
Podczas gdy prezydent Bronisław Komorowski ma się coraz lepiej i cieszy się zaufaniem sporej większości Polaków, premier Donald Tusk powoli przygasa. Rosnąca samodzielność Komorowskiego i kłopoty Tuska świadczą o początkach szorstkiej przyjaźni między dwoma przywódcami.
Wiemy, że jest taka sytuacja, ale do prezydenta chodzą raczej młodzi i niedoświadczeni, nieznający dobrze charakteru Bronka. Więc się tym nie przejmujemy. CZYTAJ WIĘCEJ
Stosunki Tuska i Komorowskiego wyglądają nie najlepiej od początku prezydentury tego drugiego.
A oto przykłady: gdy Tusk pytał Komorowskiego, dlaczego skierował do Trybunału Konstytucyjnego ustawę o odchudzeniu administracji publicznej, usłyszał „Oj tam, oj tam! A wiecie, byłem w tym Pałacyku w Wiśle. Anka zachwycona...”. Gdy szef rządu skarżył się: „media nas nie lubią”, prezydent odpowiedział: „No wiesz, nas jak nas! Nie idź tak daleko. Ale ten ostatni CBOS nie najlepszy miałeś. O, rybę podali! Ryba tu jest znakomita!”. CZYTAJ WIĘCEJ
Potem prezydent wysyłał kolejne sygnały świadczące o niezależności: wziął pod swoje skrzydła Grzegorza Schetynę i forsował inną niż rządowa koncepcję tarczy obronnej. I chociaż prezydent z premierem podobno umówili się, że nie będą wchodzić sobie w paradę, zdaniem komentatorów ostatnie wydarzenia to zwiastun szorstkiej przyjaźni na szczytach władzy.
Czy to znaczy, że premier powinien zacząć się bać? Według polityków, którzy znają Komorowskiego od lat, nie ma takiej potrzeby. Uważają, że Bronisław Komorowski nie ma w sobie genu zwycięstwa. We wzajemnych relacjach Tuska i Komorowskiego od początku górą był ten pierwszy. CZYTAJ WIĘCEJ
Źródło: "Rzeczpospolita"

