Ma więcej charakteru, sportowych rys, a przede wszystkim naszpikowano je elektroniką. Audi A3 przez lata przechodziło już różne metamorfozy, ale czwarta generacja to jak dostawienie kropki nad "i". Efekt? Metamorfoza wyszła na piątkę, ale to nie oznacza, że wersja Sportback jest kompaktem idealnym.
Zacznę banalnie, a wręcz mało profesjonalnie, ale to najlepszy dowód na to, że Audi A3 Sportback wyzwala emocje. W końcu o to również chodzi w motoryzacji. Kiedy zobaczyłem, czym będę jeździł przez kilka dni pomyślałem, że dawno nie trafiło mi się auto z tak zadziornym designem.
Lakier o nazwie "czerwony Tango metaliczny" to nie przypadek. Zobaczcie, jak prezentował się w pełnym słońcu. Ten kompakt jest ewidentnie bardziej do tańca niż do różańca.
W czasie testu miałem coś w rodzaju podróży w czasie. W moim prywatnym garażu stoi ten sam model, tyle że… o 13 lat starszy. To i tak tylko kawałek historii A3, bo przecież pierwszy samochód z tym oznaczeniem wypuszczono na rynek w 1996 r.
Kiedy spojrzymy na wizualne porównanie czterech generacji, można złapać się za głowę. O pierwszej moim zdaniem lepiej zapomnieć (chociaż do dzisiaj handlarze chętnie nią obracają). Druga wyglądała już o niebo lepiej, ale dopiero trzecia i ta najnowsza – czwarta seria pokazały, w jakim kierunku ma ewoluować A3. Na szczęście w Audi obrali kurs najlepszy z możliwych.
Nowe A3 Sportback to auto o sportowych rysach. Mamy większy zderzak i wloty powietrza. Świetnie wygląda również powiększona atrapa chłodnicy single frame, przypominająca plaster miodu. Co ważne, jest dostępna już we wszystkich wariantach wyposażenia. Zwróćcie też uwagę na wygląd świateł. Da się zauważyć, że składają się z kilku segmentów.
Zmiany zobaczycie także z boku, m.in. poszerzone błotniki. A z tyłu nie da się przeoczyć przedłużonego spoilera i kształtu lamp, które ładnie pasują do całości. Wszystko wygląda bardziej z pazurem, także dzięki atrapom wydechu. Wybaczcie mi skrajność, ale testowy egzemplarz z zewnątrz wyglądał mi na dopracowany w każdym calu. Szukałem elementów, do których bym się przyczepił, ale w końcu dałem sobie spokój.
Wnętrze A3 Sportback to już kwestia bardziej dyskusyjna. Wiele widocznych elementów pokrytych jest miękkim materiałem, ale im niżej, tym więcej twardych wstawek. Trochę mnie to rozczarowało, bo miejscami wykończenie mogłoby być po prostu przyjemniejsze w dotyku. Dobra wiadomość jest taka, że wszystko wykonano bardzo solidnie.
Jak to zwykle w Audi, kokpit nie wyróżnia się zwariowanymi kształtami. Jest prosto, ale z klasą. Duży plus należy się za "zabudowany", a nie wystający dotykowy ekran, a także nowy touchpad do sterowania multimediami, który znajduje się przy skrzyni biegów.
Jeśli lubicie wozić ze sobą sporo przedmiotów, to możecie się rozczarować. Tradycyjny schowek jest bardzo mały, podobnie jak kieszenie w drzwiach. Ograniczona jest także przestrzeń pod podłokietnikiem. Mnie to akurat nie przeszkadzało, tym bardziej, że skupiłem się przede wszystkim na komforcie, jaki A3 może mi zaoferować w czasie jazdy.
Kierowca jak i pasażer z przodu w tym aucie mogą podróżować naprawdę wygodnie. Z tyłu wszystko zależy od wzrostu. Osoby około 1,90 m pewnie nie będą zachwycone, jeśli przyjdzie im pokonać wersją Sportback kilkaset kilometrów. Mimo to, można uznać, że miejsca – szczególnie nad głową – jest pod dostatkiem. A to wszystko w aucie, które ma 4,4 metra długości.
Bagażnik o pojemności 380 litrów to tak naprawdę standard. Taki sam znajdziecie w Volkswagenie Golfie czy Seacie Leonie, i raczej nie ma co narzekać. Walizki na weekendowy urlop wejdą bez problemu. Nie mówiąc już nawet o codziennych zakupach.
