Ponad 40 proc. Polaków w wieku 25–34 lat wciąż mieszka z rodzicami. Coraz więcej z nich powraca do rodzinnego domu po tym, jak próbowali się usamodzielnić. Dlaczego tak się dzieje?
Kuba ma 28 lat. Od urodzenia mieszka w Warszawie. Po studiach zaczął pracę w korporacji, wynajął mieszkanie. Po dwóch latach pracy był tak psychicznie wyczerpany toksycznymi relacjami z przełożoną, która go szykanowała, że postanowił odejść. – Życie dało mi w kość. Od zawsze lubiłem podejmować wyzwania, ale po prostu odpadłem – mówi. Musiał wrócić do rodziców.
"Smutne, ale prawdziwe"
Jacek od 4 lat mieszkał samodzielnie. W pewnym momencie stwierdził, że jego praca nie daje mu perspektyw i poszedł na słabiej płatny staż w inne miejsce. – Przez chwilę miałem wrażenie, że złapałem Pana Boga za nogi. Atmosfera była świetna, no i czułem, że robię to, co lubię. Wiedziałem, że ryzykuję, ale myślałem, że po kilku miesiącach odkuję się finansowo i jakoś to będzie – mówi. Aby przetrwać najtrudniejszy okres, wrócił do rodziców. Powiedział, że tylko na 4 tygodnie. Został 4 lata. Niedawno wyprowadził się z rodzinnego domu po raz drugi. Ma 26 lat.
Takich historii jest więcej. “Po 7 latach w dużym mieście (5 lat studiów i 2 lata pracy) wróciłam do rodziców, bo dostałam pracę blisko mojego rodzinnego miasteczka. Lepiej płatna, no i koszty życia niższe. Aby rodziców materialnie nie obciążać, dokładam im się 500 zł miesięcznie. Zostając w mieście nie miałabym szans na własne M2. Smutne ale prawdziwe.” – pisze ula_86 w serwisie onet.pl pod artykułem o brytyjskim “pokoleniu bumerangów”. To nazwa ukuta przez dziennikarzy “Guardiana” na młodych dorosłych, którzy wracają do domów swoich rodziców. Dlaczego? Z braku pieniędzy, perspektyw, a czasem dla wygody. Czy i w Polsce możemy już mówić o pokoleniu bumerangów?
Statystyki i życiorysy
W lipcu 2012 roku opublikowano badanie Eurostatu, z którego wynika, że ponad 40% Polaków w wieku 25–34 lat mieszka z rodzicami. Oczywiście nie da się ustalić, ile z nich próbowało się wyprowadzić, ale po czasie musiało wrócić. Dane te świadczą jednak wyraźnie o tym, że duża część młodych Polaków ma spory problem z osiągnięciem pełnej niezależności od rodziców.
Pojawia się wiele głosów twierdzących, że młodzi Polacy są po prostu wygodniccy i niedojrzali. Że mieszkać u mamy jest łatwiej i bezpieczniej. – Wiele osób ma problem z osiągnięciem dojrzałości, nie umie wziąć na siebie odpowiedzialności za własne życie – mówi mi psycholog Agnieszka Młodzikowska. – Często zdarza się, że rodzice wikłają dziecko w sieć zależności, aby zostało z nimi jak najdłużej. Boją się po prostu syndromu “pustego gniazda” – dodaje.
Opinię mojej rozmówczyni potwierdza historia Kuby. Okazało się, że jego powrót do domu miał zaskakujące konsekwencje. – Po mojej wyprowadzce między rodzicami przestało się układać. Kiedy musiałem wrócić, wszyscy byliśmy w szoku, ale później moja osoba stała się dla nich pretekstem do tego, by relacje naprawić. Zaczęli rozmawiać – mówi. Agnieszka Młodzikowska twierdzi jednak, że psychologiczne koszty takich powrotów najczęściej bywają wysokie i to dla obu stron. W większości przypadków powrót to swoisty, zarówno psychologiczny, jak społeczny.
Czy tylko lenistwo i strach przed dorosłością?
Zarówno historia Kuby, jak i Jacka pokazuje, że problemu dorosłych dzieci mieszkających z rodzicami nie można zredukować tylko do lenistwa, niedojrzałości i strachu przed “dorosłym życiem”. To tylko część prawdy. Obaj bohaterowie przeczą takiemu stereotypowi. Są dobrze wykształceni, szybko rozpoczęli pracę zawodową, od początku starali się planować karierę zawodową i wziąć na siebie odpowiedzialność. Kuba, choć mieszka z rodzicami, stara się utrzymywać sam. Ma jeszcze oszczędności z czasów pracy w korporacji, dorabia też jako korepetytor, w czasie wakacji był wychowawcą w szkole językowej. Rozkręca teraz biznes z dawnym znajomym. Jacek dwa tygodnie temu znów stanął na nogi i wyprowadził się z rodzinnego domu.
– Zupełnie nie zgadzam się z tym, że młodzi ludzie mieszkają z rodzicami dla wygody. Przecież w dzisiejszych czasach rodzicom też nie wiedzie się dobrze – twierdzi profesor Kazimierz Kik z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach. Dodaje, że przyczyn należy szukać przede wszystkim w obecnej sytuacji gospodarczej. – Młodzi ludzie dzisiaj w większości nie mają zdolności kredytowej, więc nie mogą sobie pozwolić na kupno mieszkania na kredyt. Co więcej, nawet ci, którzy taką zdolność mają, nie mogą być pewni, czy w dłuższej perspektywie będą w stanie spłacać raty – wyjaśnie profesor.
Ekspert tłumaczy, że większość młodych osób pracuje na “umowach śmieciowych”, zarabia niewiele i nie ma poczucia stabilności swojej sytuacji ekonomicznej. To dlatego młodzi Polacy nie są w stanie podejmować strategicznych decyzji co do swojego życia – brak poczucia bezpieczeństwa sprawia, że nie są gotowi podejmować takich zobowiązań, jak kredyt albo ślub. – Nie dziwi mnie też, że młodzi ludzie wracają do rodzinnych domów. Wiele dużych firm działa jak maszynki do “wyciskania” pracowników, nie inwestując w nich i nie gwarantując im żadnego bezpieczeństwa zatrudnienia. Mają zrobić swoje, a później weźmie się kolejnych. Bo firm jest mało, a młodych bezrobotnych dużo – twierdzi profesor Kik.
Kuba po odejściu z korporacji dużo myśli o swoim życiu, stara się patrzeć na niej w szerszej perspektywie. Poszukuje. Stara się nie brać pieniędzy od rodziców. Mówi, że nie wie, ile jeszcze będzie z nimi mieszkał, bo obecnie wszystkie wolne środki inwestuje w firmę. – Myślę, że to jedna raczej bliższa, niż dalsza perspektywa. Najwyżej 5 lat – mówi.
Wiele osób ma problem z osiągnięciem dojrzałości, nie umie wziąć na siebie odpowiedzialności za własne życie.
prof. Kazimierz Kik
Zupełnie nie zgadzam się z tym, że młodzi ludzie mieszkają z rodzicami dla wygody. Przecież w dzisiejszych czasach rodzicom też nie wiedzie się dobrze.