Oliwia Bieniuk udzieliła wywiadu magazynowi "Viva!", w którym mówi o swoim pragnieniu zostania aktorką oraz wspomina Annę Przybylską. 17-latka szczerze wyznaje, że nie jest pewna, czy jej nieżyjąca mama byłaby zadowolona z obranej przez nią ścieżki życiowej. Wspomina również dzień jej śmierci.
Nastolatka postawiła na swoim i postanowiła spróbować swoich sił w show biznesie. Jej kariera w ostatnim czasie nabiera rozpędu. Zagrała m.in. w krótkometrażowym filmie "Jak nie zgubić siebie" Daniela Rusina, twórcy działającego na YouTube jako Reżyser Życia. Bieniuk wystąpiła też w kampanii reklamowej torebek jednej z włoskich marek oraz ma już na koncie kilka profesjonalnych sesji zdjęciowych.
Oliwia Bieniuk o aktorstwie
Teraz Oliwia Bieniuk udzieliła wywiadu magazynowi "Viva!", w którym mówi o swoim pragnieniu zostania aktorką. – Podoba mi się ten zawód. Pasjonuję się nim i naprawdę lubię odgrywać różne role. Myślę nawet o studiach w szkole teatralnej, ale nie wiem, czy się dostanę... – wyznała nastolatka.
Córka Anny Przybylskiej, która jest uczennicą klasy o profilu teatralno-filmowym, podkreśliła jednak, że "musi u siebie jeszcze parę spraw podszkolić". – Teraz na przykład chodzę na lekcje śpiewu. A niedawno zaczęłam uczyć się dykcji i poprawnej wymowy. To ważne dla aktorów, więc warto się podszkolić – dodała.
Czy marzenie 17-latki o aktorstwie wynika z tego, iż aktorką była jej mama? – Możliwe, że tak, bo ja przecież w pewnym sensie żyję aktorstwem od małego – odpowiedziała na pytanie Bieniuk. – Mama zabierała mnie na sesje, które bardzo mi się podobały i w ogóle uważałam, że aktorka ma barwne życie.
Początkująca aktorka szczerze wyznała jednak, że nie wie, czy jej mama byłaby zadowolona z obranej przez nią ścieżki zawodowej. – Nie wiem nawet, kim według niej miałabym zostać w przyszłości. Nigdy o tym nie rozmawiałyśmy. Ale przecież nie ma nic złego w tym, że spełniam swoje marzenia. Być może naprawdę ma się to w genach? – zastanawiała się w wywiadzie w "Vivie!".
Córka Anny Przybylskiej o jej śmierci
W rozmowie Bieniuk wspomniała również dzień śmierci Anny Przybylskiej. – Nigdy nie zapomnę dnia śmierci mamy. Byliśmy wtedy u babci Lidzi, mamy mojego taty. Spodziewałam się tego, co się stanie. Tamtego dnia nie odbierałam telefonu, bo nie chciałam usłyszeć tej wiadomości. W końcu przyszedł tata z towarzyszącym mu psychologiem, który miał mu pomóc w przekazaniu tej informacji dzieciom – wspominała.
– Zawsze powtarzała, że mam być mądra i rozsądna – otworzyła się Oliwia. – I żebym nie ulegała porywom chwili i nie podejmowała pochopnie decyzji. Tak zresztą cały czas mnie wychowywała. Ale nie zostawiła mi żadnego pamiętnika czy dziennika. Szkoda. Jedyne, co mi po niej zostało, to szkatułka z biżuterią, którą czasem przeglądam, jak mi smutno. Oglądam też filmy, w których grała.
Bieniuk wspomniała również o filmie Reżysera Życia, w którym wypowiada kwestię nawiązującą do śmierci jej mamy. Wyznała, że było to "niełatwe".
– Chociaż nie rozpłakałam się na planie, a być może powinnam. Ale nie umiem płakać na zawołanie, nie umiem przy ludziach ronić łez, myśląc o mamie. Musiałabym być wtedy sama ze sobą... – wyjawiła. – Myślę również, że mama gdzieś tam, na górze, patrzyła, jak go nagrywaliśmy, dodając mi dobrej energii.
Na pytanie, czy Oliwia rozmawia z mamą, 17-latka odpowiedziała przecząco, chociaż podkreśliła, że wierzy w Boga. – Nie mam takiego przeświadczenia, że można rozmawiać z tymi, którzy już odeszli. Codziennie jednak o niej myślę. I o tym, czy pochwaliłaby moje decyzje – odparła.