
Prezydent Bronisław Komorowski opowiada o sytuacji w Polsce. Nie widzi kryzysu "parapaństwa" i przyznaje, że polityk powinien być gruboskórny, jako tarczy zaś używać dobrego imienia, a nie zapisów z kodeksu karnego. Porównał także prowokację Pawła Mitera do działań agenta Tomka.
Państwo było modernizowane przez wiele ekip rządzących. Każda robiła to najlepiej jak potrafiła, więc mnie boli, że takich określeń używają politycy, którzy byli u władzy. To państwo to także ich dzieło. Nie mamy kryzysu państwa. Zawiedli konkretni ludzie, konkretne instytucje. Trzeba to naprawić. CZYTAJ WIĘCEJ
Ja sobie radzę bez takich osłon prawnych. Jak ktoś jest w polityce, musi mieć grubą skórę, a chronić go powinna przede wszystkim dobra opinia, opinia publiczna. Ale też nie można wprowadzać mechanizmów, które będą pozwalały na to, że każdy każdego będzie mógł bezkarnie obrażać, poniżać jego godność. Nagle znajdziemy się w szaleńczym kraju, w którym można będzie poniewierać każdym autorytetem. Muszę też przyznać, że w dotychczasowej debacie na ten temat zabrakło mi refleksji, że do ''gier'' ze strzelaniem do prezydenta powinno się podchodzić w Polsce z lepszą pamięcią o tym, że to w Polsce - i historycznie wcale nie tak dawno - zastrzelono prezydenta Gabriela Narutowicza. CZYTAJ WIĘCEJ
Przeczytaj też: "Bronek i Donald w uścisku". Prezydenta i premiera łączy już tylko szorstka przyjaźń?
Okazało się, że główną przeszkodą dla powagi wymiaru sprawiedliwości są ludzie ze słabo wykształconym nawykiem niezależności, a czasami po prostu o słabym charakterze. CZYTAJ WIĘCEJ
Prezydent zaznacza też, że z drugiej strony prowokacja nie była do końca etyczna, bo przekroczono "granice dopuszczalności" w stosowaniu tej metody.
Jaka jest różnica między tą prowokacją, a tym, co robił agent Tomek wobec posłanki Beaty Sawickiej? Prowokowanie do rzeczy złych nie jest dobre, aczkolwiek to w najmniejszym stopniu nie usprawiedliwia tych, którzy dali się sprowokować. CZYTAJ WIĘCEJ
Tłumaczy, że polityka od zawsze była walką o władzę. Zajął też stanowisko w sprawie pojawiających się ostatnimi czasy częściej expose.
Nie przekonują mnie głosy, żeby starać się za wszelką cenę wejść do strefy euro, kiedy ona jest ogarnięta głębokim kryzysem. Jest stara zasada, że zdrowego czy młodego wina nie należy wlewać do starego bukłaka. My jesteśmy takim winem - nie jesteśmy źródłem kłopotów UE, jesteśmy źródłem nadziei. CZYTAJ WIĘCEJ
Źródło: "Gazeta Wyborcza"

