"Lekcja miłości" to polski dokument, który doprowadzi was do wzruszeń, wściekłości, a pewnie i niektórych - do rozwodu. Jego główną bohaterką jest niezwykle barwna seniorka - pani Jola, która po 45 latach wreszcie postanawia postawić krzyżyk na swoiwm toksycznym małżeństwie. Premiera filmu w niedzielę, 4 października, na HBO i HBO GO.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Autorkami dokumentu koprodukowanego przez HBO Europe są dwie szczecinianki - Małgorzata Goliszewska i Kasia Mateja. Swoją bohaterkę, pochodzącą zresztą z tego samego miasta, poznały na dansingu dla seniorów w Cafe Uśmiech. Zdjęcia powstawały aż 4 lata. W efekcie powstał niezwykle ważny i ciepły film, o którym chce się rozmawiać.
Dokument nie tylko o starości
Pani Jola jest kobietą przed siedemdziesiątką. Od razu rzuca się w oczy jej przemyślana i odważna - jakby to powiedzieli młodzi - stylóweczka. Zawsze ma mocny makijaż, włosy ułożone jak u Marilyn Monroe i niesamowite, wielokolorowe kreacje, których mogą pozazdrościć jej instagramerki i alternatywki. Jest też kobietą pewną siebie, wygadaną i rezolutną. Każdy chciałby być na starość jak pani Jola.
Ten obraz silnej i inspirującej kobiety zupełnie gryzie się z jej pełnym cierpnień życiem sercowym. W filmie poznajemy ją jak wyprowadza się od męża alkoholika - ziemi włoskiej do Polski. Z emocjonujących i poruszających tematy tabu rozmów z jej przyjaciółkami, dowiadujemy się, że Bogdan stosował wobec niej przemoc fizyczną i ekonomiczną, prawdopodobnie zdradzał, przez całe życie okłamywał.
Jesteśmy w stanie w to uwierzyć, gdyż obserwujemy kilka przykrych scen, w których totalnie pijany mąż, bełkoczącym głosem wyzywa ją od "idiotów" i wypomina jej, że "już się nie nadaje do łóżka, a taką małpeczkę we Florencji to mogę sobie kupić za 50 euro". Kiedy pani Jola chce się postawić i pyta, co jeśli by powiedziała, że ją w Szczecinie wszyscy podrywali, to małżonek grozi jej wypchnięciem z okna.
Obrazów patologii, przy których zaciskają się pięści, nie ma na szczęście zbyt wiele, co nie zmienia faktu, że należy się podziw dla reżyserem, że udało im się coś takiego uchwycić. Panią Jolę śledzimy przede wszystkim tu, w Polsce, gdzie próbuje sobie na nowo ułożyć życie. Chodzi na lekcje śpiewu i tańca, poznaje sympatycznego adoratora Wojtka, z którym chodzi na randki i razem zachowują się jak nastolatki.
"Lekcja miłości" z panią Joją
"Lekcja miłości" porusza problem społeczny dotykający wielu mężczyzn, ale przede wszystkim kobiety: trwania w toksycznym związku aż po grób. Dla młodych rozwód w takiej sytuacji jest rzeczą naturalną, a wręcz konieczną. Dla starszego pokolenia, wychowanego w konserwatywnym duchu i strachu przed Bogiem, jest to nie do pomyślenia - zresztą, w filmie widzimy, że za swoją mamą są wszystkie dzieci, a jedyny od rozwodu odwodzi ją ksiądz.
Historia pani Joli pokazuje, że nigdy nie jest za późno na podjęcie takiej, obiektywnie oczywistej, ale i tak szalenie trudnej decyzji. Bo co powiedzą inni? Czy dosięgnie mnie boska ręka? Czy warto toczyć wojnę, kiedy zostało nam tak mało czasu i sił? Udowodnia też dlaczego potrzebne są pewne zmiany społeczno-kulturowe, by nie trzeba było kręcić kolejnych takich dokumentów. I nie trzeba by daleko szukać, bo przyjaciółki pani Joli też miały przemocowe doświadczenia.
"Lekcję miłości" świetnie się ogląda nie tylko za sprawą poruszającej historii, ale i hipnotyzujących, majestatycznych oraz dopieszczonych kadrów (Mateusz Czuchnowski, Kasia Mateja, Tymon Tykwiński) kojarzących się z art-house'owymi filmami, a nie polskim dokumentem obyczajowym. Myślę, że twórcy nie nakręcili ich w ten sposób, by ich dzieło ładnie wyglądało, ale również próbowali nam pokazać, że późna starość może być piękna. Któż z nas jej się bowiem nie boi?