Wierzący, że miłość musi wyglądać jak na filmie (kadr z "Pretty Woman") narażają swoje związki
Wierzący, że miłość musi wyglądać jak na filmie (kadr z "Pretty Woman") narażają swoje związki Fot. YouTube.com / two40
Reklama.
Chcielibyście przeżyć miłość jak z hollywoodzkiego filmu? Jeśli tak, to lepiej przypomnijcie sobie, że scenariusze "Bezsenności w Seattle", "Pretty Woman", czy dziesiątek romantycznych seriali nie pisze życie, a kreatywni scenarzyści. I przesadna wiara w to, że nasze życie zacznie taką historię przypominać, okazuje się być najlepszym sposobem, by stracić coś pięknego w prawdziwym życiu.
Anna Kędizerska
psycholog

Te wyniki nie są zaskakujące. Jeśli mentalnie i emocjonalnie zaangażujemy się w świat fantazji, jakim budują nam filmy czy książki, wówczas czasami zaciera nam się granica między tym, co realne a tym co wymyślone.

Potwierdzają to najnowsze badania amerykańskich naukowców, którzy po przebadali kilkuset par. Dowiedli, że istnieje niebezpieczna dla związków zależność pomiędzy tym, że ktoś wierzy, iż miłość jak z filmu może przytrafić się i jemu, a zaangażowaniem w prawdziwą relację, w której żyje. Co prawda osoby wierzące, że prawdziwa miłość wygląda tak, jak na ekranie nie twierdziły, że są z tego powodu mniej szczęśliwe w swoim związku, jednak większość z nich przyznała, że nie angażuje się w niego bardzo mocno i biorą pod uwagę zmianę partnera.
Wśród szeregu stwierdzeń, do których badani musieli się ustosunkować, jednym z najważniejszych było zdanie: "telewizja pomaga mi zrozumieć, czego mogę oczekiwać od moich związków". I im bardziej ktoś się z tym zgadzał, tym jednocześnie mocniej podkreślał, jak bardzo musi się poświęcać we własnej relacji. Znosząc na przykład to, że partner ogranicza jego wolność, czy wyraźnie dostrzegając jego nieatrakcyjne cechy.
Marzyć warto, ale psycholog ostrzega
– Te wyniki nie są zaskakujące. Jeśli mentalnie i emocjonalnie zaangażujemy się w świat fantazji, jakim budują nam filmy czy książki, wówczas czasami zaciera nam się granica między tym, co realne a tym co wymyślone. Stawiamy sobie wówczas nierealne cele, na przykład "związek jak z obrazka", i czekamy, aż sen się ziści – mówi naTemat psycholog Anna Kędzierska. Dodając, że rzadko próby stworzenia w życiu relacji "jak z bajki" bywają możliwe do osiągnięcia. Wówczas zaczyna się odczuwać permanentne uczucie zawodu i niespełnienia. A później nawet nie chce się już dalej próbować doprowadzić do szczęśliwego końca, tego wyśnionego, wymarzonego, podpatrzonego w serialu.
Czy zatem, by nie cierpieć, trzeba porzucić wszystkie marzenia, że przytrafi się nam coś takiego jak na filmach typu "Pretty Woman", czy "Bezsenność w Seattle"? – Można i warto na to liczyć. I jednocześnie warto temu pomagać. Chodzi o otwartość na doświadczenie. I o umiejętność cieszenia się z tego, co nas spotyka. Jeśli założymy, że jedynie "idealna miłość jak z serialu" jest nas w stanie zadowolić, wówczas skazani jesteśmy na niepowodzenie, na wieczny głód uczucia, romantyzmu – podkreśla psycholog.
Żyjemy jednak w świecie, w którym głodu romantyzmu uczy się już małe dziewczynki, wychowuje się je w kulcie romantycznych opowieści od "Ani z Zielonego Wzgórza" po "Przeminęło z wiatrem" czy "Wichrowe Wzgórza". – Na pewno wychowanie nie jest tu bez znaczenia. Jednak trzeba pamiętać o tym, że młode kobiety uczą się również myśleć i podejmować decyzje, a nie tylko chłoną cukierkowe obrazy z TV czy gazet. Tym nie mniej, im bardziej epatuje się nas obrazami idealnych związków, perfekcyjnych pań, doskonałych ciał, tym czasami trudniej jest uwolnić się od przekonania, że każda nasza niedoskonałość jest wadą, a nie po prostu ludzką cechą – podsumowuje Anna Kędzierska.