W sieci pojawiły się nagrania z brutalnych interwencji białoruskich służb podczas Marszu Kobiet w Mińsku. Funkcjonariusze OMON-u bez skrupułów zabrali się za pacyfikację zgromadzenia.
O zachowaniu służb na Białorusi donosi na Twitterze Andrzej Poczobut. Dziennikarz udostępnił szereg filmów z pacyfikacji Marszu Kobiet w Mińsku przez funkcjonariuszy OMON-u.
"Mińsk. Marsz Kobiet. Dziewczyna zerwała komieniarke z OMONowca, on ją uderzył. Jego koledzy brutalnie ciągnęli ja za włosy. Kobietom jednak udało się ją odbić" – czytamy w opisie jednego z nagrań.
Kolejne są jeszcze bardziej brutalne. Widać na nich, jak OMON zatrzymuje kobietę i dosłownie wrzuca ją do autobusu.
Jak podaje portal "Nasza Niwa" pomimo brutalnych zatrzymań na początku marszu, liczba jego uczestników rosła z każdym kwadransem i łącznie wyniosła około 10 tys. osób. Nie wiadomo na razie, ile osób ogółem trafiło do więźniarek OMON-u.
Przypomnijmy, że protesty na Białorusi rozpoczęły się tuż po ogłoszeniu wstępnych wyników wyborów prezydenckich na początku sierpnia. Wynikało z nich bowiem, że z miażdżącą przewagą zwyciężył obecny prezydent Aleksander Łukaszenka. Jego rywalka i główna kandydatka opozycji Swiatłana Cichanouska zdobyć miała nieco ponad 10 proc. głosów.
Jej zwolennicy zbuntowali się i uznali, że wybory sfałszowano. To samo zrobiła Cichanouska, po czym musiała szukać schronienia na Litwie. Niedawno odwiedziła Polskę.