Tomasz Zimoch był dziennikarzem Polskiego Radia przez 38 lat. W 2016 roku umowę o pracę rozwiązał z winy pracodawcy. Został pozwany przez radio, ale potem odpłacił się pięknym za nadobne. Finalnie wygrał dwa procesy z rozgłośnią. Ma dostać 30 tys. złotych odszkodowania.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
W połowie maja 2016 roku dziennikarz został bezterminowo zawieszony po głośnym wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej. Za karę zarząd Polskiego Radia odebrał mu akredytację na Euro 2016, nie komentował też igrzysk w Rio.
Polskie Radio pozwało Tomasza Zimocha domagając odszkodowania i zadośćuczynienia. Powodem było rozwiązanie przez niego umowy bez uzasadnienia oraz "szykanowanie i naruszenie dobrego imienia i wizerunku firmy".
Tomasz Zimoch nie poddał się bez walki. Jego mecenas wystosował pozew wzajemny - domagał się m.in. oddalenia powództwa nadawcy oraz odszkodowania w związku z rozwiązaniem umowy o pracę z winy pracodawcy. W lutym 2019 roku Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że dziennikarz nie musi zapłacić firmie 30 tys. zł.
Portal Wirtualnemedia.pl poinformował, że przed kilkoma dniami Sąd Rejonowy dla Warszawy rozstrzygnął pozew Zimocha. Orzekł, że dziennikarz rozwiązał umowę zasadnie, a wina leży po stronie byłego pracodawcy. Należy mu się też odszkodowanie.
– To już drugi wygrany proces, licząc ten wytoczony przez Polskie Radio. Trudno nie mówić w takim kontekście o satysfakcji. Wypada tylko ubolewać, że w 2016 roku my - wszyscy kibice - zostaliśmy pozbawieni możliwości wysłuchania relacji z igrzysk i z meczy Euro 2016, przygotowywanych przez tak wytrawnego komentatora – powiedział reprezentujący Zimocha mec. Michał Fertak.
Wyrok nie jest prawomocny. Według nieoficjalnych informacji portalu Polskie Radio odwoła się do wyższej instancji.