– On ciągle przyspieszał. Uznałam, że bezpieczniej jest samemu odpaść od auta i przeturlać się po asfalcie – opisała w rozmowie z Polsat News studentka, która została potrącona podczas protestu po wyroku Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
We wtorek policja przekazała, że kierowca bmw, który potrącił dwie kobiety podczas protestu w Warszawie, został zatrzymany kilka godzin po proteście. Jak powiedział Sylwester Marczak, rzecznik Komendy Stołecznej Policji, był to 44-latek. Mężczyzna trafił do policyjnego aresztu.
Kierowca bmw wjechał w Warszawie w protestujące kobiety. Jedna z nich trafiła do szpitala. Druga, 24-letnia studentka Zuza, jest potłuczona. To właśnie z nią rozmawiał reporter Polsat News. Kobieta, by nie wpaść pod auto, chwyciła się lusterka.
Opisała to, co działo się przed wypadkiem. – On najpierw do nas podjechał i zaczął wykrzykiwać, wygrażać. My nie ustępowaliśmy – opisała.
– On ciągle przyspieszał. Uznałam, że bezpieczniej jest samemu odpaść od auta i przeturlać się po asfalcie – relacjonowała. Jak opisała, do wypadku doszło, gdy kierowca jechał już 40 km/h i wciąż przyspieszał.
Na filmie opublikowanym w sieci widać, jak potrącona kobieta upada na jezdnię. To właśnie ona trafiła do szpitala. Pod koniec nagrania widzimy jak od jadącego coraz szybciej samochodu odpadła kolejna kobieta. To ta, z którą rozmawiał dziennikarz.
– Ten mężczyzna zaczął najeżdżać. Żeby nie wpaść pod samochód złapałam jedną ręką za lusterko i - ponieważ miał uchyloną lewą szybę - drugą ręką "wpadłam" do samochodu – opowiadała.
Dodała, wbrew doniesieniom w mediach, że protestujący absolutnie nie atakowali samochodu. Po prostu staliśmy. (…) Myślę, że w pewnym momencie on nie był już w stanie pohamować swojej frustracji, nacisnął gaz. Wtedy zaczęła się pierwsza fala ludzi przewracać – dodała kobieta.