Robią coś tak nieprawdopodobnego, że od samego początku protestów na Białorusi właśnie ich odwaga najbardziej rzuca się w oczy. Wyciągają zatrzymanych z furgonetek OMON, blokują ulice przed milicją, nawet zasłaniają bitych mężczyzn własnymi ciałami. Białoruskie kobiety jakby tylko czekały na przebudzenie białoruskiego narodu. Ich siła jest niewiarygodna.
W niedzielę w Mińsku demonstrowało ponad 100 tys. ludzi, a według niektórych źródeł mogło ich być nawet 150 tys. Świat znów był pod wrażeniem, że prawie miesiąc po wyborach prezydenckich, Białorusini nie odpuszczają, wciąż mają siłę i coraz więcej protestujących domaga się ustąpienia Aleksandra Łukaszenki.
– W niedzielę była niesamowita scena, jak milicja brutalnie biła leżącego protestującego. Przebiegała dziewczyna z flagą biało-czerwono-białą. W pewnym momencie milicjanci odeszli, ale gdy odwrócili się w stronę leżącego, ona przykryła go swoim ciałem. Zupełnie przypadkowa dziewczyna w taki sposób broniła zupełnie przypadkowego demonstranta. To zrobiło na mnie ogromne wrażenie – mówi naTemat Kuba Biernat, dziennikarz Biełsat TV.
Manifestacje białoruskich kobiet
Na wszystkich takie sceny już od tygodni robią gigantyczne wrażenie. Media społecznościowe dosłownie uginają się od zdjęć, nagrań, relacji i wielkich słów uznania pod adresem białoruskich kobiet. Momentami tak bardzo, że można mieć wrażenie, że ta fala protestów, która przetacza się przez Białoruś, to głównie ich dzieło.
– Bardzo często odbijały protestujących albo zagradzały milicji drogę do mężczyzn, których ci starali się wyłapywać z tłumu. To niesamowita odwaga kobiet, bo kilka dni wcześniej milicjanci tłukli je bezlitośnie – dodaje Kuba Biernat.
W sobotę już po raz kolejny kobiety same zorganizowały w Mińsku wielotysięczny protest. Wyszły na ulice owinięte flagami, z parasolkami w barwach flagi, z kwiatami w dłoniach.
Oto, jaka była reakcja, gdy zobaczyły, że milicja zatrzymała dwóch dziennikarzy. Nagle zaczynają biec za samochodem, krzyczą, próbują wyciągnąć dziennikarzy z auta. "Nie były w stanie ich obronić, ale i tak to, co zrobiły, było niewiarygodne" – relacjonowała na Twitterze białoruska dziennikarka Hanna Liubakova.
Tydzień wcześniej, podczas podobnego marszu kobiet, udało im się odbić dwóch dziennikarzy telewizji Biełsat z rąk ubranych po cywilnemu milicjantów.
"Operator Alaksandr Lubianczuk, którego początkowo uznaliśmy za zatrzymanego, został obroniony przez grupę protestujących dziewczyn. Potem odprowadziły dziennikarza w bezpieczne miejsce, zatrzymały przejeżdżający samochód i poprosiły, by odwieźć go dalej od milicji. Jedna z dziewczyn zabezpieczyła też sprzęt naszej ekipy – na wypadek rewizji samochodu" – relacjonowała Biełsat TV.
Zmiana pokoleniowa na Białorusi
Od samego początku kobiety tworzyły żywe łańcuchy w wielu miastach. Ubrane na biało, z kwiatami w dłoniach.
Podchodziły do opancerzonych milicjantów. Stały z nimi twarzą w twarz. Blokowały drogę. Albo wręcz otaczały milicję.
"Nieprawdopodobna odwaga", "Ich odwaga zapiera dech w piersiach", "Superbohaterki protestów" – reagują internauci z różnych krajów. "Cały świat was podziwia" – zwrócił się na Twitterze do Białorusinek białoruski dziennikarz Franak Wiaczorka.
Pamiętacie, by gdziekolwiek w Europie, podczas jakichkolwiek protestów innych niż Czarny Protest, kobiety aż tak dały o sobie znać?
[/embed] – Jest to trochę zaskakujące. To fenomen. Wszyscy są pod wrażeniem. Wcześniej nic takiego tu nie zaobserwowałem. Na Białorusi były protesty społeczne, ale nie aż tak silne jak dziś. I nie było też tak widocznych kobiet. Jedyne co mi przychodzi do głowy, to protestujące matki dzieci, które trafiły do więzień za narkotyk – mówi dziennikarz Biełsat TV.
Tłumaczy: – Białoruś jest krajem postsowieckim, w którym od lat panował rodzaj pewnego patriarchalizmu. To pozostałość czasów sowieckich, nurty wyzwolenia kobiet nie docierały tu, jak na Zachodzie. Kobiety były skazane nie dość, że na pracę, to jeszcze na "obsługiwanie" swoich mężów.
Teraz, jak zauważa, widać gigantyczną zmianę pokoleniową i mentalną, która zaszła na Białorusi. – Również emancypacji politycznej kobiet, które poczuły potrzebę manifestowania swoich poglądów politycznych. Stereotyp uległej kobiety służącej swojemu mężowi, który występował w związku sowieckim, został pogrzebany – przyznaje Kuba Biernat.
Na manifestacje przychodzą kobiety w różnym wieku. 74-letnia Nina Bagińska, od lat działaczka opozycji, która nie raz trafiała do aresztu, stała się już bohaterką i symbolem obecnych protestów. Zaciekle walczyła, gdy milicjant zabrał jej flagę. Widać ją zresztą wszędzie.
Dlaczego kobiety tak licznie protestują
Wpływ na tak widoczny udział kobiet w protestach bez wątpienia miał tzw. triumwirat kobiet i udział w wyborach prezydenckich Swiatłany Cichanouskiej. A także fakt, że Aleksander Łukaszenka nie traktował jej poważnie. – Kobieta nie była dla niego przeciwnikiem. Dlatego potem popełniał całą serię kolejnych pomyłek politycznych – mówił naTemat Vład Kobets, Białorusin, dyrektor organizacji International Strategic Action Network for Security (iSANS).
Kuba Biernat: – Uważał ją za słabego przeciwnika, nie spodziewał się, że Białorusini poprą kobietę. Uważał, że żaden szanujący się mężczyzna na nią nie zagłosuje. Jego słowa o tym, że kobieta nie nadaje się na stanowisko prezydenta, były znaczące. On tak to postrzega. Co ciekawe, jak został prezydentem, swoją żonę wysłał na wieś. Ona praktycznie nie wychodzi z gospodarstwa.
Ale nie tylko to miało wpływ. "W patriarchalnym społeczeństwie jedynie kobiety mogły wyjść na ulice bez obaw, że zostaną pobite" – tłumaczyła w amerykańskich mediach Katia Glod, ekspert z Center for European Policy Analysis. Jak wiemy, rzeczywistość okazała się inna.
Dziennikarz Biełsat uważa, że ogromną rolę w tak dużym zaangażowaniu kobiet miało właśnie to, że na początku protestów milicja bez skrupułów biła i mężczyzn, i kobiety.
– Myślę, że to też bardzo je wzburzyło. Obrazy pobitych kobiet również były impulsem do tego, że zaczęły wychodzić na ulice. Myślę też, że przyczyny bardziej tkwią w charakterze narodowym Białorusinów. Są narodem bardzo cierpliwym. Ale jak już pęknie jakaś granica bólu, to ujawnia się ich odwaga i poświęcenie – mówi.