W lipcu zmarł Andrzej Strzelecki. Rodzina i jego fani wkrótce będą musieli przeżyć drugi raz odejście aktora. Od 21 lat wcielał się w rolę doktora Tadeusza Koziełły. Scenarzyści serialu "Klan" stanęli przed niezwykle trudnym zadaniem uśmiercenia tej uwielbianej przez widzów postaci.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Andrzej Strzelecki chorował na nieuleczalnego raka płuc. Zmarł 17 lipca 2020 roku. 68-latek był reżyserem oraz aktorem teatralnym i filmowym, a także byłym rektorem i wykładowcą Akademii Teatralnej w Warszawie. Jedną z jego najbardziej znanych ról telewizyjnych była postać Tadeusza Koziełło z serialu "Klan".
Andrzej Strzelecki bardzo zżył się ze swoją postacią. Jeszcze przed kilkoma tygodniami przed śmiercią pojawiał się na planie. Z trudem jednak wydobywał z siebie słowa, ale nikt nie myślał o zmianie scenariusza. Kiedy zmarł, twórcy długo zastawiali się, co zrobić z doktorem Koziełłą.
– Za tydzień ruszamy ze zdjęciami. Andrzej Strzelecki grał, dopóki pozwalały mu siły. Kiedy jego stan się pogorszył, grany przez niego bohater także ciężko zachorował. W ostatnich odcinkach z jego udziałem stosowaliśmy różne triki, ale nie możemy dłużej trwać w tej fikcji. Doktor Koziełło umrze... Oczywiście będzie to szok dla jego rodziny i przyjaciół – powiedział "Super Expressowi" osoba z planu.
Produkcja chce w wyjątkowy sposób uczcić pamięć aktora. Ma powstać odcinek specjalny.
Przed podobnym wyzwaniem stanęli wcześniej twórcy "M jak Miłość". Witold Pyrkosz, który grał Lucjana Mostowiaka, zmarł w wieku 90 lat w 2017 roku. Jego postać umarła we śnie, ale nie było to pokazane na ekranie. Producenci tłumaczyli to szacunkiem dla zmarłego aktora.