontrowersyjną tezę. Zasugerował podobno, że Polska czeka na rozpad Białorusi, żeby... zagarnąć Grodno.
– Dziś mamy pewien rodzaj wojny hybrydowej, bo jak inaczej to nazwać? Ta walka, wojna przeciwnych stron, ma wpływ na media i sferę informacyjną. Masakra dyplomatyczna na nas również rozpoczęła się na najwyższym szczeblu – stwierdził podczas spotkania z ministrami Aleksander Łukaszenka, którego cytuje portal Belta.by.
Zauważył, że sąsiedzi Białorusi "nie tylko otwarcie deklarują swoje stanowisko w sprawie nowych wyborów w kraju, ale także zaczynają ingerować w wewnętrzne sprawy państwa oraz wywierają na nie presję". Białoruski przywódca stwierdził wprost, że jest to wojna dyplomatyczna.
– Widzicie te stwierdzenia, że jeśli Białoruś się rozpadnie, region grodzieński trafi do Polski. Rozmawiają o tym na otwarcie, czekają i obserwują. Ale wiem na pewno, że im się to nie uda – powiedział Łukaszenka.