Rozrachunki gangów w Göteborgu postawiły szwedzką policję na nogi. Jak wygląda sytuacja w mieście?
Rozrachunki gangów w Göteborgu postawiły szwedzką policję na nogi. Jak wygląda sytuacja w mieście? https://youtu.be/DhGym3J5sFs

W szwedzkim Göteborgu walczące ze sobą gangi przejmują funkcję policji, kontrolują wjeżdżające do ich dzielnic samochody, walczą o wpływy w mieście. Taki obraz przedstawił korespondent Polskiej Agencji Prasowej ze Sztokholmu i rozpalił polskich internautów. Informacja szybko zaczęła żyć własnym życiem. Niektórzy wręcz ogłosili, że Szwecja straciła miasto. Jak żyje się dziś w Göteborgu?

REKLAMA
Depesza PAP nosi tytuł: "Szwecja: gangi chcą kontrolować Göteborg". Ale niektóre media posunęły się jeszcze dalej, jakby tylko na to czekały.
"Szwedzki Göteborg nie jest już zarządzany przez Szwedów" – podał katolicki portal PoloniaChristiana. A Radio Maryja w ogóle ogłosiło, że: "Szwecja traci kontrolę nad Göteborgiem".
Informacja wywołała żywe dyskusje w sieci. Część internautów komentowała, że tak kończy się multikulti. Prawicowy portal wPolityce.pl przypomniał nawet, że podczas sejmowego wystąpienia w 2015 r. Jarosław Kaczyński przestrzegał przed niekontrolowanym przyjmowaniem islamskich imigrantów i wskazywał na strefy szariatu.
Z nieukrywaną satysfakcją wytknął też Onetowi, który zamieścił depeszę PAP: "Nie wstyd im? Onet po latach przyznaje rację Jarosławowi Kaczyńskiemu! "W Göteborgu walczące ze sobą gangi przejmują funkcję policji".

Co się wydarzyło w Göteborgu

Sytuacja dotyczy dwóch dzielnic oraz konfliktu między gangami, który pojawił się w ostatnich tygodniach. Wywołał ogólnokrajową debatę o podwyższeniu kar za posiadanie i przemyt broni, zrodził też pytania, dlaczego Szwecja nie jest sobie w stanie poradzić z gangami.
Jak czytamy, w dzielnicy Angered działa siatka związana z rodziną Ali Khan. Między nią a innym gangiem z dzielnicy Hisings Backa w sierpniu wybuchł konflikt. Gangi - próbując bronić swojego terytorium – kontrolowały wjeżdżające do ich dzielnic samochody. W ostatnim czasie w mieście doszło też do kilku strzelanin.
Zaczęło się 12 sierpnia od strzelaniny na stacji benzynowej w Bäckebol. "Zaledwie kilka dni później i kilka kilometrów dalej w Hisings Backa ponownie rozległy się strzały. Podczas strzelaniny, która miała miejsce na ulicy Akka, znaleziono ponad dwudziestoletniego mężczyznę z poważnymi ranami postrzałowymi" – donosił wtedy portal dziennika "Expressen". Wkrótce potem w Frihamnen podpalono samochód. Według "Göteborgs-Posten" mogła to być zemsta za strzelaninę w Bäckebol.
"Policja ostrzega przed narastającym konfliktem gangów w Hisings Backa. W ciągu dziewięciu dni doszło do dwóch strzelanin, a policja podejrzewa, że ​​wszystko jest ze sobą powiązane" – pisał "Expressen". Cytował strażnika miejskiego, który powiedział, że ​​zagrożenie dla społeczeństwa jest niewielkie, ale istnieje." To nie jest skierowane do ogółu społeczeństwa, ale zawsze ktoś może stanąć im na drodze" – uważał Håkan Bredinge.
Niedługo potem miała miejsce kolejna strzelanina, w Friskväderstorget. A szwedzkie media zaczęły podkreślać, że to już trzecia w ciągu dwóch tygodni.
Właśnie wtedy "Göteborgs-Posten" wskazał, że istnieje konflikt między dwiema różnymi grupami z Angered i Hisingen. Według jego informacji, w północno-wschodniej części miasta zablokowano ulice. Erik Nord, szef policji w Göteborgu, zaalarmował wtedy polityków.

Kim jest Ali Khan

Historia ma swój zaskakujący finał. Niedługo po tamtych zdarzeniach członkowie Ali Khan i drugiego gangu spotkali się w hotelu w centrum miasta, by negocjować pokój. W spotkaniu mieli też uczestniczyć członkowie dwóch innych grup, w sumie ok. 40 osób. Wezwano policję, ta zatrzymała wtedy 16 osób. Na nagraniu widać, jak są wyprowadzani.
Jak donoszą szwedzkie media, grupy faktycznie zawarły tymczasowy pokój, jedna drugiej zapłaciła "karę grzywny" - kilkaset tysięcy koron.
Pieniądze miały trafić do sieci Ali Khana, która nie od dziś znana – i nie tylko w Szwecji. "Co zaskakujące, najsłynniejsza rodzina z Göteborga jest także dobrze znana w Nadrenii Północnej-Westfalii i Berlinie. 60-letni Hashem Ali Khan jest głową libańskiego klanu, którego członkowie terroryzują, czy też jak mówią niektórzy, kontrolują, Angered – przedmieście Göteborga" - pisał o niej w ubiegłym roku polski portal Euroislam.
Opisywał: "Johanna Bäckström Lerneby z "Aftonbladet”, największej gazety codziennej w Szwecji, od lat zajmuje się tą rodziną i problemami, które ona powoduje".
"Expressen": "Sieć rodzinna Ali Khan w północno-wschodnim Göteborgu kontroluje dzielnicę żelazną pięścią". Jej duchowy przywódca w ubiegłym roku został aresztowany w związku ze strzelaniną, śledztwo przeciwko niemu zostało umorzone. Potem domagał się wysokiego odszkodowania od państwa.

