
Kilka dni temu w naTemat.pl pisaliśmy o rzekomym zaginięciu 23-letniej Klaudii Sadkowskiej wraz z 10-miesięcznym synem Aleksandrem. Po tej publikacji pełnomocnik kobiety przesłał nam oświadczenie swojej klientki. Wynika z niego, że Sadkowska wcale nie zaginęła, ale dobrowolnie wyjechała za granicę.
REKLAMA
Informację o zaginięciu 23-latki znaleźliśmy na facebookowej grupie "Zaginieni Cała Polska". Napisano tam, że Klaudia Sadkowska po raz ostatni kontaktowała się z rodziną 8 sierpnia. Od tamtego czasu jej telefon miał pozostawać wyłączony.
W poście przeczytaliśmy również, że pochodząca z Czechowic-Dziedzic kobieta przed zniknięciem mieszkała ze swoim partnerem Damianem M. oraz 10-miesięcznym synkiem Aleksandrem w czeskiej Pradze. Z kolei w rodzinnym domu na Śląsku czeka na nią podobno 4-letnia córka Oliwia.
Trzy dni po publikacji artykułu otrzymaliśmy wiadomość od pełnomocnika Sadkowskiej, mec. Pawła Książka. Do maila zostało dołączone pismo poświadczające pełnomocnictwo oraz oświadczenie 23-latki. Jego treść rzuca na sprawę nowe światło.
"Ja, Klaudia Sadkowska, oświadczam, że wraz z moim synem Alexandrem przebywamy za granicą Rzeczpospolitej Polski, nie zaginęliśmy, nie dzieje nam się krzywda oraz nasze życie nie jest zagrożone, tak, jak zawiadomiła w swoich oświadczeniach moja mama Małgorzata Sadkowska wraz z moją siostrą Pauliną Sadkowską" – czytamy w treści oświadczenia.
23-latka tłumaczy, że nie chce mieć kontaktu z wyżej wymienionymi osobami. Prosi też o wycofanie wszystkich – jak sama to określa – "zmyślonych oświadczeń jej matki oraz siostry (...) skierowanych do mediów". "Nie zaginęłam i mam się dobrze, ja i mój syn" – kończy Sadkowska.
