Billie Eilish przyzwyczaiła nas do tego, że nosi workowate ubrania. Gdy paparazzi przyłapali ją na spacerze w obcisłym podkoszulku, wystającym spod niego staniku i (o zgrozo!) w klapkach ze skarpetami, nagle internet oszalał. Jej ciało oceniono jako niechlujne i wyglądające jak u "zapuszczonej trzydziestolatki". Nie ma to jak "stara dobra" szkoła body shamingu.
Współczuję celebrytom jednej rzeczy, a mianowicie tego, że nie mogą w spokoju wyjść nawet do sklepu po bułki, bo zaraz zza winkla wyskoczy na nich paparazzi ze swoim rażącym po oczach fleszem. Z drugiej strony sława ma swoją cenę, za którą płaci się prywatnością.
Zostawcie Billie Eilish w spokoju
Nie tak dawno Billie Eilish zrobiono serię zdjęć, którą internauci nazwali "kompromitującą'. Piosenkarka przechadzała się po ulicach Los Angeles w samym podkoszulku (spod którego wystawał szarawy biustonosz), dresowych shortach i w klapkach ze skarpetkami, które dla wielu osób są absolutnym faux pas lub kojarzą się z niechlubnym symbolem polskości . Ale niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie popełnił modowego grzechu.
Dodatkowo na fotografiach Eilish miała włosy związane w luźny koczek, zaś na twarzy nie było widać ani grama makijażu. Warto też dodać, że bluzka, którą na siebie włożyła, opinała jej piersi oraz brzuch.
I tak zaczęło się wyzywanie 18-latki od "grubych" i "zaniedbanych". Ludzie w internecie zareagowali tak, jakby w życiu nie widzieli kogoś w domowych ciuchach. Tak na marginesie - nie wiem, w jakiej bańce trzeba żyć, aby myśleć, że wszyscy celebryci noszą na co dzień same markowe, schludne i idealnie skrojone pod nich ubrania.
"W 10 miesięcy wyhodowała ciało matki grubo po trzydziestce" – czytamy w komentarzach pod jej zdjęciami na Twitterze.
Zacznijmy więc od tego, że osoba, która to napisała, może sugerować, iż trzydziestolatki po ciąży nie są ładne. Okej, rozumiem, że każdy ma inne upodobania, ale proszę, nie traktujmy ciał matek jako synonimu "czegoś gorszego". Stygmatyzacja i tak wyrządziła już wiele szkód w tym temacie, o czym świadczy chociażby badanie przeprowadzone przez Deepę D’Angelovę, zgodnie z którym 9 na 10 Brytyjek po urodzeniu dziecka uważa siebie za nieatrakcyjne.
Kolejna sprawa - nie znoszę, gdy wygląd jednej kobiety wykorzystuje się przeciwko innej kobiecie. Nie ma czegoś takiego, jak bycie "lepszą" kobietą od innych.
Billie Eilish wygląda na zdrową 18-letnią dziewczynę, której niczego nie brakuje. Po jej reakcji na body shaming widać, że przed hejterami jeszcze daleka droga, aby odebrać artystce jej pewność siebie. Niestety, niewiele dziewcząt w tym wieku wie, co to samoakceptacja. Autorce piosenki "Bad Guy" można tego tylko pozazdrościć.
Pstryczek w nos hejterom
Już wcześniej Billie Eilish apelowała do swoich fanów, aby nie oceniali książki po okładce. W taki sposób zwracała uwagę na problem dotyczący tego, że w ocenie wyglądu kobiet nie ma złotego środka. Jesteśmy między młotem a kowadłem. Między body shamingiem a slut-shamingiem.
– Kiedy zakładam coś wygodnego, słyszę, że jestem mało kobieca. Kiedy ściągam z siebie warstwy - że jestem dz*wką. (...) Kiedy zakładam na siebie więcej ubrań lub się rozbieram - kto decyduje o tym, kim jestem? Czy moja wartość jest oparta wyłącznie na waszym postrzeganiu mnie? Czy jednak wasza opinia na mój temat nie jest moją odpowiedzialnością? – mówiła na nagraniu puszczonym podczas tegorocznego koncertu w Miami.
Jak więc Eilish zareagowała na ostatnie zdjęcia zrobione jej przez paparazzi? Wokalistka udostępniła w swoich mediach społecznościowych wideo youtuberki Chizi Duru, w którym autorka nawoływała do tego, żeby zacząć akceptować normalne ciała i nie wierzyć we wszystko, co ludzie wrzucają na Instagram. I trudno się z tym nie zgodzić.
Swoją drogą naprawdę polubiłam ostatnie zdjęcia Billie Eilish. Dlaczego? Bo widziałam w niej siebie.