
REKLAMA
O nagraniu pisał m.in. portal ePoznan.pl. Widać na nim interwencję ochrony w jednym z poznańskich klubów, która próbuje dostać się do toalety. Kiedy mężczyznom udało się otworzyć zamknięte drzwi, ich oczom ukazała się kobieta i mężczyzna. Oboje byli nadzy i zapewne uprawiali seks. Niespecjalnie przejęli się jednak faktem, że ktoś odkrył ich kryjówkę. Mężczyzna odchylił się w stronę ochrony i po prostu zamknął jej przed nosem drzwi.
Czytaj także: Seks na wieży widokowej pod Wolsztynem. Do sieci wyciekły nagrania, urzędnik stracił pracę
"Śledztwo" internautów ws. seksu w klubie
Internautom jednak nie wystarczyło, że zobaczyli nagranie. Pojawili się tacy, którzy zaczęli szukać personaliów "kochanków". I tak za kobietę z nagrania wzięto... panią Anitę, która tego dnia nawet nie była w Poznaniu. W opublikowanym w sieci oświadczeniu kobieta zwraca uwagę, że po tym, jak bezpodstawnie przypisano jej "rolę" kobiety z nagrania, wylał się na nią hejt."Stałam się ofiarą przez zbieżność w wyglądzie fizycznym. Ponoszę konsekwencje (wyzwiska, groźby, nękanie mnie, moich znajomych, rodziny) za coś, czego nie zrobiłam! Nie było mnie tego dnia w Poznaniu, nie mówiąc o tym klubie" – napisała w swoich mediach społecznościowych. Teraz oświadczenie pozostało jednak jedynie na profilach jej znajomych, gdyż sama pani Anita po tym wszystkim postanowiła z social mediów zniknąć.
Co mówi prawo w takich przypadkach?
Para za uprawianie seksu w klubowej toalecie nie może zostać ukarana, bo chociaż to czynność zakazana w przestrzeni publicznej, to jednak oboje znajdowali się zamknięci w toalecie. Co innego autor nagrania, który może odpowiadać za rozpowszechnianie wizerunku osób trzecich i czynności seksualnych bez ich zgody. Grozi za to od 3 miesięcy do 5 lat więzienia.Podobnie było w przypadku pary, która uprawiała seks na wieży widokowej w Świętnie pod Wolsztynem (woj. wielkopolskie). Pikantne nagrania z jej udziałem wyciekły do internetu. Okazało się, że wypłynęły z urzędu miejskiego. Gdyby nie to, sprawa prawdopodobnie rozeszłaby się po kościach. Inspektor ochrony danych stracił pracę w ratuszu. Na jego miejsce znaleziono już nowego informatyka. Tymczasem policja pod nadzorem prokuratury prowadzi dochodzenie w tej sprawie.