Jak się mieszka w Göteborgu

Jak doniesienia o gangach oceniają Polacy? Jak żyje się w mieście?
– Tu wciąż są rozrachunki między różnymi gangami. Czasem palą się gdzieś jakieś samochody. Ale my tak naprawdę dowiadujemy się o tym z niektórych gazet. Nie mamy poczucia, że coś się dzieje. To nie jest rzecz, która paraliżuje miasto. To nawet nie jest coś, czego jesteśmy naocznymi świadkami. Być może takie rzeczy się dzieją, ale albo są wyciszane, żeby ludzie się nie denerwowali, albo zostało to rozdmuchane w jakimś celu. Ostatnio może tylko helikopter latał częściej – mówi nam Polka, która mieszka Göteborgu.
O ostatnich wydarzeniach dowiedziała się z posta jednej ze szwedzkich gazet na Facebooku. Jak dodaje, na grupie Polaków z Göteborga nikt w ogóle nie poruszał tego tematu. – Nie ma żadnych wpisów, które biłyby na alarm. Nie widziałam żadnej dyskusji. Raczej jest to coś, co jest poza nami. Absolutnie nie czujemy strachu z tego powodu. Jako przeciętny mieszkaniec Göteborga w przestrzeni, w której się poruszam nie zaobserwowałam żadnych niepokojących sytuacji – podkreśla.
Jej znajomy dodaje: – Czasem ktoś z Polski opowiada, że przeczytał w gazecie, jakie straszne rzeczy tu się dzieją. A ja mówię: Dopiero od ciebie się tego dowiaduję.
Nasza rozmówczyni zna dzielnicę Angered. Mówi, że mieszka tam dużo imigrantów, również Polaków. – Dzielnica jest bardzo ładna. Jest Angered górny i dolny. Ale część dzielnicy, do której ja jeżdżę jest bardzo ładnie utrzymana. Przejeżdżam tamtędy kilka razy w tygodniu. Byłam tam dwa dni temu. Nigdy nie widziałam, by działo się tam coś złego. Normalnie wjechałam, zaparkowałam, wyjechałam, nikt mnie nie zatrzymywał. Tu naprawdę nie ma sensacji. Być może dzieją się tam takie rzeczy, ale my kompletnie tego nie odczuwamy – opowiada.

"Gangi rozprawiają się między sobą"

Jeden z Polaków mówi, że w centrum Angered jest duże zróżnicowanie, problem może dotyczyć mniejszych osiedli na obrzeżach. – Tam się rządzą i pewnie ustanawiają swoje prawa – uważa.
Brat Andrzej, Polak, jest proboszczem katolickiej parafii w Angered. Mówi, że czuje się tu bezpiecznie. Ma parafian z całego świata. Największą grupą są Polacy, jest sporo Chorwatów, Wietnamczyków, Chińczyków, Ameryka Łacińska, Arabowie. 95 proc. parafian to nie są Szwedzi.
– Gangi są, rozprawiają się między sobą. Bywają brutalne, strzelają do siebie, nie wpuszczają na swój teren, próbują go kontrolować. Nie zdarza się to często, ale teraz się nie dogadały i poszło na noże. Szwedzi przysłali policję, latały helikoptery, trochę się uciszyło. Ale ogólnie tu jest spokojnie – mówi naTemat brat Andrzej. Uważa nawet, że w Szwecji trochę robią z tego "igły widły".
Dodaje: – Ale policja nie ma instrumentów. Nie wiedzą, co zrobić, nie potrafią od razu opanować sytuacji. Jak kogoś zatrzymają, nic nie mogą z nim zrobić.
O co gangi mogły się pokłócić? – O narkotyki – odpowiada pewnie brat Andrzej. Sam w swojej parafii miał takie zdarzenie. – To jest duży problem. U nas pod kościołem też sprzedają narkotyki. Nie raz dzwoniliśmy na policję. Chowali nawet plastikowe torebki na naszym terenie. Osoba, która sprząta, znalazła je, zabraliśmy. Potem popsuli nam oświetlenie przed Bożym Narodzeniem. Założyliśmy nowe – mówi.

Jak jest dziś w Göteborgu?

1 września "Aftonbladet" przyznał, że w ostatnich tygodniach miasto nazywano "bastionem przestępczości gangów", wzbudziło też "wielki niepokój, że społeczeństwo całkowicie wpadło w ręce gangów".
"Grupy młodych mężczyzn z bronią, w kamizelkach kuloodpornych, którzy zatrzymywali i sprawdzali samochody w drodze na osiedla mieszkaniowe, były interpretowane jako część konfliktu gangów, ale także jako demonstracja siły wobec władz, które wydawały się bezsilne" – pisał.
Ale od "zawarcia pokoju", w mieście nie widziano żadnych blokad drogowych ani grup uzbrojonych mężczyzn. "Przez ostatnie dni było bardzo, bardzo spokojnie" – powiedziała dziennikowi Ann-Christin Löfstrand z policji.