Od wiosny eksperci powtarzają, że istnieje spora różnica, między liczbą wykrytych zakażonych a faktyczną liczbą zakażeń w Polsce. Szacowali, że ta druga jest pięć razy większa. Teraz naukowcy z UW dopracowali te szacunki. Z ich obliczeń wynika, że za miesiąc dzienna liczba zakażonych koronawirusem może wynieść nawet 200 tys. Rząd, żeby temu zapobiec, ma ich zdaniem 14 dni.
Specjaliści z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego Uniwersytetu Warszawskiego (ICM) przyjrzeli się jeszcze raz modelom rozwoju epidemii koronawirusa w Polsce. Zaangażowali do tego najlepsze superkomputery w kraju i wyliczyli faktyczną skalę zagrożenia, oraz co nas czeka w nadchodzących miesiącach.
– Przede wszystkim musimy pamiętać, że wykrywane są prawie wyłącznie przypadki objawowe - a to zdecydowana mniejszość wszystkich zakażeń. W swoich badaniach szacujemy, że faktycznych przypadków jest dziewięć razy więcej – tłumaczy "Gazecie Wyborczej" doktor Jakub Zieliński, członek zespołu badawczego ICM.
Z obserwacji jego zespołu wynika, że podwojenie się liczby zakażeń, zgonów i osób ciężko chorych na covid-19 następuje co 12 dni. Dlatego też jeżeli rząd nie podejmie zdecydowanych kroków, jego zdaniem realny przyrost zakażeń będzie osiem razy większy niż teraz.
– Nie wiem, ile przypadków będziemy wykrywać, ale faktyczny przyrost zakażeń w Polsce już za miesiąc będzie dotyczyć ok. 200 tys. osób dziennie. (...)Rząd ma najwyżej 14 dni. Potem będzie już za późno – twierdzi doktor Zieliński. Dodaje, że poza szczepionką i ogólnokrajowym lockdownem jest też trzecia metoda walki z koronawirusem. To dynamiczny lockdown w miastach i powiatach, w których sytuacja jest najgorsza.