Na Nowogrodzkiej ważą się losy rządu Mateusza Morawieckiego i kluczowych ministrów, w tym Zbigniewa Ziobry. Tymczasem tuż przed spotkaniem z ust czołowego polityka PiS padły słowa nieprzypadkowe i pokazujące mniejszym partiom Zjednoczonej Prawicy miejsce w szeregu. Wypowiedziane z charakterystyczną dla Ryszarda Terleckiego "subtelnością".
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
– Małe partyjki, które wchodzą w skład Zjednoczonej Prawicy, muszą troszkę utemperować swoje apetyty. (…) Jeżeli to zrobią, jeżeli zrozumieją powagę swojej sytuacji, to będziemy próbowali się jeszcze porozumieć – oświadczył Ryszard Terlecki niedługo przed startem narady PiS na Nowogrodzkiej, pytany o nią przez dziennikarzy w Sejmie.
Terlecki dodał, że gdyby z rządu odszedł Zbigniew Ziobro, to Solidarna Polska – w jego przekonaniu – "z pewnością nie pozostałaby w koalicji". Szef klubu PiS na uwagę, że być może nie chodzi tylko o stanowisko ministra sprawiedliwości, odpowiedział, że "w pewnych środowiskach politycznych chodzi głównie o stanowiska i pieniądze".
Ryszard Terlecki często występuje w roli tego, który poucza niepokornych polityków i partie w ramach Zjednoczonej Prawicy. Ostatnio zapowiadał srogie kary łącznie z utratą stanowisk i zawieszeniem w prawach członka PiS i niedługo później słowo stało się ciałem. Jarosław Kaczyński zawiesił 15 posłów za głosowanie wbrew jego woli, czyli przeciwko wejściu w życie tzw. ustawy futerkowej.
Tymczasem na Nowogrodzkiej ważą się losy Zjednoczonej Prawicy i rządu premiera Morawieckiego. Do siedziby partii rządzącej zjechała w poniedziałek wierchuszka PiS. Nie jest jasna sytuacja Zbigniewa Ziobry, który miał ukorzyć się przed prezesem Kaczyńskim, by zachować stołek ministra sprawiedliwości i polityczne wpływy.