
Miesiąc po tragicznej eksplozji w Bejrucie ratownicy trafili na oznaki życia pod gruzami. To prawdziwy cud, bo potężny wybuch praktycznie zmiótł z powierzchni ziemi duży obszar miasta.
REKLAMA
Chodzi o jeden z budynków w dzielnicy mieszkalnej stolicy Libanu, który zawalił się 4 sierpnia w wyniku eksplozji. Ekipa z psem ratowniczym w czwartek wykryła oznaki życia – "oddechu i tętna" – pod gruzami w rejonie dzielnicy Gemmayze, jednej z najbardziej dotkniętych przez wybuch.
Eddy Bitar, ratownik pracujący na miejscu tragedii, wyjaśnił dla agencji Reutera, że wskaźniki czujnika temperatury oznaczają, że możliwa jest obecność kogoś żywego.
Po kilku godzinach przekopywanie gruzów jednak wstrzymano, ponieważ budynek został uznany za zbyt niebezpieczny. Prace miały być wznowione dopiero w momencie, gdy na miejsce zostanie sprowadzony ciężki sprzęt. W skład zespołu ratowników wchodzili ochotnicy pochodzący z Chile, a także ochotnicy libańscy i członkowie obrony cywilnej.
Kiedy wieść o tym, że pod zapalonym budynkiem może być ktoś żywy rozeszła się, wielu mieszkańców Bejrutu było oburzonych zawieszeniem poszukiwań. Ludzie zebrali się nawet, by pokazać swój sprzeciw.
Przypomnijmy, że w wyniku eksplozji w Bejrucie zginęło na miejscu lub zmarło później wskutek obrażeń ponad 190 osób, a ponad 300 tys. zostało bez dachu nad głową.
źródło: Reuters