Zachwycałem się wyglądem, znalazłem parę wad w środku, ale warto w końcu zajrzeć pod maskę. W mojej testówce miałem 4-cylindrowy silnik benzynowy 1.5 TFSI o mocy 150 KM. Do tego moment obrotowy 250 Nm. W połączeniu ze skrzynią S tronic taki układ pozwala rozpędzić się do setki w niecałe 8,5 sekundy. Prędkość maksymalna to według producenta 224 km/h.
Auto wygląda na charakterne i sprawia wrażenie, że trzeba je krótko trzymać na smyczy. W czasie jazdy okazało się, że jest… normalne. Wiem, że to dziwnie brzmi, jednak oczekiwałem po prostu odrobiny więcej emocji. Chociaż nie mam wątpliwości, że na co dzień ta konfiguracja zupełnie wystarcza.
Do tej pory nie wspomniałem o szalenie ważnym szczególe. A3 Sportback to tzw. miękka hybryda, co ma przełożenie m.in. na osiągi. Samochód zyskuje dodatkowe 50 Nm, dzięki czemu jest żwawszy na starcie. A odzyskana energia z hamowania znacząco obniża spalanie.
Wyjechałem z salonu zatankowany pod korek z zasięgiem na ponad 650 km. Zrobiłem około 600 km i bez tankowania oddałem auto, którym można było przejechać jeszcze 80 km. Mogę sobie przyznać order za eko-jazdę.
A tak na serio: jak do tego doszło, nie mam pojęcia. Połowę dystansu przejechałem bardzo dynamicznie, na trasie 200 km zarejestrowałem spalanie na poziomie 6,5 l. Dopiero później, kiedy świadomie przemieszczałem się spokojniej, w ustawieniach "Normal" i "Comfort", zbiłem zużycie do 5,9 l. Zwykłym benzyniakiem chyba nie miałbym szans przeprowadzić tego testu bez wizyty na stacji. Tymczasem technologia mild hybrid zdała egzamin.
W czasie testu przemieszczałem się głównie w trybie Sport, bo chciałem wycisnąć z A3 to, co najlepsze. Na pewno nie zawiodłem się, jeśli chodzi o precyzję prowadzenia – układ kierowniczy sprawia wrażenie czułego na najmniejsze drgnięcia. Gorzej wypadły systemy wspomagające, które są nadaktywne.
Najbardziej irytował mnie asystent, który przypominał o trzymaniu rąk na kierownicy. Robił to w regularnych odstępach i bez znaczenia, czy miałem dłonie położone w pozycji "za piętnaście trzecia, czy w inny sposób". Co ciekawe, kiedy zupełnie puszczałem kierownicę… nie włączał się.
Ostatni minus, który wychwyciłem w czasie jazdy, to tempomat. Czasami samochód zaczynał zwalniać, mimo że jechałem zupełnie pustą ekspresówką. Trzeba było ponownie go aktywować, by wrócić do wybranej prędkości.
Po kilku dniach jazdy po Polsce najbardziej doceniłem chyba zawieszenie. Nieźle zbierało nierówności na momentami fatalnych lokalnych drogach. Miałem nawet wrażenie, że nie przemieszczam się kompaktem, tylko jakąś większą "zabawką" z rodziny Audi. Dlatego A3 nie da się wrzucić wyłączenie do worka o nazwie "miejskie auta".
A3 Sportback w bazowej wersji kosztuje niecałe 130 tys. zł, ale doposażenie go jest po prostu niezbędne. Za mój testowy model trzeba zapłacić prawie 210 tys. zł, jednak mówimy tu o bogatym pakiecie S line. Mógłbym zrezygnować choćby z wirtualnego kokpitu i już koszty idą w dół. Przyjmijmy, że za około 200 tys. zł wyjedziecie z salonu autem, które spełni wasze oczekiwania.
Dla mnie Audi A3 Sportback to auto wręcz stworzone dla kogoś, kto podróżuje sam, albo zabiera maksymalnie dwóch pasażerów. Przeszło taką ewolucję, że teraz nie da się przejść obok niego obojętnie. Gdybym miał konfigurować go pod siebie, wziąłbym dokładnie to, które miałem w ramach testów – ten sam kolor i rodzaj napędu. A jeśli kogoś bardziej ponosi fantazja, trzeba zajrzeć na półkę z RS3.
+Wygląda obłędnie, szczególnie w kolorze "czerwony Tango metaliczny"
+ Precyzja prowadzenia
+ Spalanie
- Miejscami tandetne wykończenie
- Nadaktywne systemy bezpieczeństwa